Reklama

"Zły duch": WYWIAD Z REŻYSEREM

Co wydarzyło się po sukcesie "15 sierpnia"?

Patricki Alessandrin: Chciałem bardzo szybko wrócić do pracy. W Japonii spotkałem Manuela Munza. Po moim powrocie do Francji zaproponował mi scenariusz "Złego ducha". W tym materiale od razu dostrzegłem naprawdę dobry pomysł.

A co Pana zainteresowało w historii napisanej przez Laurenta Chouchan?

To, co mnie zaintrygowało, to spojrzenie dziecka na świat, który go otacza. Miałem ochotę zakwestionować przekonanie, że dziecko jest zawsze niewinne i grzeczne, koniecznie grzeczne. Niemowlęta w reakcji na nowy dla nich świat są dużo bardziej perwersyjne, niż można to sobie wyobrazić. Wydawało mi się zabawne pokazanie, że nasze drogie bambini nie zawsze kierują się dobrymi intencjami, kiedy rozrabiają. Kiedy niemowlę płacze, nie musi być wcale głodne, może po prostu mieć ochotę obudzić swego ojca. Miałem również pomysł, żeby nasze dziecko kierowało się zemstą. To wszystko wydawało mi się odkrywcze i nowoczesne.

Reklama

Śledzimy równolegle losy dwóch par. Z jednej strony Ophélie Winter i Thierry Lhermitte, a z drugiej Leonor Watling i François Levental. Jedni nie są lepsi od drugich.

Leonor et François są całkowitymi nieudacznikami, podczas gdy Thierry ucieleśnia sukces. To człowiek interesu w BTP, wszystko mu sprzyja, a jednocześnie jego życie jest całkowicie pozbawione sensu. Jego żoną jest bardzo piękna kobieta, która go nie kocha. Ma dziecko w późnym wieku, około pięćdziesiątki. Dziecko staje się jedyną osobą, która naprawdę się dla niego liczy.

Wszystko, co przytrafia się temu dziecku jest nieprawdopodobne.

Aż samo prosiło się, żeby tak zrobić, skoro mieliśmy do czynienia z dzieckiem, które chciało wszelkimi sposobami zatruwać życie swojemu ojcu. W filmie nasz niemowlak nie rozrabia bardziej niż inne dzieci, które wkładają palce do kontaktu, albo próbują zejść ze schodów. Chcieliśmy po prostu przesadzić z ilością i częstotliwością takich przypadków.

Jak się wam układała praca z niemowlętami?

To było naprawdę trudne, ponieważ chodziło o niemowlę od chwili urodzenia do dziewiątego miesiąca życia, które jest obecne na ekranie przez czterdzieści pięć minut. Po raz pierwszy dziecko zostało głównym bohaterem filmu. Długo się zastanawialiśmy, czy scenariusz da się w ogóle zrealizować jako komedię, w której niemowlę miało grać prawdziwą rolę i wchodzić w interakcje z innymi postaciami. Rozwiązaliśmy ten problem pracując nad story-boardem (rozrysowany scenariusz), stosując kilka efektów specjalnych i przygotowując dzieci, które wybraliśmy.

Jak długo trwał casting?

Szukaliśmy dziecka pełnego wdzięku, a zarazem takiego, które jest w stanie coś zagrać. Casting trwał pół roku i obejrzeliśmy około dwa tysiące niemowląt. W końcu udało się znaleźć właściwe dziecko. Ma na imię Jorge. Posiada prawdziwą charyzmę i wszyscy straciliśmy dla niego głowę.

Na ekranie widać ciągle to samo niemowlę?

Nie, widzimy różne niemowlaki, ponieważ są w różnym wieku. Od momentu przyjścia na świat do skończenia dziewięciu miesięcy dziecko bardzo szybko rośnie i musieliśmy kręcić z różnymi niemowlakami. W zbliżeniach jednak widać ciągle to samo dziecko.

Czy to znaczy, że na planie był żłobek?

Tak, mieliśmy permanentny żłobek, który liczył od dziesięciu do czternastu niemowlaków każdego dnia. Zajmował się nim wykwalifikowany personel. Byli wśród nich pediatrzy, osoby, które ćwiczyły je pod względem ruchowym oraz trenerzy, którzy uczyli je, co mają wykonać danego dnia. Rodzice widzieli, w jak niezwykły sposób rozwijają się ich dzieci.

Dzieci były więc tak dobrze przygotowane, że na planie nie traciliście czasu.

Tylko w teorii. Istnieje parametr, nad którym absolutnie nie da się zapanować, a jest nim chęć niemowlęcia. Potrzebowaliśmy szczęścia, cierpliwości i wytrwałości. Mogliśmy kontrolować jedynie niektóre sprawy. Na przykład, kiedy dziecko miało w filmie płakać, wystarczyło kręcić w momencie, kiedy było głodne.

Czy udało się wam nakręcić wszystko to, co chcieliście?

Praktycznie w 95 %. Cała ekipa i aktorzy byli całkowicie oddani dzieciom. Javier Aguirresarobe, operator, właśnie skończył kręcić w tym samym studio "Innych" z Nicole Kidman. Opowiadał nam, że każdego ranka, zanim aktorka pojawiła się na planie, cała ekipa czekała w napięciu. Wszyscy zastanawiali się, czy dobrze spała, czy się dobrze obudziła. To był dla nich koszmar, ale tu było gorzej niż z Nicole Kidman. W przypadku Jorge cały czas zadawaliśmy sobie pytania, czy dobrze spał, czy wyrżnęły mu się ząbki? Czy nie ma wysypki? Często jednak zdarzały się cuda.

Czy aktorzy mieli dobry kontakt z niemowlęciem?

Zrobiliśmy wiele prób przed zdjęciami. Od początku było jasne, że aktorzy muszą być gotowi w momencie, gdy gotowe jest dziecko. W przypadku Thierry’ego, skoro dziecko w filmie go nienawidzi, nie chciałem, aby miał z nim zbyt duży kontakt.

W jaki sposób wybrał pan aktorów?

Thierry Lhermitte ma dużą skalę możliwości, jest wspaniałomyślny i dojrzały, co świetnie pasuje do filmu. Jeśli chodzi o Ofelię, bardzo mi odpowiadało, że jest ona jednocześnie aktorką i śpiewaczką. Ma temperament, który koresponduje z postacią i para, jaką tworzy z Thierry bardzo dobrze funkcjonuje. Jest również Maria Pacôme, która gra teściową. To parweniuszka, wredna jak nie wiadomo co, chce wszystko kontrolować i nienawidzi swojej synowej. Zresztą duet teściowa - synowa jest wyjątkowo smakowity.

Jest również Michel Muller, który podkłada głos pod niemowlaka. Dlaczego wybrał Pan właśnie jego?

Kiedy zapoznałem się ze scenariuszem, natychmiast pomyślałem o Michelu. Widziałem go w sztuce i naprawdę spodobał mi się jego humor i osobowość. Na początku filmu musiał być nieudacznikiem, kimś, komu przytrafiają się wyłącznie nieszczęścia, a następnie stać się głosem niemowlaka. Był idealnym aktorem. Uwielbiam jego głos, ma prawdziwie dziecięcą intonację. Ponadto Michel był szaleńczo zaangażowany w projekt.

W jaki sposób pracował Pan nad głosem z off-u?

Napisaliśmy tekst starając się, aby był rzeczowy i sarkastyczny. Michel nadał mu swój własny charakter nie wahając się popaść w przesadę. Kiedy dziecko daje popalić swojemu ojcu, naprawdę w to wierzymy.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zły duch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy