Reklama

Polański "ponad prawem"?

Niektórzy znaczący francuscy politycy, zarówno prawicowi, jak i lewicowi, skrytykowali interwencję rządu francuskiego na rzecz uwolnienia ze szwajcarskiego więzienia reżysera Romana Polańskiego. W odpowiedzi na te zarzuty rzecznik rządu Luc Chatel podkreślił w środę, że władze Francji działają w granicach prawa, by uwolnić obywatela swego kraju.

Interwencja francuskiego rządu w obronie Polańskiego wywołała mieszane reakcje francuskich polityków. Niektórzy deputowani rządzącej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP) otwarcie skrytykowali postępowanie szefa dyplomacji Bernarda Kouchnera, który - wraz z polskim ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim - postanowił zwrócić się do władz amerykańskich o uwolnienie reżysera.

Wiceprzewodniczący klubu UMP we francuskim Zgromadzeniu Narodowym Marc Laffineur przyznał we wtorek, że jest zaskoczony - jak to ujął - "nieco pospiesznymi" deklaracjami Kouchnera i ministra kultury Frederica Mitteranda na rzecz Polańskiego. "Oskarżenia o gwałt na 13-letnim dziecku nie są czymś mało znaczącym, niezależnie od tego, kim jest osoba, która się tego dopuściła" - podkreślił Laffineur, cytowany przez "Le Figaro", na spotkaniu swojego klubu parlamentarnego. "Nie jest rzeczą nienormalną, że organy sprawiedliwości żądają ukarania sprawcy, i Francuzom trudno będzie zrozumieć, że ktoś może uniknąć sprawiedliwości dlatego, że jest artystą, wielkiego czy mniejszego formatu" - powiedział Laffineur. Według "Le Figaro", jego partyjni koledzy nagrodzili te słowa oklaskami.

Reklama

Z dystansem do rządowych starań o uwolnienie Polańskiego odnieśli się też niektórzy politycy lewicy, np. popularny socjalista, mer Paryża Bertrand Delanoe. Oddając hołd ogromnemu talentowi reżysera i krytykując "nieadekwatną zajadłość" sprawców jego zatrzymania, Delanoe ocenił jednak, że "trzeba być surowym w stosunku do faktów (czyli zarzucanego Polańskiemu uwiedzenia nieletniej)".

Także eurodeputowany Zielonych Daniel Cohn-Bendit zarzucił we wtorek rządowi Francji wyraźne wsparcie dla Romana Polańskiego. "To jest problem wymiaru sprawiedliwości i uważam, że minister kultury (...) powinien powiedzieć: czekam na przejrzenie dokumentów w tej sprawie" - zauważył lider rewolty studenckiej we Francji w maju 1968 roku.

Odpierając te zarzuty, rzecznik rządu Luc Chatel powiedział w środę dziennikarzom po posiedzeniu rady ministrów, że "Roman Polański nie stoi ponad prawem".

"Jesteśmy świadkami procedury sądowej w poważnej sprawie, dotyczącej gwałtu na osobie nieletniej, i w tym postępowaniu amerykański i szwajcarski wymiar sprawiedliwości robią co do nich należy" - zaznaczył Chatel. Z drugiej strony, dodał, "można zrozumieć emocje wywołane późnym zatrzymaniem, trzydzieści lat po wydarzeniach, i metodą tego zatrzymania".

Zdaniem Chatela, "w tej sprawie władze francuskie próbują znaleźć rozwiązania prawne, biorąc pod uwagę fakt, że Roman Polański jest obywatelem francuskim". Dodał, że przypadek ten jest szczególnie skomplikowany, gdyż dotyczy czterech państw: Francji, Polski, Szwajcarii i USA.

Roman Polański został w sobotę zatrzymany na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt.

Więcej informacji na ten temat znajdziecie w naszym raporcie specjalnym!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | zarzuty | Roman | politycy | sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy