Reklama

"Złodziej życia": GŁÓWNI BOHATEROWIE

Kiedy widzowie po raz pierwszy widzą specjalną agentkę Illeanę Scott, graną przez nagrodzoną Oskarem Angelinę Jolie, Scott leży na plecach w świeżo wykopanym grobie. Po chwili wyłania się z tego makabrycznego miejsca, podając liczne, precyzyjne informacje nie tylko o ciele, które do niedawna leżało w grobie, lecz także o osobie, która je do niego złożyła. – Zabójca wybrał to miejsce celowo, grób wykopał już wcześniej. Rogi są symetryczne i proporcjonalne – zauważa agentka. Poprzez obserwację długości grobu podaje wysokość ofiary i wysnuwa wniosek, że był nią prawdopodobnie ktoś, kto regularnie korzystał z pobliskiej ścieżki rowerowej.

Reklama

Mówi Canton – Agentka Scott ma własny, specyficzny proces dochodzenia do wniosków, pamiętajmy jednak, że zabójca jest bardzo sprytny, posiada pewne specjalne umiejętności, dzięki którym, można powiedzieć, wtapia się w swe otoczenie. To ktoś, kto wiele czasu poświęca na obserwację swych ofiar, poznanie ich zwyczajów, potrzebuje tego, by móc potem kontynuować ich życie. Co do agentki, im bardziej wciąga ją śledztwo, tym bardziej wystawia się na niebezpieczeństwo.

Właśnie ten element niebezpieczeństwa spodobał się Jolie, która mówi – W filmach często widzimy kobiety z FBI, są chłodne, opanowane, nie mają żadnych wątpliwości. Ale moja bohaterka nie jest taka. Jest silna i inteligentna, lecz jednocześnie bardzo ludzka. Ma swoje wady. Skrywa pewne tajemnice z przeszłości. Ukrywa coś, co D.J. nazywa jej „jądrem ciemności”.

- Postać, którą gram, zajmuje się tworzeniem profili osobowości zabójców, jest nadzwyczaj wyczuloną, wrażliwą osobą. Przygotowując się do roli wiele czasu poświęciłam na wyszukanie informacji na temat agentów tego rodzaju, interesowało mnie co dokładnie robią i w jaki sposób pracują. Doszłam do wniosku, że wszyscy są głęboko wrażliwymi osobami, mają niezwykle wyczulone zmysły. Zwracają uwagę na wszystko – od sposobu, w jaki chodzi dana osoba, poprzez gesty jej dłoni i sposób poruszania rękoma, do tego co i jak mówi. To nie mający sobie równych obserwatorzy. Zagranie kogoś takiego jest bardzo interesujące.

Jolie była pierwszą osobą, do której filmowcy zwrócili się z propozycją zagrania Scott. Według nich idealnie nadawała się do zagrania roli wymagającej zarówno intensywnego wysiłku fizycznego, jak i pokazania wrażliwości bohaterki. Mówi producent – Aktorka musiała całkowicie przekonująco pokazać umiejętności zawodowe agentki FBI, a jednocześnie pozostawać niezmiennie tajemnicza we wszystkim, co wiązało się z jej życiem osobistym. Angelina jest doskonała. Od pierwszego dnia pracy całkowicie poświęciła się roli.

Jolie zwraca uwagę, że spora część mało widowiskowych, z pozoru niezbyt istotnych scen ma w rzeczywistości duże znaczenie. – Czasami taka cicha, spokojna scena, w której dwójka ludzi siedzi przy kawie, jest naprawdę znacząca. Relacje pomiędzy bohaterami są bardzo skomplikowane, między innymi dlatego tak podoba mi się ten scenariusz.

Bokenkamp wspólnie z filmowcami stworzył postać agentki Scott, której nie ma w książce Pye’a. Mówi Bokenkamp – Praca nad stworzeniem postaci seryjnego zabójcy, Michaela, była fascynująca. Kiedy zacząłem pracować nad stworzeniem postaci, która miała zajmować się ściganiem mordercy, odwróciłem porządek, w jakim pracowałem wcześniej. Musiałem przekazać widzowi ich fragment całej historii, a jednocześnie chciałem nadać tej postaci dużą głębię, chciałem, by widzowie mieli wrażenie, że dobrze ją znają. W końcu wpadłem na pomysł, który ostatecznie przybrał postać Illeany Scott, kobiety, której życiową pasją jest praca, o której życiu osobistym wiadomo niewiele, która jest równie intrygująca, co zabójca.

Wprowadzenie głównej postaci kobiecej umożliwiło także dodanie do scenariusza wątku romantycznego, który wzbogacił i tak skomplikowane zależności pomiędzy agentką Scott i postacią kluczowego świadka w sprawie. Choć agentka Scott nigdy nie pozwala sobie, by jej uczucia przeszkadzały w sprawie, sam fakt, że czuje coś do osoby zamieszanej w śledztwo może oznaczać, że nie będzie mogła brać w nim dalszego udziału. Nawet jeśli nie zrezygnuje ze sprawy, uczucie może spowodować, że popełni jakiś błąd, a ceną za to może być życie – może nawet jej życie.

W kluczowej roli lokalnego handlarza dziełami sztuki, Jamesa Costy, filmowcy obsadzili nominowanego do Oskara Ethana Hawke’a. Jego bohater znalazł się w złym czasie w złym miejscu, przeszkodził mordercy w drugim zabójstwie, które miało odbyć się na parkingu siłowni. Po wystraszeniu zabójcy James próbuje pomóc ofierze, czekając na przybycie policji.

Policjanci zabierają przerażonego całą sytuacją Cystę na posterunek. Nim zdążył dojść do siebie, zmyć krew z rąk, zostaje poddany przesłuchaniu. Początkowo chce pomóc policjantom, wkrótce zdaje sobie sprawę, że nikt nie wierzy w jego słowa, że traktowany jest jak podejrzany. Dopiero jakiś czas później, gdy opadnie z niego adrenalina, gdy zmniejszy się napięcie, zda sobie sprawę z jednego, bardzo ważnego faktu – zabójca widział jego twarz.

Costa staje się celem. Policja liczy, że dzięki temu uda się schwytać mordercę. Ku zdumieniu Scott Costa zgadza się pomóc. Nie wiadomo, czy na jego decyzję wpłynęło poczucie obowiązku, czy też atrakcyjna agentka FBI.

Hawke mówi o tym, jak wszystko zmienia się w życiu jego bohatera, który najpierw jest Dobrym Samarytaninem, zaraz potem podejrzanym, potem świadkiem, a w końcu przynętą na seryjnego zabójcę – wszystko w ciągu zaledwie kilku godzin. – W sumie można powiedzieć, że przyłapano go na gorącym uczynku, tuż obok ciała. Musi przekonać agentkę Scott i policję, że jest niewinny, a może to zrobić jedynie pomagając w złapaniu prawdziwego mordercy. Nie ma więc wyjścia, choć pewnie wolałby wrócić do swojego spokojnego, dotychczasowego życia. Wkrótce otwiera nową galerię, dopóki nie wmieszał się w tą sprawę, była to dla niego najważniejsza rzecz pod słońcem.

Co więcej, Hawke przyznaje – Mój bohater nie chce, by kobieta-agent pomyślała sobie o nim, że jest tchórzem, zgadza się więc podjąć ryzyko o wiele większe, niż powinien.

Hawke, który wyróżnił się już jako reżyser (Chelsea Walls) i pisarz (Ash Wednesday), skupił na sobie uwagę krytyków i publiczności rolą w dramacie Dzień próby z 2001 roku, za którą otrzymał nominację do Oskara i nagrody SAG. Niewątpliwie rola ta przyczyniła się do zaproponowania aktorowi roli Costy. – Ten chłopak ma niesamowity talent – mówi Canton. – To bardzo poważny, inteligentny aktor, ostrożnie dobierający swoje role. Zawsze uważałem, że jest dobry, ale po obejrzeniu Dnia próby doszedłem do wniosku, że jest po prostu rewelacyjny. To dzięki jego talentowi widzowie wierzą, że Costa, całkiem normalny człowiek, zgadza się wziąć udział w tym całym przedsięwzięciu.

Związek pomiędzy Costą a agentką Scott rozwija się w sposób, który jest zaprzeczeniem tradycyjnego stereotypu związku filmowego, gdzie bohater chroni słabą kobietę. Hawke mówi o tym żartobliwie – W tym filmie główną rolę męską gra Angelina Jolie. Ja zadowalam się rolą kobiecą.

Takie odwrócenie ról nie jest dziełem przypadku. – Zawsze chciałem zrealizować film, w którym w roli głównej widzielibyśmy jakąś silną postać kobiecą, dlatego z wielką przyjemnością przyjąłem ofertę współpracy z Angeliną – mówi Caruso. Reżyser twierdzi, że zdał się na jej intuicję, jeśli chodzi o „przekazanie emocji, jakimi kieruje się jej postać”. Podobnie głównie jej dziełem jest zachowanie Scott, które praktycznie wymusza szacunek jej współpracowników. – Scott musi być twarda, by móc zajmować się swoją pracą, by odnosić sukcesy w dziedzinie zdominowanej przez mężczyzn. Zawsze udawało się jej nie przekraczać granicy pomiędzy pracą, a tą namiastką prywatności, którą nazywa życiem osobistym. Ta umiejętność jest dla niej czymś bardzo, bardzo znaczącym.

Jolie uważa, że jej ekranowemu partnerowi udaje się do niej dotrzeć dlatego, że wykorzystuje pewien prosty fakt. – Biorąc pod uwagę to, czym Scott się zajmuje, naprawdę niewielu ludzi rozmawia z nią całkowicie swobodnie. Większość traktuje ją jak agentkę FBI, natomiast Costa widzi w niej po prostu kobietę. Illeana, przyzwyczajona do ciągłego oceniania i analizowania innych na podstawie odpowiedzi na zadawane im pytania, nie potrafi poradzić sobie z tym, że to jej zadaje się pytania o życie osobiste. Mówi Angelina Jolie - To ją nieco ośmiela. Trudno się jej temu oprzeć.

Dzięki pomocy Costy i informacjom, jakie zgromadzono na miejscu obu przestępstw, agentka Scott i zespół detektywów z Montrealu zaczyna robić szybkie postępy w śledztwie. Zanim jednak zdołają zacisnąć sieć wokół podejrzanego, ten podejmuje wyzwanie i – jak się wydaje – wychodzi im naprzeciw. Jest postacią widzianą w półcieniu pod uliczną lampą, ściganą lecz zgubioną, jest opisem człowieka, podanym przez przerażonego pracownika hotelu, jest pełnym złości głosem, rzucającym wyzwanie sługom sprawiedliwości.

W tę nieuchwytną postać wcielił się Kiefer Sutherland, zdobywca nagrody Złotego Globu, dwukrotnie nominowany do nagrody Emmy za przebojową rolę w doskonałym serialu telewizyjnym 24 godziny. Choć rzadko widać graną przez niego postać, mówi się o niej, analizuje jej zachowanie, odczuwa się przed nią strach, a jej jego obecność wyczuwa się w praktycznie każdej scenie.

- Kiefer to dość przerażający facet – z podziwem mówi Goldmann. – Jest bardzo aktywny, potrafi być groźny nie podnosząc głosu, nie ruszając nawet ręką. Na ekranie jest zresztą o wiele groźniejszy, w czysto fizycznym sensie tego słowa, niż w rzeczywistości. Wydaje mi się, że to przez to jak patrzy, jak się porusza, jak chodzi. Czasami wystarcza, że popatrzy na ciebie, a od razu ma się ochotę odwrócić wzrok. A potem, kiedy kończy się ujęcie, znowu jest bardzo fajnym, miłym facetem.

- Obserwowałem jego niesamowity rozwój aktorski – mówi Canton, który po raz pierwszy pracował z dwudziestoletnim wówczas Sutherlandem na planie stylowej komedii Zagubieni chłopcy z 1987, a potem przy realizacji Ludzi honoru. – Kiefer jest także reżyserem, myślę, że widać to w scenach z jego udziałem, patrzy na każde ujęcie zarówno z pozycji aktora, jak i z punktu widzenia reżysera. Zawsze chce zrobić wszystko jak najlepiej. W filmie wypada naprawdę niesamowicie.

Jako przykład doskonałej gry aktorskiej, Caruso podaje scenę, w której Sutherland ucieka przez gęsty tłum. – Siedziałem na motorze z kamerą w ręku, drugą obsługiwał operator, staraliśmy się nakręcić jak najwięcej materiału – przypomina sobie reżyser. – Kiedy skończyliśmy, podszedł do nas Kiefer i powiedział – Chyba ominęliście dwa momenty, w których na chwilę patrzę do tyłu, zasłaniali mnie wtedy ta dziewczyna z czerwonym swetrze i facet w czarnej kurtce. – Oczywiście, kiedy przejrzeliśmy zdjęcia, było tak, jak powiedział. Pomyślałem wtedy – Rany, ten facet biegł najszybciej jak mógł w gęstym tłumie, ścigały go dwa motocykle, a on pamięta dwie chwile, w których nie było go widać na ekranie. Sutherland ma niesamowite umiejętności, zarówno jako aktor, jak i jako reżyser.

Sutherland, jak przystało na prawdziwego fana thrillerów, traktował swojego bohatera bezstronnie i z ostrożnością, by jego osobiste przemyślenia na jego temat nie ujawniły się na ekranie. Nie chciał, by poprzez jego grę widzowie odnieśli od razu wrażenie, że jest on zimnokrwistym zabójcą lub psychopatycznym mordercą. – Bohaterowie filmu błędnie interpretują wiele rzeczy, jakie się robi lub o jakich się mówi w filmie, wszystko dlatego, że posiadają niepełne informacje – mówi aktor. – To jest jak poker.

Policję Montrealu w filmie reprezentuje trzech francuskich aktorów, cieszących się międzynarodową sławą: Tcheky Karyo występuje jako naczelnik Surete du Quebec (SQ) Hugo Leclair, to właśnie z jego inicjatywy o pomoc poproszono agentkę Scott. Pozostali aktorzy to Olivier Martinez i Jean-Hugues Anglade, wcielający się w role czołowych detektywów, Josepha Paquetta i Emila Duvala.

Szacunek, jako wobec agentki Scott żywi naczelnik policji, przeciwstawiony jest jej chłodnemu przyjęciu, jakie zgotował jej Paquette, wspaniale grany przez Martineza (Niewierna, SWAT). Niezależnie od tego, czy za tą niechęcią stoją sprawy osobiste, zawodowe, czy też po prostu urażona duma, jest ona wyraźnie widoczna. Detektyw uważa, że techniki agentki Scott są teatralne i ezoteryczne – zdecydowanie preferuje doświadczenie zdobyte w trakcie lat pracy polegającej na tropieniu, ściganiu i aresztowaniu podejrzanych. Dla niego liczy się akcja, nie słowa. Mówi Caruso – Dla tego faceta świat jest czarno-biały. Bardzo rzadko dostrzega gdzieś jakieś szarości.

- Paquette jest głęboko urażony – wyjaśnia Martinez. – Uważa, że jego szef, który sprowadził agentkę, sugeruje w ten sposób, że on i jego partner są zbyt głupi, by samodzielnie poradzić sobie z tym zadaniem. Co gorsza, sprowadził nie kogoś tam z zewnątrz, ale cudzoziemkę, agentkę FBI. A na dodatek kobietę. Detektyw nie jest z tego powodu szczęśliwy, o nie.

Anglade, zdobywca nagrody Cezara za rolę w filmie historycznym Królowa Margot, gra partnera Paquetta, Duvala. To właśnie on rozładowuje nieco napięcie, jakie wyczuwa się pomiędzy Amerykanką a jego towarzyszem. Duval z radością przyjmuje pomoc Scott i akceptuje jej metody, sam zresztą przejawia spory talent w kierunku opracowywania portretów psychologicznych. Ta serdeczność ma jednak swoją cenę – im lepiej dogaduje się ze Scott, tym bardziej odsuwa się od swojego partnera, któremu każdego dnia powierza swoje życie.

- Duval jest dyskretny i delikatny, łatwo można go polubić. To ktoś, komu można zaufać – mówi Anglade. Aktor wyjaśnia także, dlaczego parze detektywów tak dobrze się wspólnie pracuje - Duval rozumie Paquetta, w drugą stronę działa to jednak na o wiele mniejszą skalę. Uzupełniają się, rozumieją się jak bracia.

Karyo, który gra ich szefa, Leclaira, poszerza to rodzinne porównanie, mówi o swoim bohaterze, że traktuje swych podwładnych jak „młodszych braci”. – Widzi, że jego decyzja wywołała napięcie, ale uważa, że tak będzie najlepiej dla sprawy. Całą sytuację podsumowuje Caruso – Tych dwóch facetów ma w nim wsparcie, to dzięki niemu pracują ze sobą, a potem z agentką Scott. Leclair, jako naczelnik policji, ma najwięcej do stracenia. Mieszkańcy Montrealu żyją w strachu przed mordercą, liczą na swoją policję. W całym filmie to na naczelnika wywierane są największe naciski, Tcheky doskonale gra kogoś, kto znajduje się pod olbrzymią presją.

Karyo, który przygotowując się do filmu zajmował się obserwacją codziennego życia i pracy policyjnych specjalistów od profili psychologicznych, uważa, że ta dziedzina sztuki policyjnej jest nieco dziwna. Jak sam mówi, podobne zdanie ma wiele osób. – Wyobraźcie sobie kogoś, kto żyje jedynie po to, by zabijać. Trudno go zrozumieć. A ci ludzie spędzają większość swojego życia właśnie próbując zrozumieć motywy takich ludzi, próbując przeniknąć ich umysły. To zarazem fascynujące i dziwne.

Drugą postacią filmu Złodziej życia, która jest niemal równie porażająca jak sam morderca, jest jego matka, Rebecca Asher. W tej roli filmowcy obsadzili aktorkę, której talent umożliwił odpowiednie przedstawienie tej pełnej niuansów postaci. Jak mówi reżyser – Postawiliśmy na żyjącą legendę. – Mówi o dwukrotnie nominowanej do Oskara Gene Rowlands.

Ton początkowym sekwencjom filmu nadaje właśnie Rowlands jako pani Asher. Wchodząc na prom spostrzega pasażera, o którym mówi później policji, że to jej syn Martin, 19 lat temu uznany za zabitego w wypadku samochodowym. Rzeczowo próbuje przekonać policjantów, jak niebezpiecznym jest on człowiekiem. – Policja nie bierze jej na poważnie – mówi Rowland. – A potem – aktorka na chwilę przerywa - zaczyna się.

- Niesamowite, jak idealnie udaje się jej pokazać mrok, jaki istnieje w jej życiu – mówi Goldmann. – Pani Asher należy do dobrego towarzystwa, mało kto spodziewa się, że w jej kręgu społecznym może powstać taki potwór.

Mówi Martinez, który oglądał filmy Rowlands jeszcze ucząc się aktorstwa w Paryżu – Kiedy na plakacie zobaczyłem nasze nazwiska obok siebie, nie mogłem w to uwierzyć. Jestem jej wielkim fanem.

Martinez mówi o pewnej scenie, której nie było w scenariuszu, a która po raz kolejny udowodniła wielki talent aktorski Rowland. Sceny tej nie wykorzystano ostatecznie w filmie, detektywi odprowadzali panią Asher do hotelu, niosła na rękach swojego pieska. – Nie miałem wiele do zagrania, miałem po prostu iść obok niej – mówi aktor. – Ale nagle ona wręczyła mi tego psa. Musiałem błyskawicznie pomyśleć, że moja postać nie lubi psów, i że wobec tego zareaguje tak, a nie inaczej. W ten prosty sposób Gena zmusiła mnie do gry. Zaskoczyła mnie, ale to naprawdę podziałało.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Złodziej życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy