Reklama

Zwyczajni niezwyczajni

Punkowa kapela, której członkowie mają zespół Downa, najsłynniejszy na świecie klub ze striptizem, poszukiwanie ukrytych znaczeń kultowego filmu - dzięki poruszaniu tak intrygujących tematów współczesne kino dokumentalne coraz skuteczniej rywalizuje z fabularnym. Bardzo dobrze odzwierciedlają to filmy pokazywane na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty.

Jednym z najważniejszych wydarzeń 12. edycji wrocławskiej imprezy była polska premiera filmu "Marina Abramowić: artystka obecna", projektu przedstawiającego życie i twórczość tytułowej "babci performance'u" i ikony body artu (więcej o filmie), ale tak naprawdę projekcja niemal każdego dokumentu (zwłaszcza tych biorących udział w międzynarodowym konkursie "Filmy o sztuce") jest w tym roku godna uwagi.

Jedyny taki

W "Crazy Horse" legenda kina, Frederick Wiseman, opowiada o najbardziej awangardowym ze wszystkich paryskich kabaretów, świątyni wysublimowanej kobiecości i najważniejszym punkcie na nocnej mapie Paryża, czyli - kończąc już z tymi uwzniośleniami - tytułowym klubie ze striptizem. Nieśmiertelną sławę ten istniejący od ponad 60 lat lokal zdobył dzięki żywiołowemu stylowi tańca gwiazd występujących na jego scenie podczas oszałamiających pokazów.

Reklama

Crazy Horse daleko odbiega bowiem od wyobrażeń o nędznej tancbudzie, w której zaokrąglone dziewoje pokazują wdzięki. W tym świecie erotycznych fantazji wszystko dopracowane jest do perfekcji: począwszy od fizjonomii i umiejętności tancerek, przez układy taneczne i choreograficzne oraz towarzyszącą im muzykę, aż po wymyślne kostiumy i sceniczne detale. Już w latach 50. to miejsce urosło do rangi legendy i pracujące w nim osoby robią wszystko, aby pozostało nią nadal.

W obiektywie Wisemana "Szalony Koń" to nie tylko symbol miasta nad Loarą, ale także fascynujący mikrokosmos, który amerykański reżyser rozbiera (!) na detale. I jak w każdym innym miejscu pracy tu również zdarzają się kłótnie o pieniądze, spory o zbyt duże ograniczenia twórcze, wreszcie zwady o zasługi (fantastycznie zaprezentowana relacja: choreograf - kierownik artystyczny). Szkoda tylko, że nie udało się znaleźć reżyserowi w tym tłumie przepięknych tancerek postaci z krwi i kości, przez co zabrakło nieco życia (z pewnością nie ciała) w tym dosyć długim jak na dokument, 134-minutowym filmie.

Punk's not dead

Właśnie bohaterowie są największą siłą "Zespołu punka", filmu o kapeli, której członkowie wyróżniają się spośród tysięcy innych... swoją chorobą. Obciążeni Downem Sami, Kari, Tony i Pertti wykrzykują swoją wściekłość i bunt przeciwko lekceważącemu ich światu oraz traktującego ich z wyższością społeczeństwu, przy akompaniamencie tworzonej przez siebie - i trzeba dodać nie zawsze udanej - muzyki.

Ich Imieniny Pertti Kurikana to jednak w pewnym sensie ostatnia prawdziwie punkowa kapela na świecie, dla której gwałtowny, często wulgarny opór wobec systemu i rzucanie we władzę werbalnym mięsem stanowią filar twórczości. Anarchistyczna retoryka ich tekstów ujawnia się jednak nie tylko wówczas, gdy śpiewają o ogólnikach, ale nabiera pełnej mocy, gdy skupiają się na swoim życiu codziennym i złorzeczą na przykład... pedicurzystkom.

Jukki Kärkkäinen i Jani-Petteri Passi - fińscy reżyserzy "Zespołu punka" - co prawda z wyczuciem traktują niebezpieczny, zwłaszcza w sztuce, temat niepełnosprawności, ale jednocześnie w ich filmie nie ma pobłażania, litości czy współczucia okazywanego głównym bohaterom. Są w nim za to wiarygodne portrety członków Imienin Pertti Kurikana, których próby i koncerty przeplatane są z fragmentami życia codziennego muzyków. W tle tej opowieści o nietypowym zespole znalazło się też miejsce na ważne pytania: kto w obecnym świecie jest w stanie zdefiniować normalność i - co za tym idzie - komu taka "łatka" przysługuje.

Więcej niż film

"Crazy Horse" uwodzi widza spektakularnymi sekwencjami tanecznymi, "Zespół punka" brawurowo wykonywaną muzyką, hołdem złożonym kinematografii jest natomiast "Pokój 237" Rodneya Aschera, kolejny nowohoryzontowy film o sztuce. Amerykański dokumentalista dokonuje w nim błyskotliwej i precyzyjnej analizy arcydzieła kina grozy, jakim bez wątpienia jest "Lśnienie" Stanleya Kubricka.

To właśnie obiekt badań Aschera, jeden z najbardziej tajemniczych i intrygujących obrazów w historii kina, przyczynił się do tego, że nietypowy projekt filmowca od samego początku budził ogromną ciekawość. I reżyser doskonale zdaje sobie z tego sprawę, zupełnie nie przywiązując uwagi do formy, w jaką "zapakował" swoje dzieło (ledwie poprawnej), za to skupiając się całkowicie na jego zawartości.

W efekcie w swoim podzielonym na 9 rozdziałów wykładzie, jakim poniekąd jest "Pokój 237", snuje mniej lub bardziej prawdopodobne hipotezy dotyczące prawdziwej natury i celu, w jakim został nakręcony słynny horror z 1970 roku. Kolejne analizy dzieła Kubricka to jego autorskie interpretacje wymykające się momentami nie tylko schematycznemu myśleniu, ale także intuicji, przeczuciu, a nawet logice.

A może jednak ktoś z was myślał kiedyś o "Lśnieniu" jako o metaforycznej opowieści o zagładzie amerykańskich Indian tudzież Holokauście. Lub przeszło wam przez głowę, że Kubrick demaskuje w nim lądowanie na Księżycu załogi statku Apollo 11. Nawet jeśli, to z pewnością nie wpadliście na to, że w tym traktacie o wypieraniu negatywnych wspomnień i zagłuszaniu poczucia winy, pełno jest podprogowych, erotycznych przekazów. A wszystko to jest w nim obecne nawet wówczas, gdy oglądamy go nie tylko tradycyjnie, ale także... od końca! "Pokój 237", ekstrawagancki labirynt piętrzących się spekulacji - zilustrowanych przy pomocy zwalniania i zapętlania fragmentów "Lśnienia", powiększania kadrów oraz architektonicznych rekonstrukcji wnętrz - sprawił, że odtąd w horrorze Kubricka każdy będzie mógł odnaleźć inny film.


I właśnie nowe spojrzenie na skostniałe i utarte poglądy oraz zjawiska jest największą zaletą "Pokoju 237", "Zespołu punka", "Crazy Horse" i wielu innych znakomitych dokumentów, które znalazły się w programie 12. festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty.

Krystian Zając, Wrocław

Zobacz nasz raport specjalny - Nowe Horyzonty 2012!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nowe Horyzonty | T-Mobile Nowe Horyzonty | kino | film | festiwal filmowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy