Reklama

Odnawianie mitu

"Łagodny potwór - Projekt Frankenstein", reż. Kornél Mundruczó, Węgry, Niemcy, Austria 2010, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 25 kwietnia 2011

Węgierski reżyser Kornél Mundruczó nie jest twórcą letnich emocji. Najlepszym dowodem różnorodna recepcja jego filmów. Znany z polskich ekranów poprzedni film artysty "Delta" zebrał co prawda w większości pozytywne recenzje, jednak wcześniejsza "Joanna" - szalona operowa interpretacja życiorysu Joanny d'Arc, rozgrywająca się w szpitalu dla psychicznie chorych, podzieliła krytykę na dwa obozy: jedni wieszali na Mundruczó psy, resztę zachwyciła eksplozywna wyobraźnia reżysera. W swym nowym filmie Węgier stara się zmierzyć z postacią Frankensteina.

Reklama

"Łagodny potwór - Projekt Frankenstein", którego premiera odbyła się w maju na festiwalu w Cannes, nie miał na Croisette najlepszej prasy. Wśród licznych głosów rozczarowania, pojawiły się też jednak opinie szanowanych dziennikarzy, uważających, że nowe dzieło Mundruczó było najlepszych obrazem z całej konkursowej stawki. U źródeł tak wyraźnej polaryzacji krytycznych poglądów leży celowa artystyczna prowokacja. Zbyt łatwo bowiem oskarżyć można nowy film Mundruczó o sztuczność.

Oparty na powieści Mary Shelley "Łagodny potwór" to współczesna historia. Opowiada o reżyserze filmowym (w tej roli sam Mundruczo), któremu podczas castingu do nowego filmu przydarza się tragiczny wypadek. Jedna z dziewczyn starających się o rolę, zostaje w zagadkowych okolicznościach w trakcie próby zabita przez swojego ekranowego partnera. Chłopiec okazuje się być wracającym po latach do rodzinnego domu niechcianym synem reżysera. Bękartem, którego następne czyny prowadzą do kolejnych morderstw.

Streszczając ascetyczną i lekko kiczowatą fabułę "Łagodnego potwora" psujemy przyjemność obcowania z tym filmem, którego siła polega na reinterpretacji mitu o Frankensteinie. Obsadzając siebie samego w roli reżysera filmowego Mundruczo w zasadzie stawia ważne pytanie dotyczące odpowiedzialności artysty za swoje dzieło. Odpowiedzialności reżysera za swój film. Całą historię opowiedzianą w "Łagodnym potworze" należy więc rozumieć jako wypowiedź na poziomie metajęzyka filmowego. Kiedy zapomni się o jego natrętnej teatralności, metafora zawarta w filmie Mundruczo okaże się być przerażająco uniwersalna i aktualna.

Trzeba jednak traktować "Łagodnego potwora" jako rodzaj eksperymentu. Mundruczó, który z powodzeniem pracuje również w teatrze, pierwotnie wystawił "Projekt Frankenstein" na scenie. Jeśli wierzyć recenzjom tamtego spektaklu, kinowe i teatralne ujęcie tematu nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Znaczącym przesunięciem jest fakt, że o ile postaci w scenicznej wersji posiadały imiona, w filmie są już tylko figurami - Ojca, Matki, Syna. To znak, że Mundruczó interesuje mityczna pojemność opowieści. Mity zaś, by funkcjonowały w zbiorowej świadomości, należy nieustannie utrwalać. I odnawiać.

7/10

Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Mama"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Węgry | Frankenstein | potwór | Kornél Mundruczó | mity
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy