Reklama

"Zróbmy sobie wnuka": WYWIAD Z KATARZYNĄ BUJAKIEWICZ

WYWIAD Z KATARZYNˇ BUJAKIEWICZ odtwórczynią roli KRYSI

Co sprawiło, że zgodziła się Pani zagrać w "Zróbmy sobie wnuka"?

Głównie fakt, że uwielbiam pracować. Poza tym rola Krysi jest szczególna, należy do wyjątkowo ciekawych. To dziewczyna, której ciągle przydarza się coś pechowego...

No właśnie Krysia ma "nadnaturalnego" wręcz pecha. Wierzy Pani w tego rodzaju przypadłości? W wieczne nieszczęście?

Myślę, że człowiek może mieć dobrą albo złą energię - ale pecha czy szczęście to raczej nie... Wierzę natomiast w pechowe samochody, bo sama taki miałam. W ciągu roku zdarzyło mi się aż pięć wypadków! W końcu auto zmieniłam i - odpukać - na razie jest wszystko w porządku.

Reklama

W filmie Tuchałówna wpada w oko lokalnemu donżuanowi - Kawie. Co by Pani poradziła dziewczynie, którą taki "amant" zaprasza na przejażdżkę?

Dużo gadać - to na pewno odstraszy faceta!

W jednej ze scen, Pani bohaterka podchodzi do Złego Hermana, czyli psa Koseli. Nie obawia się Pani spotkania z wściekle ujadającą bestią?

Nie, zwierząt się nie boję. Zawsze bardzo je lubiłam. Moi rodzice mają ośrodek agroturystyczny, w którym jest wszystko: świnie, konie, cztery psy... Poza tym bardzo dobrze wypadam ze zwierzętami na zdjęciach - lepiej, niż sama.

Skoro nie ta, to która ze scen wydała się Pani najtrudniejsza?

Każda, bo Krysia strasznie dużo mówi. Najtrudniej jest zagrać tak, żeby widzowie chcieli tego słuchać... Ale myślę, że było dobrze!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zróbmy sobie wnuka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy