Reklama

Artur Zaborski: Oscar dla "Moonlight" to wielkie wydarzenie

Oscar dla najlepszego filmu dla "Moonlight" to wielkie wydarzenie, w jakiś sposób rehabilitujące Akademię za dotychczasowe zaniechania w nominowaniu czarnoskórych twórców - ocenił dziennikarz filmowy Artur Zaborski.

Oscar dla najlepszego filmu dla "Moonlight" to wielkie wydarzenie, w jakiś sposób rehabilitujące Akademię za dotychczasowe zaniechania w nominowaniu czarnoskórych twórców - ocenił dziennikarz filmowy Artur Zaborski.
Twórcy filmu "Moonlight" świętują sukces na oscarowej gali /Kevin Winter /Getty Images

Tegoroczna gala wręczenia nagród amerykańskiej Akademii Filmowej odbyła się w nocy z niedzieli na poniedziałek w Los Angeles. Oscara dla najlepszego filmu otrzymał "Moonlight" w reżyserii Barry'ego Jenkinsa.

Podczas wręczania statuetki doszło do zamieszania; wręczający ją Warren Beatty i Faye Dunaway mylnie wyczytali tytuł zwycięskiego filmu, jako laureata podając "La La Land" Damiena Chazelle'a.

"Na pewno nikt nie spodziewał się takiego zamieszania w finale. Czegoś podobnego w historii Oscarów jeszcze nie było. Wszyscy próbujemy dopisać temu wydarzeniu jakieś dodatkowe znaczenie, doszukać się w nim czegoś ukrytego. Pojawiają się nawet sugestie, że jest to być może wyjątkowo nietrafiony żart prowadzącego Jimmy'ego Kimmela. Jeśli faktycznie była to zwykła pomyłka, to zapamiętamy dzięki niej tę galę Oscarów na długo" - powiedział PAP dziennikarz filmowy Artur Zaborski, komentując tegoroczną uroczystość wręczenia Oscarów.

Reklama

Zwrócił także uwagę, że w poprzednich latach Akademia krytykowana była za pomijanie w nominacjach czarnoskórych twórców. "W tym roku Akademia się zrehabilitowała. W trakcie trwania gali, gdy wiedzieliśmy już, że Oscary otrzymali Mahershala Ali, w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy, i Viola Davis w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa, ale także twórcy filmu dokumentalnego 'O. J. Made in America', wydawało nam się, że te nagrody dla czarnoskórych twórców zostały już wręczone. Coś się z Hollywoodem wydarzyło, że czarni twórcy zostali wreszcie uhonorowani i gala nie jest już zdominowana przez białych filmowców. Cały czas mieliśmy jednak wrażenie, że to nagrody troszkę drugoplanowe. Te najważniejsze i tak zostały zarezerwowane, jak zwykle, dla białych twórców" - przyznał.

"Gdy Warren Beatty ogłosił werdykt i wywołał na scenę twórców 'La La Land', nasze przypuszczenia się potwierdziły. Ale, jak wiadomo, już chwilę później okazało się, że to nie 'La La Land', a 'Moonlight' został nagrodzony zupełnie niespodziewanie i wbrew przypuszczeniom. To bez wątpienia wielkie wydarzenie, w jakiś sposób rehabilitujące dotychczasowe zaniechania Akademii" - podkreślił Zaborski.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2017
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy