Reklama

Jacek Szczerba: Nadal nie wiem, kto dostał Oscara

​Nadal nie wiem, kto dostał Oscara. Czuję się, jakbym wyszedł z filmu i nie wiedział, kogo zabito na końcu - powiedział dziennikarz Jacek Szczerba. Jego zdaniem uznanie "Moonlight" za najlepszy film to "dziwna i zaskakująca decyzja jak na Hollywood, które znamy".

​Nadal nie wiem, kto dostał Oscara. Czuję się, jakbym wyszedł z filmu i nie wiedział, kogo zabito na końcu - powiedział dziennikarz Jacek Szczerba. Jego zdaniem uznanie "Moonlight" za najlepszy film to "dziwna i zaskakująca decyzja jak na Hollywood, które znamy".
Fred Berger i Mahershala Ali - dla kogo w końcu ten Oscar? /Christopher Polk /Getty Images

Tegoroczna gala wręczenia nagród amerykańskiej Akademii Filmowej odbyła się w nocy z niedzieli na poniedziałek w Los Angeles. Oscara dla najlepszego filmu otrzymał "Moonlight" w reżyserii Barry'ego Jenkinsa. Podczas wręczania statuetki doszło do zamieszania; wręczający ją Warren Beatty i Faye Dunaway mylnie odczytali tytuł zwycięskiego filmu, jako laureata podając "La La Land" Damiena Chazelle'a.

"Nie wiadomo, czy ta pomyłka to żart, zwłaszcza że cała ceremonia była grana na dwie nuty: na poważnie i politycznie oraz na żartobliwie" - zauważył Szczerba.

Reklama

Zdaniem dziennikarza prowadzący - komik Jimmy Kimmel - był bardzo dowcipny i "potrafił te dwie rzeczy ze sobą poplątać". "Jestem skonsternowany. Dalej nie wiem, czy 'Moonlight' wygrało - zwłaszcza że mniejsze nagrody prowadziły do 'La La Landu'. Wszyscy przez szereg kolejnych nagród dla filmu Chazelle'a - za muzykę, piosenkę, scenografię, rolę Emmy Stone - spodziewali się, że to właśnie 'La La Land' dostanie Oscara. Wszystko prowadziły do tej ostatniej nagrody" - podkreślił. "Potem się okazało, że to jednak nieprawda. Nie jestem niczego pewien. Tym bardziej, że znam to tylko z przekazu telewizyjnego" - skomentował.

"Podczas ceremonii starano się wszystkich zadowolić. To było sprawiedliwe wobec Afroamerykanów, którzy byli niby skrzywdzeni w poprzednich latach, a teraz dostali nagrody drugoplanowe. Film ambitny, czyli 'Manchester by the Sea', dostał Oscary z kolei za scenariusz i za rolę Casey'a Afflecka. Prócz tego 'Moonlight', 'La La Land'. Wszyscy mają powody do radości, chociaż ta radość została w nieszczęśliwy sposób przedstawiona; ogłoszona" - dodał Szczerba. "Finał przesłonił wszystko" - podkreślił.

W jego opinii pomyłka była trochę anarchistyczna, ponieważ - jak przypomniał - Warren Beatty i Faye Dunaway wręczali tę ostatnią nagrodę w rocznicę powstania filmu "Bonnie i Clyde", w którym grali główne role. "Było trochę tak, jakby gangsterzy wkroczyli na ceremonię i tam coś namieszali" - skomentował.

"Jestem tym skonfundowany. Nie wiem, jak mam się do tego odnieść. To wydaje mi się nieprawdziwe. Nie do końca wierzę, że jest tak, jak rzekomo jest. Czuję się, jakbym wyszedł z filmu i nie wiedział, kogo zabito na końcu. To otwarty film, który muszę przemyśleć" - podkreślił. "Może powinienem poszukać w tej ceremonii elementów, które będą zapowiadały, co stanie się na końcu? Może tam jest jakaś logiczna konsekwencja? Może mam powidoki? Może jutro Akademia ogłosi komunikat, który wszystko przewróci do góry nogami? Tego też nie można wykluczyć. Czuję się całkowicie zbity z tropu" - dodał.

Szczerba pytany, czy to dobrze, że Oscara dostał "Moonlight", a nie "La La Land", odpowiedział, że to "na tyle różne filmy, że nie można ich porównywać". "Nie mam wielkich pretensji względem Oscarów, ponieważ uważam, że to jest impreza handlowa. W Hollywood tworzy się filmy artystyczne, ale przede wszystkim takie, na których się zarabia. Tym się zajmują prywatne przedsiębiorstwa rozrywkowe, a nie publiczne instytucje, które mają misję kształcenia ludzi. 'La la Land', które zarobiło 320 mln dolarów wobec 20 mln 'Moonlightu' to nic. Wydawałoby się, że 'Moonlight' to nie jest okręt flagowy, by promować amerykańskie kino - a jednak okazało się, że może nim być. Jest to dziwne i zaskakujące jak na Hollywood, które znamy" - skomentował.

"To środowisko bardzo ostrożne, stonowane, które nikomu nie chce się narazić i awangardę docenia pięć sezonów później - po tym, jak ta już dawno przebrzmiała. Decyzja o najlepszym filmie była odważna, ale ogłoszona w dziwny sposób. Nigdy bym się nie spodziewał, że 'Moonlight' - pomimo tego, że jest dobrym filmem - może dostać najważniejszą nagrodę kosztem 'La La Land'" - dodał.

Nagrody aktorskie dla Emmy Stone, Violi Davis i Mahershala Ali były wręczone - według Szczerby - "bez niespodzianki". "Chazelle został słusznie nagrodzony za reżyserię, podobnie jak Kenneth Lonergan za scenariusz oryginalny" - skomentował.

Krytyk pozytywnie odniósł się do nagrody za pierwszoplanową rolę męską, którą otrzymał Casey Affleck. "Aktor dostał ją słusznie, za dobrą rolę, chociaż Affleck zawsze tak gra - a właściwie nie gra, bo jest bardzo minimalistyczny. W 'Manchester by the Sea' idealnie wpasował się w człowieka, który jest po wielkim wstrząsie i albo nie mówi nic, albo wybucha agresją. On jest do takich ról stworzony, bo sam jest nieporadny, kiedy wychodzi na scenę. To aktorstwo, sposób bycia bliski aktorowi" - powiedział.

Ceremonia, jak ocenił, była w tym roku dość ciekawa w porównaniu do poprzednich. "Wydarzyło się kilka rzeczy, które do tej pory się nie zdarzały. Nie wiadomo, czy to było reżyserowane, ale w pewnym momencie otwarto drzwi i do teatru weszli ludzie z autobusu, którym rzekomo jeździli, by oglądać Hollywood. Może to była ustawka, nie wiem, wyglądało na autentyk. Byli normalnie ubrani, mieli smartfony, zaczęli się witać z gwiazdami. To było jakieś pomieszanie z poplątaniem. Było niby spontaniczne, niby zaskakujące - ale podkreślam: 'niby'" - powiedział dziennikarz, którego zdaniem cukierki zrzucane z sufitu w pewnym momencie gali stały się wręcz "przesadnie dowcipne".

Szczerba zwrócił także na - obecne na Oscarach co roku - "momenty nostalgiczne". W tym roku jednym ze wspomnianych w specjalnym, okolicznościowym klipie - obok m.in. Zsy Zsy Gabor i Carrie Fisher - był zmarły w zeszłym roku Andrzej Wajda.

Na Oscarach - zdaniem Szczerby - było "tylko trochę" polityki. Wśród ważniejszych akcentów dziennikarz wymienił m.in. Oscara za film nieanglojęzyczny dla "Klienta" Irańczyka Asghara Farhadiego; komentarz wręczającego nagrodę Gaela Garcii Bernala z Meksyku, który powiedział, że "jest przeciwko wszelkim murom" oraz żartowanie sobie z Donalda Trumpa. "To wszystko jest niewyklarowane, chaotycznie nerwowe. Trochę to w lewo, trochę w prawo. Nie wiadomo, jest jaki tego główny kierunek. Wszystko było zaskakująco różne, dotknięto wszystkich kolorów, wszystko się pojawiło na tej gali" - powiedział Szczerba. "Może to dobrze, bo różnorodność została doceniona?" - podkreślił.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2017
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy