Reklama

​Amanda Seyfried nie czuła się godna roli w filmie "Mank"

Występ w najnowszym filmie Davida Finchera przyniósł Amandzie Seyfried pierwszą w karierze nominację do Oscara. Gwiazda takich produkcji, jak "Wredne dziewczyny" czy "Mamma Mia!" przyznała, że udział w tym projekcie był dla niej ogromnym wyróżnieniem, ale też źródłem stresu - aktorka obawiała się bowiem, że nie sprosta wymaganiom utytułowanego reżysera. "Zajęło mi trochę czasu, zanim poczułam, że zasłużyłam na to, aby być na planie, że David mnie wybrał i mi zaufał" - zdradziła.

Występ w najnowszym filmie Davida Finchera przyniósł Amandzie Seyfried pierwszą w karierze nominację do Oscara. Gwiazda takich produkcji, jak "Wredne dziewczyny" czy "Mamma Mia!" przyznała, że udział w tym projekcie był dla niej ogromnym wyróżnieniem, ale też źródłem stresu - aktorka obawiała się bowiem, że nie sprosta wymaganiom utytułowanego reżysera. "Zajęło mi trochę czasu, zanim poczułam, że zasłużyłam na to, aby być na planie, że David mnie wybrał i mi zaufał" - zdradziła.
Uznaję to za wielki punkt zwrotny w mojej karierze - wyznaje Amanda Seyfried /Tristan Fewings /Getty Images

W poniedziałek poznaliśmy nazwiska twórców, którzy powalczą o statuetkę w tegorocznym oscarowym wyścigu. Wśród nominowanych do najbardziej prestiżowej nagrody w branży filmowej tytułów, niekwestionowanym liderem okazał się "Mank" Davida Finchera, który zdobył łącznie dziesięć nominacji. Dramat biograficzny w reżyserii autora takich dzieł, jak "Siedem", "Podziemny krąg" czy "Zaginiona dziewczyna", przedstawia historię Hermana J. Mankiewicza, legendarnego twórcy, który ściga się z czasem, by ukończyć scenariusz do "Obywatela Kane'a" - filmu, który po latach uznany zostanie za arcydzieło światowego kina.

Kreacje aktorskie odtwórcy głównej roli, Gary'ego Oldmana oraz partnerującej mu na ekranie Amandy Seyfried zostały docenione przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej. Dla 35-letniej Amerykanki, która wcieliła się w słynną producentkę i aktorkę Marion Davies, wyróżnienie to jest nad wyraz szczególne - to bowiem jej pierwsza nominacja do Oscara.

Reklama

"Uznaję to za wielki punkt zwrotny w mojej karierze. To niesamowite być częścią czegoś tak bardzo rozpoznawalnego, a jednocześnie zostać docenioną za swoje indywidualne osiągnięcia. Ta nominacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że postąpiłam słusznie, wybierając aktorstwo" - skomentowała gwiazda w rozmowie z "The Hollywood Reporter".

Otrzymanie angażu do produkcji szanowanego w branży i wielokrotnie nagradzanego reżysera, jakim jest David Fincher, był dla Seyfried ogromnym wyróżnieniem. Aktorka obawiała się jednak, że nie sprosta wymaganiom mistrza, dlatego też początkowo brakowało jej pewności siebie. "To David Fincher, a ludzie, których zatrudnia, są podobnie wielkiego kalibru. Zajęło mi trochę czasu, zanim poczułam, że zasługuję na to, aby być na planie, że David wybrał mnie i mi zaufał. Kiedy dostajesz taką szansę, po prostu musisz dać z siebie wszystko i stanąć na wysokości zadania" - wyznała Seyfried.

Nominowana do Oscara aktorka zaznaczyła, że jest dumna z tego, iż znalazła się w obsadzie filmu, który uznaje za "arcydzieło". "Na ekranie dzieje się tyle pięknych rzeczy. To wspaniale napisany i zrealizowany film, który ma ogromny wpływ na ludzi, zupełnie, jak 'Obywatel Kane'. Wielkie ukłony dla Davida. Nigdy nie zwątpiłam w to, że zdoła nakręcić arcydzieło. Tym, w co faktycznie wątpiłam, było to, że mój talent okaże się wystarczający" - dodała.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Amanda Seyfried | Mank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy