Reklama

"Ta nominacja pomogła filmowi"

Brytyjski aktor Colin Firth twierdzi, że jego nominacja do Oscara za rolę w filmie "A Single Man", wcale nie oznacza, że nie musi się martwić o kolejne propozycje.

Firth, który przegrał wyścig o Oscara w kategorii najlepszy aktor na rzecz Jeffa Bridgesa, docenionego za rolę w "Szalonym sercu", jest wdzięczny za swoją nominację, ponieważ zapewne podniesie ona oglądalność jego najnowszego filmu, jednak nie uważa, że pomoże to jego karierze aktorskiej.

"Nie sądzę, aby to była jakaś prawidłowość, a jeśli spojrzeć na losy niektórych aktorów, można stwierdzić, że to w ogóle tak nie działa" - powiedział gwiazdor "Dziennika Bridget Jones" i "To właśnie miłość" w wywiadzie dla telewizji BBC.

Reklama

"Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, abym mógł ocenić to w moim przypadku. Ta nominacja z pewnością pomogła filmowi A Single Man. Nie oceniam tego pod względem wartości, stwierdzam jedynie fakt, którego jestem całkowicie pewien: tak mały film nie zaistniałby, gdyby nie ta nominacja" - dodał 49-letni aktor.

Film "A Single Man" był nominowany tylko do jednego Oscara, jednak Firth zdobył już kilka innych wyróżnień za swoją rolę profesora George'a Falconera w obrazie wyreżyserowanym przez projektanta mody - Toma Forda m.in.: nagrodę BAFTA dla oraz nagrodę Austin Film Critics Awards.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Colin Firth | film | single | MAN | aktor | nominacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy