Reklama

Oscary 2020: O tym mówiło się po gali!

Oscarowa gala to nie tylko ceremonia wręczenia najważniejszych nagród filmowych, ale także bogactwo anegdot i kontrowersji. W tym roku Bartosz Bielenia skonsternował obserwatorów gali "słowiańskim przykucem" na czerwonym dywanie, a Timothee Chalamet łamał modowe schematy w stylowym dresie Prady.

Oscarowa gala to nie tylko ceremonia wręczenia najważniejszych nagród filmowych, ale także bogactwo anegdot i kontrowersji. W tym roku Bartosz Bielenia skonsternował obserwatorów gali "słowiańskim przykucem" na czerwonym dywanie, a Timothee Chalamet łamał modowe schematy w stylowym dresie Prady.
Billy Portrer na Oscary przyszedł tradycyjnie w kobiecej kreacji /DAVID SWANSON /PAP/EPA

W kategorii moda, kolejny rok z rzędu wszystkich daleko w tyle zostawił Billy Porter. Znów zaszokował, przyodziewając kobiecą kreację. Czarnoskóry aktor i performer paradował po czerwonym dywanie w złotym gorsecie i wzorzystej spódnicy, górując nad innymi w złocistych butach na platformie. Konsternację u krytyków mody wywołał też Timothee Chalamet, który zadał szyku w czymś, co przypomniało bardziej ekskluzywną wersję dresu.

Popis osobliwego poczucia humoru podczas gali dały Maya RudolphKristen Wiig, znane z programu satyrycznego "Saturday Night Live" czy filmu "Druhny". Stanęły na scenie i z nieco udawaną wściekłością dały do zrozumienia Akademii, że nie mogą pogodzić się z brakiem nominacji. Robiły przedziwne miny, chcąc też pokazać, że zasługują na angaż, jak można było się domyślić, u Martina Scorsese. Swojego zażenowania występem Rudolph i Wigg nie kryła zwłaszcza Billie Eilish.

Reklama

Martin Scorsese zaś miał problem, by przez całą galę zachować odpowiednie skupienie. O ile występ Eminema z piosenką "Lose Yourself" z filmu "8. Mila" rozgrzał prawie całą publiczność w Dolby Theater, guru reżyserii miał wtedy przypływ senności, co uchwyciły kamery.

Nonszalancją dorównał mu Taika Waititi. Laureat Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany schował swoją statuetkę pod siedzeniem. Na "gorącym uczynku" przyłapała go Brie Larson, dzieląc się nagraniem na Twitterze.

A propos chowania czegoś. 10-letnia aktorka Julie Butters, która pojawiła się w filmie "Pewnego razu... w Hollywood", wyznała dziennikarzowi na czerwonym dywanie, że przed galą spakowała do torebki kanapki z indykiem. Nie chciała, by podczas trwającego więcej niż trzy godziny oscarowego spektaklu zajrzał jej w oczy głód.

Pozostając przy kwestii zaspokajania apetytu, ojciec sukcesu filmu "Parasite" Bong Joon Ho po odebraniu drugiego Oscara stwierdził: "Jestem gotów, by napić się dzisiaj". Wcześniej cały czas mówił po koreańsku, a tę akurat kwestię powiedział po angielsku, co wywołało rozbawienie u hollywoodzkich gwiazd.

Przyglądając się polskiej ekipie, która reprezentowała "Boże Ciało" - reżysera Jana Komasę i aktorów: Bartosza Bielenię, Tomasza Ziętka i Elizę Rycembel, warto wspomnieć o niecodziennych zachowaniu Bieleni na czerwonym dywanie. W pewnym momencie, pozując fotoreporterom, przykucnął na obu nogach. 

W studiu Canal+, gdzie galę komentowała m.in. Karolina Korwin Piotrowska, obiektem żartów stał się natomiast nieobecny w Dolby Theater Rafał Zawierucha. Dziennikarze kpili, że specjalnie dla Zawieruchy powinna powstać oddzielna kategoria - najlepsza rola krótkometrażowa. Nawiązali do tego, że filmie Quentina Tarantino "Pewnego razu w... Hollywood" Polak powiedział raptem jedno zdanie.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2020
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy