Reklama

Fidel Castro na Oscarach!

Amerykański dokumentalista Michael Moore twierdzi, że obecność Fidela Castro na gali wręczenia Oscarów z pewnością podniosłaby oglądalność ceremonii.

Kontrowersyjny filmowiec nominowany jest w tym roku w kategorii "najlepszy film dokumentalny" za "Sicko" - w którym, by ośmieszyć amerykański system zdrowia, udaje się na Kubę celem przeprowadzenia "analizy porównawczej".

Szukając na Kubie opieki dla ofiar zamachu na World Trade Center reżyser spotkał się z ciepłym przyjęciem w szpitalach Hawany, gdzie amerykańscy pacjenci otrzymali opiekę medyczną, o którą na próżno zabiegali w USA.

Mający coraz większe kłopoty ze zdrowiem 81-letni Fidel Castro ogłosił w tym tygodniu, że rezygnuje z prezydenckiego fotela.

Reklama

"To świetna informacja, gdyż już od jakiegoś czasu zastanawiałem się, jak sprowadzić Fidela na ceremonię wręczenia Oscarów. Kiedy już zrezygnował z rządzenia Kubą, nie widze problemu, by przyleciał do Los Angeles i był moim gościem na oscarowej gali" - żartobliwie powiedział Moore.

"Mógłby nawet pokusić się o przemówienie. Jeśli tylko nie trwałoby pięć godzin... mówię Wam, skradłby całą widownię!" - dodał amerykański reżyser.

'Gdybym mógł porozmawiać z producentem Oscarów Gilem Catesem, kto wie, może załatwiłbym mu nawet taneczny występ na początku ceremonii?" - Moore nie tracił dobrego humoru.

Stracić może go dopiero w nocy z 24 na 25 lutego. Obok "Sicko" do Oscara w kategorii najlepszego filmu dokumentalnego pretendują także "No End in Sight", "Operation Homecoming: Writing the Wartime Experience", "Taxi to the Dark Side" i "War/Dance".

Odwiedź raport specjalny OSCARY 2008.

Guardian
Dowiedz się więcej na temat: Oscary | moore | Fidel Castro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy