Reklama

Francuska legenda w Krakowie

W ramach 2. edycji Off Plus Camera Kraków gościł legendę francuskiego kina - Annę Karinę. Byłą żonę i muzę Jeana-Luca Godarda. Aktorka i reżyserka uczestniczyła w poniedziałek w dyskusji na temat twórczości autora "Do utraty tchu".

"Po czterdziestu latach Godard jest wciąż znany i chętnie oglądany" - mówiła Karina pytana o ocenę filmowej kariery Jeana-Luca Godarda. - "Młodzi ludzie go doceniają. Wróciłam niedawno z festiwalu w Pusan i widziałam wiele młodych widzów na seansach jego filmów. Skoro ich to nadal interesuje, to znaczy, że nie jest to staromodne. On coś zmienił w filmie".

Sala w Pałacu pod Baranami w Krakowie wypełniona była po brzegi. Wiele osób przyszło tu nie dla Godarda, ale właśnie dla Kariny. Aktorka, pełna energii, nieustannie uśmiechnięta i choć o dyskusji o Godarcie raczej nic konstruktywnego wnieść nie mogła (czy nie lepiej było zdecydować na francuskiego tłumacza niż prowadzić panel w języku angielski?), to zasypywała zebranych anegdotkami ze współpracy ze słynnym reżyserem.

Reklama

Anna Karina zadebiutowała już jako 14-latka w filmie krótkometrażowym nagrodzonym w Cannes. Hanne Karen Blarke Bayer, bo tak brzmi jej prawdziwe imię i nazwisko, urodziła się w Danii. Jako 17-latka przyjechała do Paryża. Był rok 1958, a młoda i bardzo ładna dziewczyna szybko zwróciła na siebie uwagę. Karina poznała m.in. Coco Chanel czy Pierre'a Cardina, który namówił ją na pseudonim artystyczny.

Godarda, wtedy jeszcze krytyka poznała rok później. Podobno reżyser nie mógł zapomnieć o Karinie, gdy zobaczył ją w reklamie mydła Palmolive kąpiącą się w pianie. Dziewczyna odmówiła jednak występu w pełnometrażowym debiucie Godarda - "Do utraty tchu" z 1960 roku, który zainicjował francuską Nowa Falę, ze względu na rozbieraną scenę. Potem zagrała w "Żołnierzyku", a po nim przyszły kolejne filmy. Za rolę Angeli w "Kobieta jest kobietą" została nagrodzona na festiwalu w Berlinie.

"To były zawsze bardzo różne filmy i różne role" - wspominała na spotkaniu. - "Dla mnie jako aktorki było to prawdziwy dar".

Anna Karina nie ograniczała się tylko do ról w filmach męża, nie ograniczała się tylko Francji, w końcu nie ograniczała się tylko do aktorstwa. Zagrała u Viscontiego czy Tony Richardsona. Wyjechała do Hollywood, gdzie zagrała u George'a Cukora. Dziś pobyt tam wspomina jako przygodę, która w końcu ją zmęczyła.

"To było zabawne tam być, widzieć tyle ludzi na planie, ale po pewnym czasie taki styl pracy zaczyna być męczący".

W 1973 roku zadebiutowała jako reżyserka filmem "Vivre Ensemble".

"Wtedy było mało kobiet reżyserek, a już nie od pomyślenia było, żeby aktorka zajęła się reżyserią" - choć, jak przyznaje, sam Godard nigdy jej decyzji nie skomentował.

Dzisiaj jeździ po festiwalach promując swój najnowszy film "Victoria". Oba filmy prezentowane są na festiwalu Off Plus Camera.

Jak zauważyli niektórzy, niemal w każdym filmie Godarda bohaterki Kariny gdzieś biegną.

"On lubił ludzi w ruchu. Był prawdziwym sportsmenem. Wszystkim się wydaje, że był typem intelektualisty, a on uprawiał bardzo wiele sportów" - opowiadała aktorka.

Anna Karina równie dużo śpiewała w filmach twórcy "Żołnierzyka", który był wielbicielem Johnny Holidaya. Dzisiaj zresztą Karina jeździ po świecie z własnymi recitalami. Aktorka wspominała również pracę na planie "Szalonego Piotrusia" z Jeanem-Paulem Belmondo, który lubił całonocne biesiady. Czasem zdarzało się, że o poranku zjawiali się na planie na mocnym kacu. I choć Godard, nie ukrywając tego, złośliwie kazał im wtedy wielokrotnie grać sceny wymagające wysiłku fizycznego, sama Karina twierdzi, że "lepiej robić coś z reżyserem niż wbrew niemu".

W samym aktorstwie Karina stawia na intuicję, nie technikę:

"Aktorstwo musi być czymś więcej niż techniką. Nie lubię udawania, to musi wypływać ze środka. A to z kolei wymaga skupienia i koncentracji".

Martyna Olszowska, Kraków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Off | Kraków | filmy | off plus camera | Plus | legenda | aktorka | francuska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy