Reklama

Południowoamerykański autentyzm

Festiwal Off Plus Camera zbliża się ku końcowi. W czwartek odbyła się kolejna konkursowa projekcja - chilijskiego filmu "La Nana" ("Pokojówka").

Już dawno kino Ameryki Południowej nie miało tak dobrej passy. Najdobitniej widoczne było to podczas lutowego festiwalu w Berlinie, gdzie Złotego Niedźwiedzia zdobyła peruwiańska "La teta asustada", a Srebrny Niedźwiedź powędrował do urugwajsko-argentyńskiej produkcji "Gigante". Dominacja latynoamerykańskich produkcji zauważalna była też podczas tegorocznego festiwalu w Sundance, gdzie triumfował chilijski film "La Nana" Sebastiána Silvy.

Czym charakteryzują się południowoamerykańskie produkcje? Po pierwsze: akcentowaniem lokalnego - ich akcja organicznie związana jest z mitologiczną specyfiką, południowoamerykańscy twórcy chętnie wykorzystują elementy kultury ludowej ("La teta asustada", ale też nowy film Lueci Puenzo "El Nino Pez"). Po drugie - realizacyjną skromnością: te proste filmy z niezawodowymi aktorami ("Gigante" Adriana Binieza, "Liverpool" Lisandro Alonso) posiadają w sobie ogromny ładunek emocjonalnego autentyzmu.

Reklama

"La Nana" pod pewnymi względami przypomina właśnie film Binieza ("Gigante" także walczy o Krakowską Nagrodę Filmową). To opowieść o pokojówce Raquel ( w tej roli nagrodzona za najlepszą kreację Catalina Saavedra), która od 23 lat mieszka z pewną rodziną. Film rozpoczyna się sceną urodzinowego przyjęcia, wydanego na cześć kończącej 41 lat Raquel. Po chwili widzimy ją odbierającą telefon z życzeniami od swojej matki: "Nie mogę teraz rozmawiać, świętujemy z rodziną" - tłumaczy się Raquel.

Napięcie między pochodzeniem pokojówki (wyznaje, że jako jedyna ze swego rodzeństwa nie założyła własnej rodziny), a jej przybraną familią staje się głównym tematem filmu Silvy. Tak jak bohater "Gigante" - nieśmiały olbrzym Jara - tak Raquel milcząco manifestuje swoją osobistą tragedię. Dlaczego nie jedzie na święta do swojej matki? Jak to się stało, że od 23 lat pracuje dla jednej rodziny? Silva nie daje jednoznacznych odpowiedzi - widzowi musi wystarczyć grymas na twarzy Raquel, gdy nowo zatrudniona pomoc Lucy ze złością rzuca w jej kierunku: "Nie mam zamiaru pracować tu do końca życia".

Psychologiczne zasklepienie Raquel znajduje dopełnienie w ekranowej przestrzeni filmu Silvy - niemal w całości zrealizowanego we wnętrzu mieszkania. Film zyskuje jednak na żywiołowości dzięki energicznej roli Mariany Loyoli (Lucy) - jedynej osoby, która dociera do prawdy o Raquel. I dzięki której Raquel wyzwala się z neurotycznego otępienia.

Tomasz Bielenia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: festiwal | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy