Reklama

"Blue Jasmine": Allen przezwycięża kryzys

"Blue Jasmine" to najpiękniejsze spotkanie z twórczością Woody'ego Allena co najmniej od czasów "Wszystko gra".

Oto bowiem umywający ręce od aktualności społeczno-politycznych twórca nagle zmierzył się z ekonomicznym kryzysem, który zrestrukturyzował finansową elitę Stanów Zjednoczonych. W filmowym uniwersum za machlojki giełdowe mąż Jasmine ląduje w więzieniu, gdzie popełnia samobójstwo. Państwo czyści konta i szafy kobiety do cna, ją samą zostawiając na pastwę mieszkającej w San Francisco ubogiej siostry. Nie byłby Allen Allenem, gdyby przymusowa deklasacja bohaterki nie stała się pretekstem do wytknięcia przywar próżniaczych i głupiutkich przedstawicieli klasy wyższej. Z drugiej strony, w "Blue Jasmine" ironia i uszczypliwości są niecodziennie bolesne. Więcej tu goryczy niż dobrego humoru, refleksje wyjątkowo biorą górę nad bezlitosną krytyką.

Reklama

Tradycyjnie, Allen i tym filmem oddaje hołd klasykom. Są tu nawiązania i do "Pani Bovary" Gustava Flauberta, i do "Tramwaju zwanego pożądaniem" Tennesseego Williamsa, i do "Lamparta" Giuseppe Tomasiego di Lampedusy. Do ekranizacji dwóch ostatnich "Blue Jasmine" najbliżej ideowo. Allen pokazuje bowiem klęskę pewnej klasy, zmierzch jej świetności. O ile o świetności w ogóle można mówić, wszak nowojorczyk rozlicza raczej swoich bohaterów z ich bezużyteczności - zarówno społecznej, jak i intelektualnej.

Z jego perspektywy ci nowi arystokraci nie mają nic wspólnego ze swoimi XIX-wiecznymi odpowiednikami. Bez dziedzictwa, tradycji i etykiety są w stanie przestrzegać jedynie żałosnych konwenansów; ich wiedza ogranicza się do tego, w jakie "metki" się ubrać i jak ukryć przed żoną rozliczne kochanki.

I chociaż tytułowa Jasmine, perfekcyjnie zagrana przez Cate Blanchett, zalicza się w poczet tej pożałowania godnej grupy społecznej, Allen w ostatecznym rozrachunku pochyla się nad swoją bohaterką. Ciężko ją doświadcza, bezlitośnie obśmiewa, ale i tak decyduje się postawić na jej dobrą stronę. Bo Jasmine naprawdę w cały ten system uwierzyła: w naturalny ciąg przyczynowo-skutkowy miłości i pieniędzy, w bajkową wizję życia z torebką Gucciego na ramieniu. Pod tym kątem dramat bohaterki, jej rozczarowanie światem z kolorowych magazynów, koresponduje z dramatem Emmy Bovary z powieści Flauberta. Jasmine mogłaby powtórzyć za nią: "Pomyliłam się więc", a francuski realista dopisać: "Myślała i starała się dociec znaczenia słów: szczęście, namiętność, upojenie. Słów, które tak pięknie brzmiały w książkach".

W filmie Allena te słowa brzmią co najwyżej śmiesznie, gdzie im tam do piękna. W odróżnieniu od samego filmu, w ostatnim czasie w twórczości nowojorczyka najpiękniejszego. Chociaż - nie czarujmy się - w minionej dekadzie nie było to szczególnie trudne.

8/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Blue Jasmine", reż. Woody Allen, USA 2013, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 23 sierpnia 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Blue Jasmine
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy