ENH: Za co "kochamy Gutka"?
Kiedy prowadzący galę zakończenia 9. edycji festiwalu Era Nowe Horyzonty, Paweł Sztompke wywoływał na scenę dyrektora imprezy - Romana Gutka, opowiedział publiczności o karteczce, którą dostrzegł na specjalnej tablicy, pełniącej funkcję hyde parku. "Kocham Gutka" - brzmiał lapidarny napis.
Jeździ się "na Erę", jeździ się "do Wrocławia", ale też - jeździ się "na Gutka". Nazwisko dyrektora Nowych Horyzontów stało się marką - nie tylko symbolem pewnego rodzaju kina (po prostu... "nowohoryzontowego") ale też znakiem jakości. Po rocznej nieobecności we Wrocławiu, jeszcze wyraźniej dostrzegam kierunek i tempo jego rozwoju. Przemyślaną strategię tworzenia wyjątkowego, niepowtarzalnego - nie tylko w krajowej skali - święta kina.
Na niedzielną galę przygotowano dla widzów miłą niespodziankę - krótką filmową impresję, w której wystąpili bohaterowie tegorocznej imprezy: Guy Maddin tłumaczył na czym polega ekspresyjna funkcja palców aktora, nie rozstająca się z małą kamerą cyfrową Agnes Varda trzeźwo zauważyła: "Jesteśmy jak Japończycy. Wszyscy kręcą", Peter Greenaway ze swadą opowiadał o trzech fundamentach twórczości artystycznej: rzeczywistości, pamięci i wyobraźni, Tsai Ming-liang... wąchał jabłko.
Roman Gutek stworzył wokół swojego festiwalu niepowtarzalną familijną atmosferę. I nie chodzi mi o poczucie wspólnoty wśród publiczności (ta cały czas narzeka, że to nie to samo co w Cieszynie), tylko o pewną przynależność zapraszanych na Nowe Horyzonty twórców do jednej filmowej rodziny. Może to tylko wynik sprytnego marketingu, ale nie było nic udawanego w zachwycie Marty Meszaros (przewodniczyła w tym roku jury konkursu Nowe Filmy Polskie), która - chwaląc tegoroczną retrospektywę twórczości Miklosa Jancso i przegląd węgierskich filmów - rzuciła ze sceny: "Ta kartkę z napisem Kocham Gutka na pewno napisali goście z Węgier".
Jest też festiwal Era Nowe Horyzonty imprezą o niespotykanym w naszym kraju profesjonalizmie. Większość tegorocznych seansów poprzedzona była fachowym wprowadzeniem specjalistów, widzowie po seansie mieli też bardzo często możliwość kontaktu z twórcami. Do tego dochodzą specjalne panele dyskusyjne, towarzyszące festiwalowi publikacje książkowe. Dzięki temu Nowe Horyzonty nie są tylko miejscem do oglądania filmów, ale - w równym stopniu - płaszczyzną filmowej edukacji (np. debiutujący w tym roku cykl "Nowe Horyzonty Języka Filmowego"). Inwestycja się opłaca - żaden festiwal w Polsce nie ma tak wyrobionej publiczności. W większości są to ludzie, którzy "wychowali się na Gutku".
Imponuje mi również nieustanna gotowość organizatorów, by poszerzać horyzonty swego festiwalu. Mający swoją premierę w tym roku nowy konkurs - "Filmy o Sztuce" - okazał się strzałem dziesiątkę. Tak samo jak inny nowy cykl "Trzecie oko", prezentujący dzieła z pogranicza kina i sztuki współczesnej. Coraz większa liczba artystów zaczyna się tu czuć jak u siebie w domu. Spektrum jest coraz bardziej oszałamiające: Katarzyna Kozyra i Krzysztof Zanussi.
Nie mogę nie wspomnieć o najbardziej mnie osobiście ujmującym aspekcie festiwalu - wyczuwalnej na każdym kroku kinofilii organizatorów. Jej najpiękniejszym przejawem jest miłość do taśmy filmowej. Niby drobnostka, ale... Kiedy w trakcie trwania tegorocznej imprezy ogłoszono, że festiwal odda hołd zmarłej niedawno Pinie Bausch, prezentując w ostatni dzień dwa dokumenty o wybitnej niemieckiej choreograf, spodziewałem się udostępnionych przez TVP Kultura na DVD materiałów. Nie doceniłem Romana Gutka i trochę się tego teraz wstydzę. Ten seans był jednym z najpiękniejszych momentów tego festiwalu.
Czekam na moment, kiedy konkurs Nowe Horyzonty będzie przeglądem światowych premier. Dziś trafiają tu tytuły dostrzeżone wcześniej w Rotterdamie, Berlinie, Toronto czy Cannes. Jeśli Roman Gutek konsekwentnie będzie trzymał się dotychczasowej formuły, to selekcjonerzy innych festiwali będą niedługo (za 10 lat?) przyjeżdżać do Wrocławia w poszukiwaniu nowych, ciekawych filmów. Minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdan Zdrojewski, który zapewnił Romana Gutka na scenie kina Helios o gwarancji wieloletniego finansowania jego imprezy, zdradził jeden sekret: festiwal Era Nowe Horyzonty był pierwszym przedsięwzięciem, który otrzymał ze strony ministerstwa taką gwarancję.
"Nie jest tak, że to jest na rok, czy na dwa, tylko na całą erę" - zakończył zgrabnie Zdrojewski.
Tomasz Bielenia, Wrocław