Reklama

ENH: Almodovar i kryzys kina

"Przerwane objęcia" Pedro Almodovara zapowiadane są jako najbardziej osobisty film hiszpańskiego reżysera. Czy nie to samo mówiono przy okazji jego "Złego wychowania"?

Podstawa to nie dać się złapać w pułapkę strategii marketingowych. Według nich "Przerwane objęcia" to list miłosny Pedro Almodovara do kina. Ale przecież każdy jego film jest hołdem złożonym X muzie. Pierwszy, który przychodzi mi teraz do głowy - "Wszystko o mojej matce" - bez osłonek cytuje słynne "Wszystko o Ewie", podczas gdy w "Volver" - hiszpański reżyser umieszcza graną przez Penelope Cruz bohaterkę, w kontekście różnych ról wielkiej włoskiej aktorki, Anny Magnani. Mówić, że najnowszy film Almodovara wyraża jego bezgraniczną miłość do kina, to powtarzać dobrze znaną mantrę. Nie można bezustannie usprawiedliwiać kina kinem!

Reklama

Zwłaszcza że nurt "miłości do kina" wszedł obecnie w mało twórczą fazę. W najnowszym filmie gwiazdy ostatnich dni festiwalu Era Nowe Horyzonty - Wima Wendersa - "Spotkanie w Palermo", niemiecki reżyser składa hołd Michelangelo Antonioniemu i Ingmarowi Bergmanowi. Jest jednak w nawiązaniach do "Powiększenia" i "Siódmej pieczęci" tyle natchnionej grafomanii (jak ogolony na łyso Dennis Hopper biegający po Palermo z łukiem), że kończy się to niezamierzoną parodią. Także Tsai Ming-liang, którego "Twarz" pokazywana była w konkursie "Nowe Horyzonty", składa w swym filmie nabożny hołd francuskiej Nowej Fali, a zwłaszcza jej najsubtelniejszemu przedstawicielowi - Françoisowi Truffaut. Krzysztof Zanussi? Ten w swoim najnowszym obrazie - mającej wczoraj we Wrocławiu "światową przedpremierę" "Rewizycie" - rozmawia już tylko ze swoimi filmami. Dostrzegam w tej tendencji głęboki kryzys współczesnego kina.

"Przerwane objęcia" nie powinny zaskoczyć fanów hiszpańskiego reżysera. Rozdrażnią za to jego antagonistów. Almodovar się nie zmienia - historia, którą opowiada jest tak kiczowata, że można by ją spokojnie przerobić na wenezuelską telenowelę. Gdyby Almodovar nie był wytrawnym scenarzystą - niemal nie dało by się tego oglądać. Do gabinetu znanego scenarzysty filmowego Harry'ego Caine'a z propozycją współpracy przy filmie przychodzi tajemniczy mężczyzna, przedstawiający się jako Ray X. Historia, którą streszcza Harry'emu, przypomina scenarzyście pewien bolesny epizod z jego życia. Okazuje się, że Ray X jest synem słynnego finansisty (dzień wcześniej Harry dowiaduje się z gazety o jego śmierci) - producenta kręconego 14 lat temu filmu Harry'ego "Dziewczyny i walizki". Tajemnica realizacji tego filmu, którą odsłania przed nami Almodovar, kończy się morderstwem aktorki i kochanki Harry'ego (granej przez Penelope Cruz). Dodajmy do tego, że Harry jest ślepy, a syn jego przyjaciółki - producentki pisanych przez niego filmów - okazuje się w końcu i jego synem. Zbyt wiele, by można było to traktować to poważnie. A jednak...

W nieustanny podziw wprawia mnie umiejętność Almodovara do wzbudzania we mnie dwóch przeciwstawnych reakcji. Hiszpański reżyser bawi się z widzem, ale robi to z zachowaniem pełnej powagi. Ciężko mi traktować jego postaci i ich emocji inaczej, niż jako pewne scenopisarskie figury, a z drugiej strony nawias, którym Almodovar obejmuje te wszystkie popkulturowe klisze i w jakiś sposób je nobilituje. Świadomi konwencji, nieświadomie o niej zapominamy.

Hiszpański reżyser przygotował dla widzów festiwalu Era Nowe Horyzonty miłą niespodziankę. Tuż po projekcji "Przerwanych objęć" wyświetlono wybrany specjalnie przez niego klasyk kina noir "Noc i miasto" (1950) Julesa Dassina, który był dla Almodovara jedną z inspiracji przy pisaniu "Przerwanych objęć". Kto chciał, mógł szukać podobieństw między obydwoma filmami, ja wolałem skupić się na czymś innym - czy po prawie 60 latach świetna historia, którą opowiedział Dassin nie trąci mimo wszystko myszką? Czy nie musimy lekko przymknąć oka, by ją zaakceptować? Czy w kilku momentach, podobnie jak przy seansie "Przerwanych objęć", nie wybuchniemy nagłym śmiechem. Czy to nie starość kina nas tak rozbawia? Czy kino Almodovara nie staje się coraz bardziej martwe?

Kto jednak myślał, że gwiazdą dnia był wczoraj na Nowych Horyzontach hiszpański twórca, ten grubo się pomylił. Zarówno przed pokazem "Przerwanych objęć", jak i po jego seansie, nikt nie rozmawiał o Pedro Almodovarze, na ustach wszystkich było inne nazwisko - Krzysztof Zanussi. Pan Krzysztof udzielił bowiem kontrowersyjnego wywiadu festiwalowej gazetce, bezkompromisowo odsądzając od czci i wiary kulturę popularną (nie do pogodzenia jest równoczesne uwielbienie Schuberta i Depeche Mode - tak brzmi oskarżenie rzucone przez Zanussiego "postmodernizmowi"). Pytaniem dnia było więc: "Czytałeś już wywiad z Zanussim"? Wieczorem, w tym samym czasie co seans "Przerwanych objęć", miała zaś miejsce uroczysta premiera jego najnowszego filmu "Rewizyta". Nie potrafię opisać wyrazu twarzy ludzi, których pytałem potem: "I jak ten nowy film Zanussiego?".

Tomasz Bielenia, Wrocław

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pedro Almodóvar | samo | Hiszpania | Pedro Rodriguez | film | kryzys | Almodovar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy