Reklama

Polański: Sąd bez decyzji

Przed sądem apelacyjnym w Los Angeles odbyło się w czwartek, 10 grudnia, przesłuchanie w sprawie wniosku obrony Romana Polańskiego, która domaga się oddalenia jego sprawy mimo nieobecności reżysera w USA.

W czasie półtoragodzinnego przesłuchania adwokaci Polańskiego dowodzili, że naruszenia praworządności w czasie jego procesu o gwałt w 1978 roku były tak wielkie, iż nie powinno się w jego wypadku stosować prawa mówiącego, że oskarżony, który uciekł, nie może dochodzić swoich racji, dopóki nie wróci do USA i nie odda się w ręce sprawiedliwości.

Polański zbiegł w 1978 roku do Europy po przyznaniu się do winy i przed ogłoszeniem wyroku. Oprócz gwałtu na 13-letniej Samancie Gailey ciąży teraz na nim również zarzut ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości.

Reklama

Reżyser został aresztowany w Szwajcarii pod koniec września i władze tego kraju rozpatrują wniosek prokuratury USA o jego ekstradycję. Przebywa obecnie w areszcie domowym.

Trzyosobowy zespół sędziowski w sądzie apelacyjnym nie wydał w czwartek orzeczenia, czy sprawa ma powrócić na wokandę stanowego Sądu Najwyższego w Kalifornii.

Sędzia tego sądu Peter Espinoza wydał w lecie orzeczenie, że wprawdzie w sprawie Polańskiego naruszono praworządność, ale sprawa nie może być umorzona, dopóki reżyser nie wróci do USA.

Adwokaci Polańskiego wnieśli wniosek o umorzenie, powołując się na telewizyjny film dokumentalny "Roman Polanski: Wanted and Desired", w którym jeden z prokuratorów prowadzących jego sprawę w 1977 roku powiedział, że prokuratura starała się wpłynąć wtedy na sędziego.

Z filmu wynikało też, że prowadzący sprawę sędzia Laurence Rittenband kierował się głównie tym, jak będzie oceniany przez media, i wycofał się z uprzednio zawartej umowy z adwokatami o pobłażliwym potraktowaniu Polańskiego.

Później jednak wspomniany prokurator wycofał się ze swych oświadczeń. Sędzia Rittenband nie żyje.

Na przesłuchaniu w czwartek przewodniczący zespołu sędziowskiego Dennis M. Perluss przyznał, że istnieją dowody nieprawidłowości w prowadzeniu sprawy w 1977 roku.

Powiedział jednak, że adwokaci Polańskiego byli świadomi tych wykroczeń już w czasie postępowania karnego w 1977 roku i wtedy powinni byli zgłosić odpowiednie zastrzeżenia.

Prokuratorzy argumentowali, że sprawa powinna być kontynuowana, jako że Polański został aresztowany i czeka go proces ekstradycyjny.

Oczekuje się, że sąd apelacyjny wyda decyzję w ciągu maksimum 90 dni w sprawie ponownego przekazania sprawy do Sądu Najwyższego w Kalifornii.

Wśród ekspertów prawnych panuje jednak przekonanie, że do umorzenia sprawy nie dojdzie, jeśli Polański nie zjawi się w USA.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: czwartek | USA | sady | sędzia | adwokat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy