Film z trzewi
"Code Blue", reż. Urszula Antoniak, Holandia/Dania 2011, dystrybutor Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa 13 stycznia 2012 roku.
Urszula Antoniak, polska reżyserka pracująca od wielu lat w Holandii, stwierdziła w jednym z wywiadów, że jej debiut "Nic osobistego" był filmem z serca, gdy tymczasem kolejny "Code Blue" jest z trzewi. W czasie pokazu w Cannes część widzów opuściła ponoć salę. Warto jednak wytrwać do końca, bo niezwykle mocny "Code Blue" zostaje na długo. Nie tylko w trzewiach.
"Code Blue" w żargonie medycznym oznacza konieczność natychmiastowej reanimacji. Marian jest pielęgniarką, która sama w swej samotności i lęku przed intymnością wymaga reanimacji. Ze sterylnej harmonii jej życia - przypominającego szpital pustego, nowoczesnego, nowego mieszkania, ze sprzętami popakowanymi w pudła i białymi ścianami - wyrywają ją kolejne "przypadki", jak je określa na koniec. Owe zaburzenia prowadzą do wstrząsającego finału, na który Antoniak stopniowo przygotowuje widza, eksploatując ludzką cielesność.
Ciało, intymność, bliskość, śmierć, życie, fizjologia w "Code Blue" nie tyle szokują dosłownością, ile burzą mur bezpieczeństwa odgradzający nas od brudniejszej ich strony, często przez nas wypieranej. Nocny obchód Marian odbywający się niemal w ciszy, spokoju, w zimnym, szklanym szpitalu, w którym bohaterka stara się bez słów porozumieć z umierającymi pacjentami. Ich nieme cierpienie ukazywane w zbliżeniach ma w sobie nawet więcej wstrząsającej cielesności niż kolejne sceny, z zakończeniem włącznie.
Marian wiele łączy z bohaterką debiutu Urszuli Antoniak "Nic osobistego" - od sceny owijania zwłok w białe prześcieradło (zamykającej wcześniejszy, a otwierającej najnowszy film) po samotność i lęk przed bliskością obu kobiet. W "Code Blue" Marian buduje intymność z pacjentami, delikatnie ich myjąc, pielęgnując, dotykając, pomagając w śmierci. Kolekcjonuje przedmioty, jakie po sobie zostawiają. W szafce w domu trzyma nagryziony ołówek, grzebień z włosami, spinkę. Chorzy ludzie, nie mający w sensie dosłownym głosu, stają się częścią jej wyimaginowanego świata, w którym ma córkę, przyjaciół i "czułego" kochanka. Pragnienie bliskości, erotycznej i psychicznej, a zarazem ucieczka przed nią, jest doskonale wygrywane przez androgyniczną, niezwykłą Bien de Moor. Jej egzystująca na pograniczu cichego szaleństwa Marian wzbudza nie tyle litość, co niepokój, jak w świetnej scenie zakupów w supermarkecie.
Granica, jaką wyznaczyła sobie bohaterka między sobą a rzeczywistością, zostaje zaburzona, gdy Marian jest świadkiem z okien swojego mieszkania zbiorowego gwałtu na dziewczynie. Okazuje się, że podgląda ją również młody sąsiad z naprzeciwka, którego wcześniej kilkakrotnie spotykała. Świadomość wspólnego aktu voyeuryzmu w brutalnym zdarzeniu burzy poczucie bezpieczeństwa. Kolejny "błąd", który wytrąci Marian z równowagi, zaburzy jej dotychczasowe poczucie idealnego porozumienia między nią a umierającymi pacjentami. W kolejnych, precyzyjnych (sterylnych?) kadrach zasłony i szyby odbijające ciemne kształty ludzkie odizolowują bohaterkę od świata zewnętrznego. Jej milczenie, ascetyczne ruchy, niepokojące opanowanie zdają się nie przystawać do otoczenia.
Siła "Code Blue", z jaką oddziałuje na widza, nie wynika z szokowania dosłownością, bo tego Antoniak w pewnym sensie unika. Dosłowność za każdym razem ma swój cel, choćby nawet ujawnił się on kilka scen później. Owa siła wychodzi raczej z nieokreśloności Marian, w której postaci zaczyna splatać się Eros i Tanatos. Cielesność związana z miłością, erotyką, seksem doprowadzona zostaje do ekstremum, podobnie jak śmierć. Owa cielesność jest niemal zwierzęca, co ujawnia scena gwałtu.
Bien de Moor wydaje się piękna i brzydka, delikatna i zimna, pełna współczucia i okrucieństwa. Powolna utrata władzy nad swoim życiem, utrata kontroli nad własną intymnością staje się w pewnym sensie metaforą śmierci, w której człowiek staje się bezwładnym ciałem dotykanym i przemieszczanym przez obcych ludzi. Antoniak udowadnia, że niewiele różni ten stan od naszej cielesności erotycznej. To złączenie miłości i śmierci chyba najbardziej niepokoi, od czasu do czasu wzbudzając chęć ucieczki z sali kinowej.
7,5/10
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!