Reklama

"Parasite" przeszło do historii

Zwycięstwo "Parasite" to zaskoczenie, ale artystyczne, a jednocześnie przejście do historii, bo to pierwszy film nieanglojęzyczny, który otrzymuje nagrodę w kategorii najlepszy film - powiedziała PAP dziennikarka i recenzentka filmowa Ola Salwa o filmie południowokoreańskiego twórcy Bonga Joon-ho.

Zwycięstwo "Parasite" to zaskoczenie, ale artystyczne, a jednocześnie przejście do historii, bo to pierwszy film nieanglojęzyczny, który otrzymuje nagrodę w kategorii najlepszy film - powiedziała PAP dziennikarka i recenzentka filmowa Ola Salwa o filmie południowokoreańskiego twórcy Bonga Joon-ho.
Bong Joon-Ho to najszczęśliwszy dziś człowiek na Ziemi /Getty Images

Obraz otrzymał cztery Oscary - za najlepszy film, najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy, najlepszy scenariusz oryginalny i reżyserię.

"To był film najlepszy w tej stawce, taki, któremu najbardziej kibicowałam, ze świadomością, że nie ma szans, żeby wygrał w tej głównej kategorii (najlepszy film - przyp. red.), był pewniakiem w kategorii najlepszy film międzynarodowy, tutaj z kolei moje serce kibicowało 'Bożemu Ciału'" - przyznała Salwa.

Oceniła, że wygrana "Parasite" to jest "nie tylko ogromna radość dla twórców z Korei Południowej, którzy, tak jak my, kilka lat temu, kiedy wygrała 'Ida', otrzymali pierwszą dla swojego kraju statuetkę i to nawet nie jedną, a cztery, ale także przejście do historii, bo to pierwszy film nieanglojęzyczny, który otrzymuje nagrodę w kategorii najlepszy film". Przypomniała, że w zeszłym roku blisko tego tytułu była "Roma", ostatecznie wygrał jednak "Green Book".

Reklama

W ocenie dziennikarki sama gala wręczenia Oscarów była "dosyć przewidywalna". "Jeśli chodzi o kategorie aktorskie, dostali ci, na których wszyscy stawiali, więc bardzo się cieszę, że w kategorii najlepszy film to było zaskoczenie, zaskoczenie artystyczne, nagradzające twórcę, który ma własny, oryginalny, język filmowy. Wykreował wspaniały, filmowy świat i to nie tylko w filmie 'Parasite', ale też w poprzednich filmach takich jak 'Okja', 'Snowpiercer' czy 'The Host: Potwór'" - podkreśliła.

Salwa mówiąc o tych, których "apetyty" nie do końca zostały zaspokojone i którzy w pewnym sensie wyszli 'głodni' z gali wskazała na Quentina Tarantino oraz na Netfliksa, który "miał zainwestować setki miliony dolarów w promocję filmu 'Irlandczyk'".

Zwróciła uwagę, że w tych "najważniejszych" oscarowych kategoriach były "bardzo wyrównane szanse". "Największą niespodziankę sprawił 'Parasite' w trzech z czterech kategorii, w których wygrał, bo w kategorii film międzynarodowy był pewniakiem" - oceniła.

Jak mówiła, jest to film "bardzo uniwersalny, przystępny, zrywa też z takim przekonaniem, że jeżeli filmy nie są anglojęzyczne to na pewno są trudne do przyjęcia, albo jeżeli film jest zrobiony przez artystę, który ma wyrazisty język filmowy to znaczy, że to będzie kino nie dla nas".

"Myślę, że 'Parasite' też przekonuje, że kino autorskie może mieć bardzo różne odcienie - może to być medytacyjne kino z Filipin, a może to być 'Parasite' z Korei Południowej" - dodała.

Odnosząc się do braku Oscara dla "Bożego Ciała" Jana Komasy, który walczył o statuetkę w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy powiedziała, że "za 'Parasite' stały poprzednie filmy Bong Joon-ho, za filmem 'Ból i blask' stoi legenda Pedro Almodovara, z kolei Ladja Ly i 'Nędznicy' to jest objawienie festiwalu w Cannes, a 'Kraina miodu' Ljubomira Stefanowa i Tamary Kotewskiej wygrała w zeszłym roku nagrodę na festiwalu w Sundance".

"Myślę, że fakt, że 'Boże Ciało' otrzymało nominację do Oscara jest ogromnym sukcesem i wynikiem bardzo ciężkiej pracy ludzi, którzy nie tylko film zrobili, ale też, którzy wypromowali od zera, niemal nieznanego poza Polską twórcę, bo Jan Komasa oczywiście pokazywał 'Salę samobójców' w Berlinie, natomiast nie jest to twórca tak znany światowej publiczności, jak Paweł Pawlikowski" - wskazała Salwa.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2020
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy