Kasia Glinka: U Almodovara?
Podbiła serca milionów widzów rolą Kasi Górki, ślicznej, sympatycznej i... wpadającej w kłopoty bohaterki "Barw szczęścia". W serialu "Tancerze" jako Roma, nauczycielka uczelni artystycznej, dowiodła, że jest równie przekonująca jako kobieta bardzo atrakcyjna, ale bezwzględna i toksyczna.
Mimo pracy w Teatrze Polskim, Teatrze Kwadrat oraz na planie "Barw szczęścia" aktorka nie sprawia wrażenia zmęczonej i zabieganej. Z uśmiechem opowiada o planach zawodowych, aktorstwie, ale także podróżach i sportach ekstremalnych.
Bohaterka aktorki z "Barw szczęścia" Kasia Górka ma wyjechać do Anglii - Glinka zapewnia, że wróci. I choć często taki serialowy wyjazd to nic innego, jak urlop dla odtwórcy roli danej postaci, aktorka zapewnia: "Miałam co prawda dużo zajęć związanych z serialem 'Tancerze', więc ułatwiło mi to pracę, ale nie było konieczne. Wjazd Kaśki wynika z rozwoju sytuacji, to jej sposób na poradzenie sobie z silnym stresem."
Kariera za granicą nie jest dla Glinki wyjątkowo kusząca: "Czasem pojawiają się myśli o tym, że wspaniale byłoby zaistnieć gdzieś za granicą, na przykład dostać rolę w jednym z fantastycznych i zwariowanych filmów Almodovara, ale to sfera marzeń. Tak naprawdę moja rzeczywistość jest w Polsce. Tu mam męża, dom i pracę. Skoro teraz dostaję dużo propozycji i mam możliwości grania, to chcę się na tym skupić. Przy tym wiem, że ciągle muszę się uczyć i na to stawiam. A co będzie dalej, to zobaczymy."
O roli mściwej Romy w "Tancerzach" mówi: "Dostałam scenariusz, który mnie zainteresował, poszłam na zdjęcia próbne, a reżyser Bruce Parramore stwierdził, że widzi mnie w tej roli. Jednoczesne granie miłej, ciepłej Kasi oraz toksycznej Romy to próba i bardzo ważne aktorskie doświadczenie. Taka różnorodność działa odświeżająco."
W ciągu sześciu lat, które minęły od pobytu aktorki w Cannes, jako laureatki konkursu na najbardziej obiecującą młodą polską aktorkę, zdarzały się okresy posuchy: "Pamiętam taki okres zupełnego przestoju, prawie cztery miesiące, kiedy sztuki w których grałam, zeszły z afisza, a ja nie miałam żadnych nowych propozycji. Telefon milczał. Zbiegło się to z jesienią, smutkiem, szarzyzną za oknem. Tylko krok do depresji. Stwierdziłam, że trudno, widać tak już musi być. Świat mnie pokonał. Ale potem się zbuntowałam. Za wcześnie na kapitulację! Zaczęłam dzwonić do dyrektorów teatrów, umawiać się na spotkania. Uznałam, że trzeba o siebie walczyć."
Aktorka wierzy, że losowi warto pomóc, nie czekać biernie na propozycje - dlatego starając się rolę w "Barwach szczęścia" zaprosiła twórców serialu do teatru na spektakle, w których grała. Oczywiście ponieważ nie można wszystkiego przewidzieć zdarzają się też pomyłki przy przyjmowaniu roli. Właśnie przed rozczarowaniami, niepokojem i oczekiwaniem na propozycje - cieniami aktorstwa - przestrzegał Kasię Glinkę tata, "mocno stąpający po ziemi ekonomista".
Aktorce nie są obce sporty ekstremalne - skoki ze spadochronem oraz na bungee: "To rzeczywiście wymaga przekroczenia pewnej granicy. Zawsze jest w człowieku cień podejrzenia, czy aby wszystko tam precyzyjnie obliczono. Ludzie, którym adrenalina jest niezbędna do życia, mogą się uzależnić."
Silnych emocji szukała również na Atlantyku i lodowisku: " To była potrzeba sprawdzenia się na innym polu, pracy w czymś nowym. Nigdy wcześniej nie prowadziłam programu, nie byłam prezenterką, kimś, kto musi poprowadzić grupę. Dlatego przyjęłam propozycję pracy w programie "Fort Boyard". A przy tym byłam zakochana we francuskiej wersji tego programu. Fascynowało mnie też samo miejsce, twierdza oblana ze wszystkich stron falami oceanu. I w końcu sama tam trafiłam. A w programie "Gwiazdy tańczą na lodzie" znalazłam się, bo pomyślałam, że to jedyna szansa, by tak dobrze nauczyć się jazdy na łyżwach. Wcześniej trochę jeździłam, ale to było dziecięce kręcenie się w kółko. Ochraniacze czasem sobie nie radziły z ilością kontuzji, było sporo siniaków, ale w sumie nic poważnego. Za to satysfakcja z piruetów i salt - bezcenna."
"Lubię wyzwania!" - dodaje na zakończenie.