Reklama

Happy endu nie będzie

Paweł Małaszyński zdradził, że druga seria serialu "Twarzą w twarz" raczej nie skończy się happy endem. Można za to liczyć na trzecią część, bo podobno od samego początku serial planowany był jako trylogia.

"Widzowie, którzy spodziewają się happy endu, jak w pierwszej części serialu, mogą być zawiedzeni" - powiedział magazynowi "Świat seriali", Paweł Małaszyński, odtwórca głównej roli - "Tym razem nie będzie uśmiechów na twarzach głównych bohaterów i pozytywnego zakończenia. Rodzina Waszaków pożegna się z fanami serialu w dramatycznych okolicznościach" - zdradza aktor.

Ale jak zapewnia, producenci pozostawili uchyloną furtkę do kolejnych odcinków.

"W końcu losy Waszaków muszą zostać wyjaśnione!".

Reklama

I choć wiadomo już, kto jest dobry, a kto zły, to Małaszyński zdradził, że "ciekawe będą okoliczności, w jakich widzowie zobaczą swoich ulubieńców".

"Nie mogę zdradzić, kto jeszcze zginie i okaże się kimś innym, ale zapewniam, że nie zabraknie nieoczekiwanych zwrotów akcji!".

Aktor zdradził też, która scena najbardziej zapadła mu w pamięć. Okazało się, że najtrudniejsze były dla niego te, w których miał z Magdaleną Walach grać zrozpaczonych rodziców.

"Najbardziej zapamiętałem tę, gdy Wiktor dowiaduje się, że jego żona w pewien sposób przyczyniła się do porwania Tomka" - opowiada - "Pracowaliśmy nad nią wiele godzin, bo bardzo nam zależało, żeby nie przekroczyć granicy między wiarygodnością i śmiesznością".

I przyznaje, że nie było to proste.

"Zresztą, to często powtarzam, w moim zawodzie nie ma łatwych scen".

A ze wspomnianej, trudnej sceny i tak nie był zadowolony.

"montowałbym tę scenę inaczej. To chyba zboczenie zawodowe" - dodaje.

Świat Seriali
Dowiedz się więcej na temat: Paweł Małaszyński | Paweł | Hours | widzowie | Twarzą w twarz | Happy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy