"Zostańmy przyjaciółmi": W ZIMOWEJ SCENERII
Zostańmy przyjaciółmi było kręcone w głównej mierze w Kanadzie oraz Los Angeles. Historia toczy się w czasie świat Bożego Narodzenia, śnieg i mróz były tu nieodłącznym elementem. Aktorzy i ekipa byli narażeni na naprawdę niskie temperatury, dochodzące nawet do minus 50 stopni.
“Potrzebowaliśmy miejsca, które by było białe od śniegu i gdzie panowałaby naprawdę niska temperatura, jako że część akcji dzieje się w czasie burzy śnieżnej na przedmieściach New Jersey. A które miejsce byłoby lepsze od najzimniejszego na świecie!” śmieje się Ryan Reynolds. “Już w czasie pierwszej nocy na zewnątrz czuliśmy się tak, jakby zamarzały nam myśli. Miałem ochotę powiedzieć Rogerowi «stary nie mogę grać w tej scenie, bo mi usta zamarzły i nie jestem w stanie nic powiedzieć!» Było jakieś -45 stopni, a moja postać jest zupełnie nie ubrana na tę temperaturę – przygotowywaliśmy się na Paryż, a nie na Saskatchewan!” żartuje Reynolds.
“Jestem zupełnie nie przyzwyczajona do tak niskich temperatur. Kiedy mieliśmy zdjęcia na zewnątrz, Roger wiedział, że po prostu zamarzałam, wiec kazał mi się schować do środka,’’ mówi wychowana w Los Angeles Amy Smart, która dogrzewała się i ubierała tak ciepło jak tylko mogła. Chowała małe przenośne ocieplacze, trzymające ciepło aż do sześciu godzin w pasku, nausznikach, butach i rękawiczkach.
Anna Faris dodaje - „Było tak przeraźliwie zimno, że w pierwszej chwili chciało ci się śmiać, ale kiedy zrobiło się wdech, następną reakcją było skulenie się z zimna. Zamarzał mi nos i dosłownie tworzyły się w nim sople. Kiedy będę mogła oglądać skończony już film, nie wydaje mi się żebym mogła powstrzymać się od drżenia z zimna.” Faris śmieje się, że „zimno najwyraźniej pomaga w kręceniu komedii, bo już sama praca w takiej temperaturze jest po prostu zabawna.”
Wymagało to niemałej wyobraźni, by stworzyć i Los Angeles i New Jersey w środku kanadyjskiej zimy w preriowych miasteczkach Regina i Moose Jaw. Krajobraz jest tak płaski pomiędzy nimi, że prawie 100 kilometrowa autostrada, która je łączy, ma tylko jeden zakręt. Ale nawet zdolności scenografa Robba Wilsona Kinga nie wystarczyły do odtworzenia Los Angeles, trzeba było jechać do słonecznej Kalifornii.
“Wspaniałą rzeczą w całym tym projekcie był sam scenariusz, który bardzo mobilizował nas do stworzenia odpowiedniego świata realnego” mówi scenograf R.W. King. „Przebywanie w miejscu, które było praktycznie nie tknięte przez przemysł filmowy dawał nam wiele możliwości jeśli chodzi np. o pozwolenie wejścia do domów prywatnych i do życia zwyczajnych ludzi, tak by znaleźć najbardziej interesujące nas rzeczy dotyczące filmu. Pod koniec dnia kiedy patrzyliśmy na zrobione już ujęcia, zauważyliśmy, że najlepszą rzeczą w całym filmie będzie ciągłość jednego miejsca. To właśnie poczucie miejsca sprawia, że Chris chce odzyskać swoje dawne, szkolne życie. Chce odwiedzić i zobaczyć swoje miasto rodzinne po dziesięciu latach nieobecności, chce wrócić do korzeni.”