Reklama

Fenomen Miley Cyrus

Miley Cyrus, urodzona siedemnaście lat temu w Nashville gwiazda telewizji, muzyki i kina żyje w blasku reflektorów, ale - jak sama mówi - zależy jej nie tylko na tym, by pozostać opanowaną i skoncentrowaną na swoich celach, ale też na przekazywaniu dobrych emocji innym.

- Ludzie nie dbają o swoje samopoczucie - wyjaśnia mi Miley. Rozmawia ze mną przez telefon, siedząc w pokoju hotelowym w Los Angeles. - A dla mnie pozytywne wibracje są bardzo istotne. Staram się wysyłać światu pozytywny przekaz. Zdaję sobie sprawę, że może brzmi to naiwnie, ale wydaje mi się, że dobra aura, opanowanie i spokój w pierwszym kontakcie z ludźmi są ważne. Chodzi o to, by inni czuli się komfortowo w twoim towarzystwie. Chcę po prostu być odbierana jako osoba przystępna, która poprawia humor innym - dodaje.

Najwyraźniej tak właśnie postrzega Miley pięć milionów widzów, którzy co tydzień włączają odbiorniki telewizyjne, by śledzić losy granej przez nią tytułowej bohaterki serialu "Hannah Montana", emitowanego przez Disney Channel - nie wspominając już o nabywcach jej płyt i tych, którzy oglądają ją na dużym ekranie. Jak wyliczył magazyn Forbes, to właśnie ci wierni fani wywindowali w 2009 roku zarobki panny Cyrus do niebotycznej kwoty dwudziestu pięciu milionów dolarów.

Reklama

Ma 17 lat i miliony fanów

Tymczasem trwają zdjęcia do czwartego i ostatniego sezonu cyklu, co sprawia, że młoda aktorka szuka sposobów na wyjście poza radosne dźwięki i konwencję optymistycznej komedii, z którą utożsamiano ją do tej pory. Pierwszym krokiem na tej drodze jest jej nowy film pełnometrażowy, "Ostatnia piosenka", który do amerykańskich kin wejdzie już 31 marca.

Scenariusz filmu napisał specjalnie dla Miley autor licznych bestsellerów, Nicholas Sparks ("Ostatnia piosenka" to zarazem jego najnowsza powieść). Cyrus gra w nim rolę nastoletniej Veroniki "Ronnie"Miller, mieszkającej w Nowym Jorku córki rozwiedzionych rodziców. Pewnego dnia matka dziewczyny postanawia wysłać ją na wakacje do ojca (Greg Kinnear), który po rozstaniu z rodziną wyprowadził się do nadtlantyckiego kurortu w stanie Georgia. Początkowo nieszczęśliwa i pełna żalu, Veronica zrzuca pancerz, odkrywając wspólnie z ojcem łączącą ich miłość do muzyki i zakochując w swoim rówieśniku (w tej roli Liam Hemsworth, prywatnie chłopak Miley).

- To coś zupełnie innego, niż "Hannah Montana" - deklaruje Sparks. - Bohaterka "Ostatniej piosenki" przeżyła rozwód rodziców, a jej życie w Nowym Jorku upływa w o wiele szybszym tempie. Jej matka decyduje się jednak wysłać ją do Georgii, by mogła spędzić lato z ojcem?

Sparks wyjaśnia, że inicjatorką projektu była Miley. Poprzednie filmy, w których powstawaniu pisarz brał czynny udział, powstały na podstawie jego już istniejących powieści - by wymienić chociażby "Pamiętnik" z 2004 roku czy wyświetlany obecnie obraz "Wciąż ją kocham". - Usłyszałem od jej agentów, że uwielbia moje książki. Zapytano mnie również, czy miałbym coś dla niej - wspomina. - Nie miałem nic gotowego, ale miałem pewien pomysł?

Wkrótce Sparks spotkał się z Cyrus, jej rodzicami i przedstawicielami wytwórni Disneya. Podczas rozmowy zaprezentował im projekt powieści, którą chciał napisać - powieści, która następnie mogłaby zostać zaadaptowana na potrzeby filmu.

- Zapytałem Miley i jej rodziców, czy życzą sobie wprowadzenia jakichkolwiek zmian do fabuły. Zgłosili dwie uwagi. Było to tyle, co nic; nie potrzebowałem nawet jednego dnia, by dokonać przeróbek.

Miley Cyrus podkreśla, że bliska współpraca z pisarzem już na tak wczesnym etapie projektu stała się dla niej źródłem wielkich emocji. - Wspaniałe było to, że mogłam zadawać pytania dotyczące mojej bohaterki osobie, która wiedziała o niej wszystko.

- Miley istotnie zadawała mi mnóstwo pytań - potwierdza Sparks. - Bardzo chciała, aby była to pamiętna rola w jej karierze. Uznała ją za prawdziwe aktorskie wyzwanie.

Udany mariaż filmu ze sceną

Cyrus jest oczywiście znana na całym świecie głównie dzięki roli Miley Stewart, której alter ego to nastoletnia gwiazda rocka, Hanna Montana. Na nowe odcinki cyklu telewidzowie będą musieli poczekać do 2011 roku, ale młoda aktorka już dziś spogląda na swoją przygodę z serialem z uczuciem zabarwionym nostalgią, zwracają się jednocześnie w kierunku dużego ekranu. - Kocham ten serial za to, że pozwolił mi dotrzeć do tak wielu ludzi - tłumaczy. - Ale moją prawdziwą pasją jest kino.

Miley pofolgowała już swojej pasji rolą w pełnometrażowym obrazie "Hannah Montana: Film" (2009) i udziałem w animowanej produkcji "Piorun" (2008), w której użyczyła głosu postaci Penny. Niedługo będzie można podziwiać ją w drugoplanowej roli w drugiej części "Seksu w wielkim mieście".

Równolegle rozwija się muzyczna kariera nastolatki. Album "Meet Miley Cyrus" z 2007 roku zadebiutował na pierwszym miejscu zestawienia Billboardu, podobnie zresztą jak jego następca, wydany rok później "Breakout".

Wszystko to, podkreśla Miley, to jedynie środki do celu. - Moim nadrzędnym celem jest kreowanie pozytywnych wzorców dla dzieciaków. Chcę, żeby ludzie wynieśli coś dobrego z produkcji z moim udziałem, żeby dzięki nim poczuli się lepiej. Może jakaś wypowiedź mojej bohaterki poprawi im humor w ciężkim dla nich dniu?

Drugą stroną tego medalu jest jednak presja związana z godzeniem praw młodości ze statusem wzoru do naśladowania.

Niełatwo być idolem

- Bywa ciężko - przyznaje panna Cyrus. - Za każdym razem, gdy zdarzy ci się popełnić błąd, zastanawiasz się, ile osób to zauważyło. Nie wolno mi też być w złym humorze, a przecież jestem człowiekiem. Zdarza mi się zarówno wstawać lewą nogą, jak i błądzić. Nie mogę ukryć faktu, że jestem istotą ludzką. Przyznaję się do tego i mam świadomość, że jest to absolutnie normalne. Nie jestem doskonała, ale ze wszystkich sił staram się dążyć do tej doskonałości.

Oznacza to między innymi unikanie obecności na łamach tabloidów - z powodów, dla których zazwyczaj trafiają na nie inne nastoletnie gwiazdy. Nie ma mowy o wybrykach pod wpływem alkoholu, narkotykach, toksycznych związkach czy kłótniach z rodzicami.

- Udaje mi się to dzięki zachowywaniu silnej więzi z przyjaciółmi i rodziną - mówi Cyrus. - Jestem też trochę hipiską w tym sensie, że moje ciało i duch są ze sobą zespolone. Rozumiesz, o co mi chodzi? Staram się dbać o komfort psychiczny i o zdrowie fizyczne, uważając, by nie forsować swojego organizmu, którego wytrzymałość ma przecież granice.

Największym problemem, z jakim się boryka, jest wyczerpania. - Trzeba wiedzieć, kiedy przychodzi taki moment, kiedy trzeba wyhamować i powiedzieć sobie: "hej, czas na przerwę!" Cały czas nad tym pracuję.

Zmęczenie to problem wielu nastolatków, ale siedemnastoletnia Miley doświadcza nieraz takiego wyczerpania, jakie zapewne nigdy nie stanie się udziałem większości jej rówieśników.

"Miley" jak "Smiley"

Destiny Hope Cyrus - bo tak naprawdę nazywa się młoda gwiazda - jest córką piosenkarza country Billy'ego Raya Cyrusa i jego żony Leticii Finley. Dzieciństwo spędziła na rodzinnej farmie położonej nieopodal Nashville. Już wtedy rodzeństwo nazywało ją "Smiley" (ang. "uśmiech", "buźka" - przyp. tłum.) ze względu na jej wesołe usposobienie. Z czasem przydomek ten został skrócony do "Miley".

Chociaż panna Cyrus niewątpliwie odziedziczyła po ojcu wokalne predyspozycje, w jej życiu najpierw pojawiło się aktorstwo. W wieku dziewięciu lat zaczęła pobierać stosowne lekcje, które w 2001 roku zaowocowały telewizyjnym debiutem w serialu "Doc"(występował w nim również jej ojciec). Jej pierwszym filmem fabularnym była "Duża ryba" 92003) w reżyserii Tima Burtona.

Miała dwanaście lat, kiedy zgłosiła się na casting do nowego serialu Disney Channel, zatytułowanego "Hannah Montana". Ubiegała się o rolę najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki, tymczasem producenci dostrzegli w niej idealną Hannah. Z dnia na dzień Cyrus zyskała status nastoletniego objawienia. Od tego czasu żyje w szalonym tempie.

- Tak do końca nie wiem, skąd czerpię energię - śmieje się moja rozmówczyni. - Wiem jednak, że mam ją w sobie od zawsze. Aktorstwo to coś, czym zawsze chciałam się zajmować.

- Nigdy nie przerażały mnie wyzwania. Lubię stawiać czoła problemom, nie stosując żadnych uników. Dotyczy to nie tylko mnie samej; w taki sam sposób zachowuję się też, kiedy moi przyjaciele mają kłopoty. Potrafię zmierzyć się ze wszystkim.

Nie jest pracoholiczką - co to, to nie. Cyrus podkreśla, że zawsze znajduje czas na świętowanie swoich sukcesów, i bynajmniej nie żyje od jednego projektu do drugiego.

- Doceniam to, co mam - mówi młoda aktorka. - Nie chcę, by kiedykolwiek pomyślano, że pewne rzeczy traktuję jako coś, co mi się należy. Kocham to, co robię, i nie wyobrażam sobie, że mogłabym czuć jeszcze większą radość z powodu tego, jak ułożyło się moje życie. Miałam wielkie, wielkie szczęście.

Innymi słowy, Miley czuje pozytywne wibracje. - W każdej chwili życia staram się myśleć o wszystkich dobrych rzeczach, które mnie spotkały. Przypomina to pod wieloma względami disnejowską baśń. Mam też świadomość, że nie można być wiecznie na szczycie. Dlatego trzeba dziękować za to, co otrzymaliśmy.

Z filmowymi ambicjami Miley zdawała się harmonizować jej obecność na tegorocznej Oscarowej gali. Nastoletnia gwiazda podkreśla, że nie była to tylko kolejna impreza w towarzystwie sławnych i bogatych.

- Naprawdę czułam się jak dziewczyna, która na jedną noc zostaje księżniczką - mówi. - Czasami zresztą tata nazywa mnie "Kopciuszkiem" - ale to wtedy, kiedy mam brokatowy makijaż.

Po tych słowach Miley Cyrus wybucha śmiechem. - Wydaje mi się, że już jako mała dziewczynka chciałam być księżniczką!

Cindy Pearlman

"New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: aktorka | nashville | Miley Cyrus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy