"America": O tragediach bez emocji [recenzja]

"America" /materiały prasowe

"America" to film, który w Izraelu zdobył kilka wyróżnień, między innymi nagrodę publiczności i krytyków. Obraz w reżyserii Ofira Raula Graizera można było zobaczyć podczas 16. edycji festiwalu Mastercard OFF CAMERA. Po głośnym "Cukierniku", reżyser przedstawia nam historię mężczyzny, który wraca do ojczyzny, a tym samym, do bolesnej przeszłości.

"America" to kolejny film reżysera, o którym kilka lat temu zrobiło się głośno za sprawą "Cukiernika". Obraz opowiadał historię mężczyzny, który wrócił do ojczyzny, by odnaleźć rodzinę zmarłego kochanka. Został nagrodzony wieloma statuetkami w niemal każdych możliwych kategoriach. Zdobył aż 7 nagród Izraelskiej Akademii Filmowej.

Mniejszy sukces zyskuje "America". Co prawda, został wyróżniony przez publiczność i krytyków, lecz tytuł odbił się o wiele mniejszym echem. Po obejrzeniu go chce się powiedzieć: nie jest to zaskoczenie, bowiem film okazuje się być pozbawiony emocji, a widz odlicza czas do końca seansu.

Reklama

"America": Film pozbawiony emocji

Ofir Raul Graizer ponownie podejmuje temat powrotu do ojczyzny. Bohaterem filmu jest Eli (Michael Moshonov), który na co dzień pracuje jako instruktor pływania w Chicago. Jego spokojne życie, przesiąknięte rutyną zostaje zaburzone wiadomością o śmierci ojca. Bliscy nie byli w stanie go odnaleźć, ponieważ zmienił imię i nazwisko, dlatego o tragedii dowiaduje się miesiąc po zgonie. Decyduje się wrócić do Izraela. Na miejscu odnawia kontakt z przyjacielem z dzieciństwa Yotamem (Ofri Biterman), który wraz ze swoją narzeczoną Iris (Oshrat Ingadashet) prowadzi kwiaciarnię.

Wzruszające spotkanie po latach zostaje przerwane przez niefortunny wypadek. Podczas wspólnego wypadu nad wodospad, Yotam potyka się i uszkadza czaszkę. W wyniku zdarzenia zapada w śpiączkę.

Największym problemem filmu "America" jest kiepsko wyrażony ciężar emocjonalny. Na ekranie oglądamy ogromną tragedię, która ma miejsce w życiu bohaterów. Yotam miał wkrótce wziąć ślub z Iris, lecz w wyniku wypadku, ich życie ulega całkowitej zmianie. Oczekuje się, że Eli będzie mierzył się z wyrzutami sumienia lub innymi zagwozdkami moralnymi. Niestety, o tym, że zarówno Eli, jak i Iris cierpią, możemy się jedynie domyślać.

To, jak wspomniani bohaterowie zachowują się po wypadku, wydaje się być mało wiarygodne. Ma się wrażenie, że twórcy poszli na skróty, stosując ciągłe przeskoki w czasie oraz decydując się na "ucieczki" Eliego. Również jego relacja z Iris wydaje się płytka i pozbawiona uczuć. Wraz z rozwojem fabuły, poznajemy przeszłość Eliego i dowiadujemy się, dlaczego wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Niestety, nawet informacja o bagażu emocjonalnym, jaki ze sobą nosi każdego dnia, nie sprawia, że zaczynamy mieć jakiekolwiek uczucia względem bohatera.

"America": Spłycona historia, owinięta w estetyczne obrazy

"America" to film, który mógłby być krótszy. Mimo nikłego ładunku emocjonalnego, nie można mu jednak odmówić estetycznych kadrów. Sporą rolę odgrywa natura. Iris odnajduje w kwiatach ukojenie. Poprzez pielęgnowanie ogrodu dla Eliego, zbliża się do niego. Poszczególne zioła przywołują wspomnienia. Podoba mi się ten motyw, szkoda, że nie miał głębszego znaczenia.

Według mnie "America" powinna być filmem, który w pewien sposób wpłynie na emocje widza, lecz wychodząc z kina, nie czuje się zupełnie nic w stosunku do zobaczonej historii. Problemem jest spłycenie relacji bohaterów i brak jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego, przez co nie jesteśmy się w stanie zaangażować w rozwój ich historii.

5/10

"America", reż. Ofir Raul Graizer, 2022 r.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mastercard OFF CAMERA 2023
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy