Debbie McWilliams: Starałam się ukryć, że nigdy nie widziałam Bonda
- Ludziom wydaje się, Bond to cała moja kariera, co nie jest oczywiście prawdą - mówi Interii ceniona reżyserka castingu Debbie McWilliams, która pracowała przy ostatnich czternastu filmach o przygodach 007. Gdyby nie ona, Daniel Craig nigdy nie wcieliłby się w postać agenta Jej Królewskiej Mości. Pożegnanie dotychczasowego Bonda może jednak zbiec się z końcem przygody Debbie McWilliams z serią. - Ta praca bardzo się zmieniła. Nie sprawia mi już takiej przyjemności, jak kiedyś. Może już więc czas na mnie - zastanawia się McWilliams.
Na przełomie kwietnia i maja Debbie McWilliams przyjedzie do Krakowa, gdzie pełnić będzie obowiązki jurorki w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych festiwalu Mastercard Off Camera. 16. edycja imprezy odbędzie się w dniach 28 kwietnia - 7 maja 2023.
Na samym początku naszej rozmowy chciałem poprosić, aby wyjaśniła pani, na czym właściwie polega praca reżyserki castingu. Wszyscy wiemy, że chodzi o wybór odpowiednich aktorów do danego filmu, ale jak to wygląda w praktyce?
Debbie McWilliams: - To zależy od kraju, w którym się pracuje. Zawód reżysera castingu wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, ale w Wielkiej Brytanii w latach 40. i 50. XX wieku mieliśmy już bardzo rozwiniętą branżę filmową i, jak domyślam się, już wtedy pracowali ludzie, których zadaniem był wybór odpowiednich aktorów do powstających filmów.
- Jeśli jednak chodzi o osobę, która próbuje wcielić w życie własne pomysły, by pomóc reżyserowi znaleźć tego, kogo szuka... Oczywiście my, reżyserzy castingu, mamy ogromną wiedzę na temat istniejących na rynku aktorów. Chodzimy na spektakle teatralne, śledzimy to, co dzieje się w telewizji, oglądamy mnóstwo filmów. Jeśli o mnie chodzi, mam bardzo szeroką wiedzę na temat aktorów z całego świata. To wynika z charakteru produkcji, przy których pracuję. To niekończąca się robota, każdego roku pojawiają się bowiem nowe twarze ty chcesz odkryć jak najwięcej nowych talentów.
- W Wielkiej Brytanii do naszych obowiązków dochodzi jednak także negocjowanie stawek. Jesteśmy w danym projekcie od jego początku aż do samego końca. To znacząca różnica. Wiem, że we Francji czy Niemczech reżyserzy castingu nie mają do czynienia z finansowym aspektem przedsięwzięcia. Dla mnie to jednak niezbędny element całej układanki - znając finansowe szczegóły projektu, wiem, na jaki rodzaj gwiazdy możemy sobie pozwolić. Wychodzi na to, że to dość skomplikowane zajęcie. Umiejętność zadowolenia tak wielu ludzi, zwłaszcza w obecnych czasach, w dobie serwisów streamingowych, kiedy producenci próbują dobrać obsadę, bazując na popularności aktorów w mediach społecznościowych... nie pozwala już na tak dużą kreatywność, jaką miałam wcześniej. Nie ukrywam, że dla mnie jest to najważniejsza część tej pracy. Bardzo mi tego obecnie brakuje.
Wróćmy do początków pani kariery w branży kinowej. Zanim zaczęła pracować pani jako reżyserka castingów, była sekretarką w jednym z londyńskich teatrów.
- Nie nazwałabym siebie sekretarką, mimo iż ukończyłam bardzo krótki kurs. Nie potrafię pisać na maszynie, byłam w tym beznadziejna, ale podchodziłam do tej pracy z entuzjazmem. To było wspaniałe miejsce na rozpoczęcie kariery - The Royal Court Theatre. Miałam tam możliwość spotkania z wielu wspaniałych ludzi. To była moja jedyna praca, jaką wykonywałam, zanim zostałam reżyserką castingów.