Reklama

"Tancerze": Tylko tańca brak

Chociaż pierwszy odcinek "Tancerzy" zgromadził sporą publiczność, trudno przewidzieć, czy okaże się zapowiadanym hitem. "Tancerzy" nie ominęły błędy, których nie brak w "Kochaj i tańcz". A najbardziej brak tytułowych tancerzy.

Niedoróbki scenariuszowe, słabe dialogi, niezręczne aktorstwo - to można jeszcze wybaczyć, gdyby twórcy zaproponowali dobrą choreografię pokazaną w całości, a nie laboratoryjne próbki, które miłośników pląsów na parkiecie raczej rozczarują. "Tancerze" wzbudzają podobne odczucia, jak "Kochaj i tańcz". Wiadomo, w filmach takich jak "Step up" czy "W rytmie hip-hopu" nie o fabułę chodzi a o taniec, tyle że u Bruce'a Parramore ginie on w teledyskowym tempie. Nie ma czasu, by podziwiać cały układ (a to przecież nie wyklucza umiejętnego, dynamicznego montażu).

Reklama

Pierwszy odcinek "Tancerzy", który TVP2 wyemitowało w sobotę, 4 kwietnia, obejrzało 2,5 mln. To sporo (choć i tak śpiewające gwiazdy Polsatu były lepsze), ale przecież serial był od kilku tygodni intensywnie promowany i producentom udało się zgromadzić na planie znane twarze.

Od samego początku sensacją miał być występ Kasi Cichopek w roli nauczycielki tańca współczesnego. Na drodze do aktorskiego szczęścia stanęła ciąża gwiazdy "M jak miłość". Nie chcąc rezygnować z reklamy, jaką mogło przysporzyć nazwisko Cichopek w czołówce, zaproponowano jej rolę nauczycielki muzyki.

Rolę Romy zagrała Katarzyna Glinka. I dobrze, bo z postacią ostrej nauczycielki Cichopek z pewnością by sobie nie poradziła. A tak paraduje od czasu do czasu w blond peruce, robi słodkie miny w stylu Kingi z "M jak miłość" i wdzięczy się do Dorocińskiego. Na szczęście rólkę ma małą i miejmy nadzieję, że tak pozostanie, bo właśnie poza planem telenoweli Łepkowskiej widać doskonale, że Cichopek profesjonalną aktorką nie jest i poza pewien schemat wyjść nie potrafi.

Nie radzą sobie młodzi aktorzy. Słabo napisane dialogi z pewnością im nie pomagają i całość wychodzi mało wiarygodnie. Może w popisach tanecznych pójdzie im lepiej, o ile w ogóle będą mieć ku temu okazję.

Na tym tle razi obecność świetnych: Magdaleny Walach, Marcina Dorocińskiego, Mirosława Baki czy Janusza Michałowskiego. Okazuje się, że dobre aktorstwo nie uratuje całości, a może jedynie uwydatnić braki. Tyle tylko, że pojawienie się tych aktorów na ekranie pozwalało odetchnąć między kolejnymi żenującymi scenami.

W niektórych zapowiedziach serialu pojawiło się sformułowanie, że "Tancerze" to pierwszy polski serial zrealizowany w iście amerykańskim stylu i tempie. Cóż, gdyby w takim tempie posuwała się do przodu akcja w kolejnych odcinkach "Gotowych na wszystko" czy "Zaginionych"...

Ale przecież każdy zasługuje na drugą szansę (zwłaszcza, że w drugim odcinku, według zapowiedzi, będzie można podziwiać nagi tors Marcina Dorocińskiego). Trudno wyrokować o całości po pierwszym odcinku. Można podejrzewać, że pomimo niedociągnięć, "Tancerze" znajdą swoją wierną publikę. Będą narzekania, będzie i oglądalność. Tylko tego tańca brak...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy