Reklama

"Życie jest muzyką": ZESPOŁY I ICH MUZYKA

BABA ZULA

Dla członków awangardowego zespołu BABA ZULA, do którego dołączył Hacke jako basista, Stambuł nie przynależy ani do Wschodu, ani do Zachodu. W swej długiej historii miasto było kształtowane przez wiele wpływów etnicznych. Ten rozwój trwa po dziś dzień. Linia Bosforu, która dzieli Europę i Azję jest metaforą wewnętrznego konfliktu. BABA ZULA tak naprawdę nie jest „u siebie” w żadnej części miasta, więc ktoś wpadł na pomysł, by sfilmować zespół na rzece. „Przez dzień i noc pływaliśmy z zespołem w górę i w dół rzeki. To był 24-godzinny happening, zalewający miasto dźwiękiem z pokładu łodzi” – wspomina Hacke.

Reklama

BABA ZULA poszli w ślady innych zespołów z wczesnych lat 70-tych, tworząc symbiozę jazzującego, psychodelicznego rocka i orientalnych dźwięków. Trochę przypomina to styl niemieckiego zespołu CAN, który jako jeden z pierwszych zaczął korzystać z orientalnych wpływów, by „przyprawić” nimi swe kompozycje.

Dwa lata temu jeden z ich albumów posłużył jako baza do mixu DJ-a MAD PROFESSOR, który sprzedał się o wiele lepiej w Europie niż w Turcji.

Ich niekonwencjonalny dźwięk i zwariowane stroje są zbyt awangardowe dlatureckiego mainstreamu. Przebijająca przez muzykę ironia i psychodeliczny swing obciążają za bardzo przeciętnego tureckiego słuchacza. Ale BABA ZULA nie zmieniają kursu, nawet jeśli będzie to wymagało okrężnej drogi przez Europę

ORIENT EXPRESSIONS

Mówiąc językiem geopolityki, Stambuł leży na siatce przecięcia się wschodu i zachodu,

ale ORIENT EXPRESSIONS nie wpisują się w definicję „zderzenia cywilizacji”. Dla nich opinia, iż Orient zaczyna się gdzieś w Indiach a kończy w Stambule, podczas gdy

zachód zaczyna się w Stambule a kończy w Los Angeles jest ideologiczną kliszą. Ten

mit podsyca tylko negatywne stereotypy. Używają swej muzyki, by sprzeciwić się tej idei.

ORIENT EXPRESSIONS to dwóch DJ-ów ze Stambułu, amerykański saksofonista, wirtuoz saz i zmieniający się wokaliści. Jeszcze do niedawna wszystko, co wiązało się

z muzyką DJ-ską, pochodziło spoza Turcji. Ale ostatnio artyści jak DJ Jakuza i Murat Uncuoglu, przejęli gramofony w mieście, konstruując swój własny styl. Korzystają ze zwykłych loopów (pętli) i beatów, nakładając na nie mityczne warstwy brzmienia tradycyjnej wschodniej muzyki z Anatolii. Tworzą w ten sposób dźwięk radosnej melancholii, który po chwili wypełnia całe miasto za pośrednictwem RADIA OXYGEN. Saz i orientalna perkusja mieszają się dobrze ze stylem DJ-skim. Kiedy amerykański saksofonista RICHARD zaczyna grać, falując w bluesowych i jazzowych solówkach, wszystko brzmi najbardziej naturalnie na świecie, jakby ta muzyka istniała od zawsze.

ORIENT EXPRESSIONS reprezentują młodą i modną część Stambułu z jej multikulturowym podejściem, ale bez ukłonów w stronę płytkiej i powierzchownej sceny klubowej. Ze swoją mieszanką muzyki generowanej cyfrowo i tradycyjnych brzmień wypełniają niszę zachodniej publiczności, która rozpoznaje ich styl bez trudu. Piosenka która znalazła się w filmie, nazwana „Stambuł, 1.26 rano”, znajduje się na wielu zachodnich składankach. To utwór, którego uważnie wysłucha każdy Europejczyk

o wyrafinowanym guście muzycznym

DUMAN

W Turcji muzyka rockowa jest wciąż symbolem buntu. Na Zachodzie stała się własnością kultury masowej, oddając swoje charakterystyczne elementy wielu innym stylom. Jednak w Turcji wciąż przypomina muzykę gitarową z lat 70-tych. Najlepszym miejscem by posłuchać rocka jest dzielnica Beyoglu: prawdopodobnie nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi, gdzie byłoby tylu długowłosych ludzi. DUMAN wsparli się mocno na wpływach muzyki punk, ale grają dalej tradycyjnego „tureckiego rocka”. Będąc pod wpływem muzyki hippisów i heavy metalu, założyli zespół kiedy byli bardzo młodzi. Jako nastolatki grali w barach, śpiewając po angielsku. Kiedy skończyli 21 lat, ich wokalista przeniósł się na kilka lat do Seattle, stolicy grunge’u, by odnaleźć na nowo swą drogę. Żyjąc w diasporze, tęsknił za domem i zaczął pisać tureckie teksty, przyczyniając się do sukcesu zespołu, który ten odniósł w Turcji. Jeden z ich najbardziej znanych utworów to hymn Stambułu, ich rodzinnego miasta. Za każdym razem kiedy grają go na żywo, fani szaleją. Czysty rock and roll, który sprawia, że chce się z nimi śpiewać.

To swoista oda do ciemnej strony metropolii.

REPLIKAS

The REPLIKAS grają wyrafinowanego rocka, muzykę gitarową z intelektualnym sznytem. Członkowie zespołu wywodzą się z wyższej klasy średniej i dorastali w warunkach nie różniących się od środowiska życia ich zachodnich kolegów. Z czasem w ich muzyce można zauważyć powrót do tureckich korzeni. To „przebudzenie” stworzyło nowy rodzaj tożsamości, na którym zbudowali swą muzykę. Na pierwszy rzut oka wpływy orientalne widać tylko w tekstach piosenek. Ich brzmienie jest kompilacją wielu różnych stylów. Tureckie wpływy nie są tak widoczne, choć w rzeczywistości kryją się pod powierzchnią. Jako zespół eksperymentalny, The Replikas uwielbiają THE EINSTURZENDE NEUBAUTEN - zespół Alexa Hacke’a.

ERKIN KORAY

Jeszcze 15 lat temu zaniepokojeni obrońcy kultury tureckiej organizowali konferencje, na których zastanawiali się, czy turecka muzyka rockowa jest możliwa. ERKIN KORAY udowadnia od lat 60-tych, że tak. Kiedy pojawił się na scenie, był jednym z pierwszych,

którzy grali muzykę turecką na elektrycznie wzmocnionych instrumentach. Z drugiej

strony grał covery Beatlesów i Stonesów na tradycyjnych tureckich instrumentach,

zyskując wśród publiczności opinię prowokatora i indywidualisty. Wzbudzało to konsternację, jako że w tamtych czasach takie zachowanie było uważane za przejaw

zachodniej dekadencji.

ERKIN KORAY dziś jest szanowany jako prekursor, który otworzył Turkom oczy na nowe rozumienie muzyki. I choć gitarowy guru przekroczył 60-tkę, nadal emanuje uporem outsidera, który samotnie podejmuje rewoltę.

CEZA

Po azjatyckiej stronie miasta, naprzeciwko GOLDEN HORN, jest dzielnica Kadikoy –

bastion hip hopu w Stambule. To wymuskana, zadbana okolica ze wspaniałymi widokami na morze Marmara. W środku dzielnicy jest sklep z koszulkami z salonem tatuażu w piwnicy. To jest baza wypadowa CEZA (kara) - tureckiej wersji Public Enemy. Bardzo poważny młody człowiek - CEZA - nie popada w manierę i kpi sobie z póz i min amerykańskich „gangsta” raperów.

Na kolanie pisze swoje rymy w niesamowitym rytmie stacatto jakby połknął AK-47. Brzmi jak naspeedowany kaznodzieja. Korzystając z rozrywkowej wartości hip hopu postawił sobie za zadanie przekroczenie swych poglądów politycznych i społecznych. Główną rolę w jego filozofii gra ideał przyjaźni. Otacza się ludźmi, których traktuje jak rodzinę. Specyficzne relacje łączą go również z siostrą, jego „damskim uzupełnieniem”, również raperką, która stara się wedrzeć do zdominowanego przez mężczyzn świata rapu.

ISTANBUL STYLE BREAKERS

Podczas gdy „banda z Kadikoy” to paczka przyjaciół, scenę z Barikoy uważa się za

underground. Ta dzielnica jest położona bardziej na uboczu, zamieszkają w niej głównie

ludzie z Anatolii. ISTANBUL STYLE BREAKERS to luźna społeczność nastolatków, których pasją jest breakdance. Popisują się swymi umiejętnościami w klubach i na

ulicach. Chcą przekonywać swoich rówieśników, jakim „darem” jest fizyczna i psychiczna sprawność i pomóc im trzymać się z dala od narkotyków.

MERCAN DEDE

Cyfrowy derwisz MERCAN DEDE jest obecnie jednym z najpopularniejszych artystów na

scenie World Music. Jak żaden inny turecki muzyk potrafi miksować klubowe brzmienia

z tradycyjną muzyką sufijską. W świecie komputerów i maszyn dźwiękowych porusza się tak samo swobodnie i płynnie, jak grając na fletach i instrumentach dętych. Ma również nieomylną zdolność do dobierania sobie wirtuozerskiego zespołu.

Jako dziecko MERCAN DEDE jechał do domu taksówką, kiedy nagle usłyszał

niecodzienną muzykę. To dźwięk bambusowej fujarki, zwanej „ney,” tak go oczarował.

MERCAN DEDE postanowił, że nauczy się na niej grac. O skali trudności tego

instrumentu, niech świadczy fakt, iż trzeba około roku, by nauczyć się wydobywać czysty dźwięk.

Fujarka „ney” odgrywa istotną rolę w sufizmie, który przypomina bardziej filozofię niż

religię i bazuje na równych sobie cnotach jasności i tolerancji. Sufizm uczy, że wszelkie

pytania i odpowiedzi dotyczące bytu, są w sercu każdej żywej osoby. Taki stosunek do

życia jest bazą muzyki MERCAN DEDE, inspirującego się filozofią wschodu z jej tureckimi naleciałościami.

Kolejnym elementem sufizmu jest taniec derwiszów. Tancerze wirują z uniesionymi

ramionami aż wejdą w stan transu, w stan pustki, która prowadzi ich do ich „wewnętrznego rdzenia”. W Turcji tego rodzaju rytuały celebrowane są głównie dla

turystów. Kiedy „wirujący derwisze” śmigają po scenie podczas koncertów MERCAN

DEDE, nie jest to tylko egzotyczny show. To wyraz jego pragnienia by utrzymać tę cenną kulturową praktykę przy życiu, w czasach kulturowej nieokreśloności.

SELIM SESLER

Niektórzy ludzie rodzą się muzykami. W jakimś momencie dzieciństwa wpada im w ręce

instrument, a oni zostają mistrzami. SELIM SESLER jest jedną z takich osób, a jego

instrument to klarnet. Selim to Cygan urodzony w małym, suchym mieście Kesan

leżącym w europejskiej części Turcji. Wyjechał stamtąd, by zostać cenionym wirtuozem.

Kiedy wraca do domu, za każdym razem jest przyjmowany jak bohater.

Zostawmy za sobą wielkie miasto, by towarzyszyć muzykowi w podróży do jego korzeni.

Selim zaprosił Akina i Hacke w okolice, w których dorastał. Tam trafili na zjawiskowe

cygańskie wesele, w środku nocy, na środku ulicy, gdzie panna młoda nosiła czerń.

W młodości Selim wstąpił do miejscowego „fasil”, tradycyjnego zgromadzenia mężczyzn,

którzy piją i grają w barach. Dziś muzyka, którą wykonują sprawia, że szybciej zabije

serce każdego fana jazzu.

W Stambule żyje wielu Cyganów, w większości w gettcie zwanym „Tarlabase”. Selim

również tam mieszka. Kiedy przyjechał do miasta, 18 lat temu, grał w kawiarniach i 

restauracjach za garść drobniaków. Na szczęście społeczne uprzedzenia i resentymenty

dotyczące Cyganów powoli cichną, zwłaszcza, że Turcy odkryli na nowo swoją pasję -

zainteresowanie tradycyjną muzyką. I tak SELIM SESLER został odkryty zarówno przez

wyższą klasę Stambułu, jaki i przez cyganerię.

BRENNA MacCRIMMON

Kanadyjska piosenkarka folkowa BRENNA MacCRIMMON, nosi Stambuł pod skórą.

Mieszkała tam kilka lat, po turecku płynnie mówi i śpiewa. Jest w Turcji znaną artystką.

Wszystko zaczęło się od kasety z muzyką z lat 50-tych i 60-tych graną przez tureckich

muzyków z Bułgarii, którą dostała od koleżanki. Skorzystała z krótkiej wycieczki do

Bułgarii, by przyjrzeć się środowisku, w którym powstała ta fascynująca muzyka. Jeździła po wsiach, prosząc ludzi o stare nagrania muzyczne.

Wielu przekopywało się przez swoje strychy, znajdując dla niej stare single. Były pośród

nich prawdziwe perełki, ukryte pod grubymi warstwami kurzu. Brenna postanowiła

przywrócić im dawny blask, ponownie nagrać zapomnianą muzykę. Znalazła

odpowiedniego partnera do tego przedsięwzięcia - okazał się nim SELIM SESLER.

Razem wydali płytę, która nieźle namieszała na rynku muzycznym.

Słuchacze byli zarazem zawstydzeni i szczęśliwi, że jakaś młoda kobieta, która

przyjechała z odległej Kanady, odkopała stare zapomniane tureckie pieśni a nawet

zaśpiewała je w ich języku.

Brenna mieszka znów w Kanadzie, lecz przyznaje, że kiedy wraca do Stambułu, zawsze

czuje się jak w domu.

SIYASIYABEND

SIYASIYA nie jest zespołem, jak mogłaby sugerować nazwa (SIYASIYABEND to imię

mezopotamskiego bohatera narodowego). To raczej banda przegranych, nieudaczników, których pasją jest uliczna muzyka. Ich sceną są aleje, przejścia dla pieszych i place Beyoglu. Ktokolwiek przechodzi, staje się ich publicznością. Nie skupiają się na tym, by tak zarabiać na życie - ich misją jest wyrwać ludzi z letargu, manifestować wizję lepszego, bardziej sprawiedliwego świata.

Na ulicach mogą mówić do każdego. Marzy im się zrównanie ze sobą wszystkich

żyjących w skonfliktowanym społeczeństwie. SIYASIYABEND odrzucają mechanizmy

społeczeństwa konsumpcyjnego, kierują się „ulicznym romantyzmem”. Ich muzyka

zmienia się jak ich nastroje, czasem to rock-jazz, czasem orientalny folklor, czasem

protest-songi, w których ich leader, BISON brzmi jak turecki Bob Dylan. SIYASIYABEND

Są czystej krwi subkulturą i wiecznym utrapieniem policji. Byli wyganiani ze wszystkich

możliwych okolic, aż do czasu, kiedy znaleźli miejsce wokół placu Tunel, między

studentami i turystami, gdzie dano im spokój. Używają narkotyków, prowadzą życie na

krawędzi. Ale ich przekonanie, że muzyka może zmienić życie, unosi ich ponad codzienną walkę o przetrwanie.

AYNUR

Jeszcze niedawno Kurdom i innym mniejszościom narodowym nie wolno było

propagować swego języka i kultury w Turcji. Ogarnięty paranoją rząd turecki bał się

kulturowej infiltracji i separatyzmu. W konsekwencji, zwłaszcza Kurdowie, musieli chronić

ze zdwojonym wysiłkiem swą tożsamość potajemnie, co omal nie doprowadziło do

wybuchu wojny domowej w Kurdystanie. Ten rodzaj absurdalnej dyskryminacji

i prześladowania w wieloetnicznym, tureckim społeczeństwie jest już na szczęście

przeszłością.

Muzyk i piosenkarka AYNUR sięga po tradycje swojego ludu i pokazuje je z dużą

pewnością siebie. Nadaje nową twarz starej jak świat kurdyjskiej muzyce. Jej utwory to

epickie historie i lamentacje uciskanego ludu, rodzaj orientalnego gospel. Ten rodzaj

muzyki nazywa się „dengbejen”. Kształtowała się przez wieki na styku wpływów

arabskich, mezopotamskich a nawet żydowskich.

Głos AYNUR ma czystość i siłę, która przenika aż do wnętrza. By stworzyć odpowiednią

atmosferę akustyczną i wizualną, Alex Hacke zdecydował się nagrać jej partie

wokalne w tureckiej łaźni. Kopuła „hamam” nadaje głosowi sakralnego charakteru i 

powoduje niemal hipnotyczną rewerberację, czyniąc jej muzykę przeżyciem duchowym.

Jak wielu innych w ostatnich dwóch dekadach, AYNUR i jej rodzina przybyli do

Stambułu z Kurdystanu. Kiedy była dzieckiem, język kurdyjski był oficjalnie zakazany.

W procesie asymilacji wiele z dzieci emigrantów zapomniało swego ojczystego języka.

Muzyka AYNUR pozwala jej odkryć na nowo własny język i tożsamość.

ORHAN GENCEBAY

ORHAN GENCEBAY jest wielką gwiazdą w Turcji. Jest Elvisem arabeskowej muzyki,

bohaterem kierowców taksówek, ikoną kultury. Od 1950 roku sprzedał milionowe

nakłady albumów. Był popularnym aktorem, kiedy turecki przemysł filmowy

rozkwitał. Jego instrument to lutnia o bardzo długim gryfie zwana „saz”. Jest prawdziwym wirtuozem tego instrumentu. Nikt nie rozwinął arabeskowej muzyki tak jak on na swojej lutni „saz”.

Kiedy w 1934 roku radio zakazało grania tureckiej muzyki, Turcy zaczęli słuchać

arabskich stacji radiowych. Dzięki temu turecka muzyka została poddana silnemu

wpływowi kultury arabskiej i stąd wzięło się pojęcie muzyki „arabeskowej’.

W późniejszym czasie ORHAN GENCEBAY pomógł rozwinąć ten trend. Skupił się na

wyszukiwaniu popularnej, artystycznej i orientalnej muzyki.

Termin „arabeska” zyskał jednak negatywne zabarwienie. Pojawiły się głosy

konserwatywnych intelektualistów oskarżające ORHANA GENCEBAYA o zdradę

narodowej kultury. On sam czuł się przez wiele lat niezrozumiany i niedoceniony.

Właśnie dlatego w końcu zgodził się na nagranie na żywo dla filmu Życie jest muzyką.

Towarzyszy mu dwóch perkusistów, akustyczny bas i instrumenty klawiszowe.

Dla zachodniego ucha ten orientalny rytm brzmi jak jazz!

MUZEYYEN SENAR

MUZEYYEN SENAR - ona i jej głos mają 86 lat. Urodzona na wsi, przyjechała do

Stambułu gdy miała 10 lat. Dorastała w Uskudar, w cieniu mostu, po azjatyckiej stronie

miasta. Jako dziecko jąkała się. Dzięki spiewaniu przezwyciężyła tę ułomność. W 1933 r.

została odkryta i po raz pierwszy wystąpiła na scenie. W tym samym roku nagrała swój

pierwszy album. Była gwiazdą radia w latach 30-stych, w kolejnej dekadzie uwielbiała ją

cała socjeta, zwłaszcza w Beyoglu, kiedy była to jeszcze dzielnica francuska. Stare

zdjęcia pokazują miasto w tamtych czasach jako bardzo wytworne, przypominające inne

europejskie stolice. To obrazy czasów dawno zapomnianych, nad czym bardzo boleje

wielka dama muzyki tureckiej.

Im bardziej Turcja amerykanizowała się, tym bardziej MUZEYYEN SENAR i jej

klasyczna, orientalna i salonowa muzyka były spychane na skraj, przez rozrastającą się

popkulturę. Ostatni raz wystąpiła na scenie w 1983r. Wkrótce zniknęła ze świadomości

i pamięci publiczności. Państwo zawsze było podejrzliwie nastawione wobec jej

cygańskiego credo, więc dopiero jako emerytka uzyskała status narodowej artystki.

Jednak MUZEYYEN SENAR nie poddaje się ograniczeniom nostalgii, zwinnie

z wdziękiem walczy z kurzem, który pokrył wspomnienia o jej epoce.

Dzięki wysiłkom SEZEN AKSU nie została zupełnie zapomniana. SEZEN AKSU prosiła tę wielką damę, by dołączyła do niej na scenie, przedstawiając ją jako swoją muzyczną matkę. Również dzięki SEZEN AKSU i jej zespołowi można było sfilmować i nagrać na potrzeby Życie jest muzyką nestorkę muzyki. Specjalnie na tę okazję „zmontowano”

8- osobową orkiestrę ze średnią wieku 75 lat.

SEZEN AKSU

SEZEN AKSU nazywają „głosem Stambułu”. Jej brzmienie wywołuje pozytywne wibracje

u ludzi w każdym wieku. Odkąd w latach 70-tych zaczęła się jej kariera, jest traktowana

jak bogini, a jej sława sięga daleko poza granice Turcji. W dalekich Niemczech

spragnione miłości dzieci emigrantów puszczają sobie jej piosenki w tych najważniejszych chwilach. Sposób, w jaki SEZEN AKSU śpiewa, nasycając każde słowo

emocjami, odsłania ukrytą duszę.

SEZEN AKSU napisała i zaśpiewała wiele piosenek o Stambule. W „Istanbul Hatirasi” (wspomnieniach ze Stambułu) śpiewa o starym mieście, o czasach, których nigdy nie poznała. Ekspresyjne czarno - białe zdjęcia Ara Guler, który był głównym kronikarzem miasta w połowie poprzedniego stulecia, są idealnym wizualnym uzupełnieniem jej muzyki. Zanim diva nagrała piosenkę dla Życie jest muzyką, odbyło się wiele spotkań

i prób z jej zespołem. W efekcie powstała prosta aranżacja, w której SEZEN AKSU akompaniuje sobie na pół-akustycznej gitarze i elektrycznym pianinie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Życie jest muzyką
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy