Reklama

ENH: Nauki pana Krzysztofa

Premierowy pokaz najnowszego filmu Krzysztofa Zanussiego "Rewizyta" był największym wydarzeniem ostatnich dni kończącego się właśnie festiwalu Era Nowe Horyzonty. Wydarzeniem, bo ciężko mówić tu o jakimś filmie...

Na "Rewizytę" czekano we Wrocławiu nie jako na ostatni film Zbigniewa Zapasiewicza (myślałem, że nagła śmierć wybitnego aktora sprawi, że premiera "Rewizyty" stanie się "jego" premierą), tylko jako na najnowsze dzieło Krzysztofa Zanussiego. Pytanie brzmiało: co "pan Krzysztof" zaprezentuje po koszmarnym "Sercu na dłoni"? Nie brakowało sceptyków: utytułowany polski reżyser z braku twórczych pomysłów bierze się za interpretację swojej wcześniejszej twórczości - bohaterem "Rewizyty" jest niedoszły samobójca z "Serca dłoni" (Marek Kudełko), który odwiedza bohaterów wcześniejszych filmów reżysera. Życzliwsi spekulowali: Krzysztof Zanussi i autotematyzm - może być ciekawie.

Reklama

Reżyser przygotował dla widzów Era Nowe Horyzonty miłą niespodziankę, prezentując przed filmem 15-minutowy wyimek z reżyserowanej przez siebie mało znanej sztuki telewizyjnej "Sesja kastingowa", w której Zbigniew Zapasiewicz wciela się w pięć różnych postaci - bohaterów telewizyjnych wywiadów, które przeprowadzają młodzi aktorzy, starający się o pracę telewizyjnego prezentera (m.in. Maciej Zakościelny). Jak przyznał Zanussi, pomysł na spektakl zrodził się z osobistego doświadczenia - reżyser poproszony został kiedyś przez stację Canal+ o pełnienie właśnie takiej funkcji - miał być niewygodnym rozmówcą dla kandydatów na stanowisko telewizyjnego prezentera. Zapasiewicz nie chciał grać samego siebie - aktora Zbigniewa Zapasiewicza, więc zaproponował reżyserowi, że z przyjemnością wcieli się w kilka charakterystycznych postaci - niezwykle trudnych rozmówców. Ten króciutki fragment, w którym zobaczyliśmy pięć różnych aktorskich oblicz Zbigniewa Zapasiewicza był wzruszającym wspomnieniem wielkiego aktora. Zapasiewicza mieliśmy zobaczyć za chwilę także w "Rewizycie".

Oprócz niego w filmie oglądamy też innych aktorów, znanych z wcześniejszych obrazów reżysera: Maję Komorowską, Daniela Olbrychskiego oraz Jana Nowickiego z "Życia rodzinnego" i Tadeusza Bradeckiego wraz z Małgorzatą Zajączkowską z"Constansu". Odwiedza ich z kamerą cyfrową i patetycznymi pytaniami o sens życia wspomniany Marek Kudełko z "Serca na dłoni". Jacy są po 30 latach, jak wyglądało ich życie przez ten czas, co mają do przekazania zagubionemu bohaterowi? Wywiadom z postaciami filmów Zanussiego towarzyszą dodatkowo fragmenty wspomnianych wyżej dzieł reżysera.

"Rewizyta" razi zupełnym brakiem kinematograficznego wigoru. Realizacyjnie przypomina ubogi teatr telewizji. Pospiesznie zrealizowany i przegadany. Ale nie to jest w filmie Zanussiego najgorsze. Niezwykłe, jak łatwo dobrze wychowany reżyser wpada w nieznośny nauczycielski ton. Jego film jest bowiem w istocie wykładem na temat utraconej pokoleniowej wartości. Stefan z "Serca na dłoni" jest przedstawicielem pokolenia dzisiejszych dwudziestolatków; Bella z "Życia rodzinnego", docent Szelestowski z "Barw ochronnych" czy Witek z "Constansu" reprezentują natomiast odchodzący świat inteligencji i etosu. Międzypokoleniowe spotkanie jest u Zanussiego pretekstem do krytyki "postmodernistycznego świata współczesności".

Czyni to reżyser niezbyt subtelnie, w dodatku w lekceważący sposób. Dostaje się też krytykom (pewnie za "Serce na dłoni"). Kiedy Kudełko odwiedza Tadeusza Bradeckiego (Witek), ten reaguje na kamerę pytaniem - Dziennikarz? Kiedy Kudełko zaprzecza, rozmowa szybko schodzi na temat krytyki filmowej. - Jak mówił Goethe, potrafią się najeść do syta, a potem narzekać, że im nie smakowało. Złośliwy pstryczek, ale w jakim celu? Żeby usprawiedliwić niepochlebne recenzje "Rewizyty", chęcią odegrania się na reżyserze? Niezbyt eleganckie?

Najbardziej nieznośna jest jednak w "Rewizycie" moralizatorska pasja reżysera. Bezwolny i pozbawiony charakteru Kudełko jest przedstawicielem "postmodernistycznych wartości". Bohaterowie jego wcześniejszych filmów reprezentują natomiast świat odchodzących ideałów. Nie tylko nie ma między tymi pokoleniami żadnej łączności, ale - tu Zanussi poprzez postaci Komorowskiej, Nowickiego, Zapasiewicza określa jasno swoje stanowisko - między tzw. sztuką wysoką a kulturą popularną nie może być żadnego kompromisu. Jak powiedział reżyser w wywiadzie dla festiwalowej gazetki: - Nie da się równocześnie kochać Schuberta i Depeche Mode. Ja, według pana Krzysztofa, należę do "świata Depeche Mode".

Kiedy Roman Gutek ogłosił w ubiegłym roku nazwisko Krzysztofa Zanussiego jako bohatera retrospektywy na festiwalu Era Nowe Horyzonty, większość pukała się w czoło. Autorem kina bezdyskusyjnie Zanussi jest, ale kategorycznie nie jest twórcą "nowohoryzontowym". Za rok we Wrocławiu bohaterem festiwalu będzie Jean-Luc Godard. Będzie się można pokłócić nie tylko o idee, ale także i o filmy...

Tomasz Bielenia, Wrocław

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Zanussi | Wrocław | film | era nowe horyzonty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy