Reklama

Bezwstydny aktor i serial

Zastanawiałem się, jak wyglądałaby moja kariera, gdybym był faktycznie przystojny. Miło byłoby grać przysłowiowe pierwsze skrzypce, przekonać się, jak to jest. Jestem jednak na tyle inteligentny, by wiedzieć, że taka sytuacja wiąże się też z pewnymi obciążeniami - przyznaje William H. Macy, który w serialu "Shameless" ("Bezwstydny") gra zapijaczoną głowę sześcioosobowej rodziny.

Smętny, ekscentryczny wygląd Macy'ego, i jego daleka od wyrzeźbionej sylwetka, być może skutecznie bronią mu dostępu do grona gwiazd pierwszego planu. Nie przeszkodziły mu jednak w zgromadzeniu na swoim koncie imponującej kolekcji oryginalnych nieudaczników.

Aktor jest prawdopodobnie najlepiej znany z roli, która przyniosła mu nominację do Oscara - zdesperowanego sprzedawcy aut z Minnesoty, planującego porwanie własnej żony w wyreżyserowanym przez braci Coen filmie "Fargo" (1996). Dał się jednak poznać widzom także dzięki kreacjom w kilkudziesięciu innych niezależnych produkcjach - a wielu jego wyższych i "ładniejszych" kolegów nigdy nie będzie mogło się poszczycić tak długą i obfitującą w sukcesy karierą.

Reklama

W stronę szklanego ekranu

Teraz 60-letni Macy zwraca się w kierunku małego ekranu. W "Shameless" - nowym serialu stacji Showtime, utrzymanym w konwencji mrocznej komedii - zagra "teoretyczną" głowę licznej i wysoce dysfunkcyjnej rodziny.

Problem jego bohatera polega na tym, że potrzebuje on wszelkiej pomocy, jakiej tylko są w stanie udzielić mu jego dzieci (amerykański serial jest adaptacją brytyjskiego pierwowzoru o tym samym tytule - przyp. tłum.).

- To szokująca produkcja - entuzjazmuje się Macy, którego pytam o jego nowy projekt podczas rozmowy telefonicznej. - W całej ofercie telewizyjnej nie ma niczego podobnego. Nigdzie czegoś takiego nie widziałem!

To, że Macy poświęci się telewizyjnemu serialowi, nie było wcale takie oczywiste - do tej pory całkiem nieźle zarabiał przecież na życie, grając wrażliwych, z trudem wiążących koniec z końcem facetów w filmach długometrażowych i telewizyjnych. (...)

Dlaczego więc, zważywszy na jego dotychczasową karierę, związał się z serialem? - pytam.

- Rynek filmów niezależnych zwolnił tempa - szczerze odpowiada aktor.

- To naprawdę bolesne. Półtora roku temu podjąłem decyzję o zrobieniu jakiegoś serialu, i zacząłem rozglądać się za dobrą propozycją. "Shameless" było jak dar niebios.

Jak się później okazało, produkcję "Shameless" powierzono Johnowi Wellsowi, który zasłynął jako twórca "Ostrego dyżuru" (1994 - 2009). Macy pracował zresztą z Wellsem na planie tego właśnie serialu, wcielając się w szefa oddziału wypadków nagłych, dr. Davida Morgensterna, w trzydziestu odcinkach zrealizowanych w latach 1994 - 1998.

Głowa rodziny?

Bohater, którego Macy kreuje w "Shameless", w niczym nie przypomina jednak nieziemsko kompetentnego Morgensterna. Frank Gallagher to alkoholik borykający się z problemami finansowymi - w dodatku porzucony przez żonę, w związku z czym opieka nad liczną gromadką potomstwa Gallaghera przypada najstarszej córce (granej przez Emmy Rossum).

Niemal w każdej scenie serialu Frank jest pijany, co potencjalnie stanowi spory problem - mówi Macy.

- Jako że Frank tak często znajduje się w stanie upojenia alkoholowego, istnieje niebezpieczeństwo, że będziesz się świetnie bawił na planie, ale w drodze do auta przypomnisz sobie, że właściwie to zapomniałeś o odegraniu sceny. Ten cel trzeba mieć cały czas na uwadze.

Za każdym razem, kiedy Macy mówi o aktorstwie, wraca do swojej scenicznej współpracy z dramatopisarzem Davidem Mametem, którego wpływ był najwyraźniej jednym z czynników kształtujących jego życie.

Szkoła Mameta

- Do aktorstwa zacząłem podchodzić na poważnie wtedy, kiedy spotkałem Mameta - wyznaje.

- Można powiedzieć, że nauczył mnie on wszystkiego, co wiem o tym zawodzie.

Rady, jakich udzielił mu Mamet, dotyczyły między innymi tego, jak radzić sobie z uczuciem niepewności - co akurat okazało się szczególnie pomocne w przypadku Macy'ego, od czasów dzieciństwa nękanego przez dotkliwy brak pewności siebie.

- Mamet miał w zwyczaju powtarzać, że poczucie, że jesteś podróbką, że brak ci talentu lub przygotowania, nigdy nie odejdzie - wspomina.

- Taki już los aktora. Dobrzy artyści umieją to zaakceptować i iść naprzód pomimo tego uczucia. Natomiast wtedy, kiedy czujesz się komfortowo i uważasz, że jesteś dobrze przygotowany, prawdopodobnie robisz coś nie tak.

Teatr i narkotyki

Od 28 lat głównym źródłem emocjonalnego wsparcia dla Macy'ego jest jego żona, aktorka Felicity Huffman. Poznali się, gdy ona była jego studentką w Atlantic Theater Company, nowojorskiej trupie teatralnej założonej przez Macy'ego i Mameta. Para żyła razem w nieformalnym związku przez 15 lat, zanim w 1997 r. zdecydowała się na ślub ("Nie chcieliśmy się spieszyć" - żartuje William). Trzy lata później, mając na karku pięćdziesiątkę, Macy po raz pierwszy został ojcem.

Dziś małżonkowie są rodzicami dwóch córek, z których jedna ma dziesięć, a druga osiem lat.

Urodzony w Miami aktor wczesne dzieciństwo spędził w Georgii. Kiedy miał dziewięć lat, rodzina przeprowadziła się do Cumberland w stanie Maryland. Jak wspomina, jego południowy akcent sprawiał, że czuł się tam nieswojo. Ale kiedy jako nieśmiały nastolatek wykonał nieco nieprzyzwoitą piosenkę podczas szkolnego konkursu talentów, od razu zdobył popularność.

- Byłem oryginałem, który z dnia na dzień stał się gwiazdą szkolnych korytarzy - wspomina aktor.

- To wydarzenie zmieniło właściwie wszystko. Zdałem sobie sprawę, że kocham występować. Wkrótce też zrozumiałem, że jest to być może jeden z niewielu talentów, na których naprawdę mogłem polegać.

- Byłem kiepskim uczniem - kontynuuje.

- Chciałem być weterynarzem, ale wiedziałem, że nigdy nie sprostam uczelnianym wymaganiom. Tak więc do tej branży zawiódł mnie sukces w szkolnych przedstawieniach i porażka na każdym innym polu.

W Goddard College, który Macy określa mianem szkoły dla "alternatywnych hippisów", przyszły aktor zgłębiał techniki gry teatralnej i eksperymentował z LSD.

- Co to za "odjechany" narkotyk! - mówi dzisiaj.

- Nieźle po nim odbija. W sumie to raczej niebezpieczna rzecz. Nigdy nie przydarzył mi się tak zwany "zły trip". Rany, ależ to by było nudne - dwanaście godzin bez żadnego ubawu!

Po ukończeniu college'u Macy przez dziesięć lat występował na deskach chicagowskich teatrów. W tym czasie - a dokładnie, w 1972 r. - założył, wspólnie z Mametem i scenarzystą Stevenem Schacterem, zespół teatralny St. Nicholas Theater Company.

Po przeprowadzce do Nowego Jorku przez kolejnych dziesięć lat grał w sztukach teatralnych, ale utrzymywał się głównie dzięki zleceniom telewizyjno-reklamowym - w szczególności użyczając swojego głosu jako lektor. (...)

Udział w "Shameless" oznacza, że Macy nieprędko wróci na teatralne deski. Aktor przyznaje, że tęskni za sceną. Ostatni raz występował na niej dwa lata temu - była to wystawiana na Broadwayu sztuka "Speed-the-Plow" (1988) Mameta - zastępując Jeremy'ego Pivena.

- Byłem spanikowany - wspomina - ponieważ odbyłem zaledwie kilka prób! Nigdy więcej nie chcę nikogo zastępować.

William H. Macy przyznaje, że ma kilka dziwactw. Chociażby to dotyczące koloru markera, którym podkreśla swoje kwestie w scenariuszu - musi to być kolor żółty i żaden inny. Taśma zabezpieczająca zatrzask spinający kartki scenariusza musi być niebieska. Fiksacje te przypisuje aktorskiej doli.

- Profesja, dzięki której zarabiamy na życie, jest ryzykowna i dosyć straszna - mówi aktor.

- Dlatego tak lubimy wszystko to, co możemy kontrolować, ponieważ w naszym życiu tak często stykamy się z niewiadomą.

Jane Wollman Rusoff

New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy