"Zerwany": ROZMOWA Z REŻYSEREM I AUTOREM ZDJĘĆ
ROZMOWA Z REŻYSEREM I AUTOREM ZDJĘĆ OPUBLIKOWANA W MAGAZYNIE „KINO”
ICH BÓL DO WAS POWRÓCI…
Jacek Filipiak ma 35 lat. Studiował w Łodzi, na wydziale reżyserii. Scenariusz Zerwanego napisał jeszcze w szkole. Pieniądze przeznaczone na szkolne etiudy odkładał na większy, poważny film. Zrobienie Zerwanego zajęło mu ponad 5 lat.
"Dwa, nawet trzy lata temu mówiono mi: »Panie Jacku, jeżeli chce pan robić film na cyfrowej becie, może pan zaczynać w przyszłym tygodniu«. Nie chciałem opowiadać tej historii inaczej niż na taśmie. Tam, gdzie ważne jest światło, temperatura, energia, sprawdzić się może tylko taśma. Bałem się jednak współpracy z doświadczonymi operatorami, bo uważam, że jeżeli uczyć się na błędach, to razem".
Autorem zdjęć do Zerwanego został ostatecznie Bogumił Godfrejow - operator nominowanej do Oscara "Męskiej sprawy". Oto, co mówi o Zerwanym: - "Zaczęliśmy kręcić ponad rok temu, jeszcze przed moim wyjazdem związanym z nominacją. Kontynuowaliśmy po moim powrocie. Potem było jeszcze kilka przerw związanych z kłopotami produkcyjnymi. W filmie są sceny, które z różnych powodów zmuszeni byliśmy kręcić na trzech albo czterech surowcach. Większość taśmy dostaliśmy od TVP, która akurat likwidowała magazyn, trochę od Kodaka, coś tam zostało mi po filmie, który robiłem w Niemczech. Tak właśnie powstaje tu kino. Wiedziałem, że chcę to robić, nawet jeśli wyzwanie, jakie postawił nam Jacek, było piekielnie trudne. Jacek powiedział, że mamy tak zrobić Zerwanego, żeby wszystkie domy dziecka i zakłady wychowawcze wyleciały w powietrze".
Zerwany jest historią chłopca opuszczonego przez rodziców. To zapis jego doświadczeń w rodzinie zastępczej, w domu dziecka, w zakładzie poprawczym.
”Film nie jest próbą zapisu dokumentalnego" - mówi Filipiak. - "To połączenie opowieści drogi z bajką, bo tak to właśnie wygląda z perspektywy dziecka. Ustaliliśmy jednak, że przede wszystkim zobaczymy, co się stanie z głównym bohaterem. Staraliśmy się na bieżąco modyfikować język".
"Nie chcieliśmy wykorzystywać żadnej gotowej kliszy. Wiedzieliśmy na pewno, że chcemy pokazać inaczej - każdy z osobna - wszystkie światy naszego bohatera" - mówi Godfrejow. - "Zastępczy dom bohatera jest z pozoru ciepły, chociaż w rzeczywistości był emocjonalnie chłodny. Dom dziecka miał być bajkowy i magiczny, więc zdecydowałem się na kontrast kolorów ciepłych z zieleniami. Używałem tu więcej światła fluorescencyjnego, czyli świetlówek. W scenach w zakładzie wychowawczym używałem dużo ostrego światła żarowego, które wdziera się w życie bohatera. Wszystko jest zróżnicowane, chociaż najłatwiej byłoby zrobić to jednolicie smutno, chłodno i szaro".
Dla obydwu twórców Zerwany jest pełnometrażowym debiutem fabularnym. W 1999 roku Filipiak nakręcił film "Bidul" - dokument o dorosłych wychowankach domu dziecka. - "Wrażliwość opuszczonego dziecka jest bardzo szczególna. Oprócz tego, że jest wrażliwością ogromnie skrzywdzoną i ostatecznie okaleczoną, rozwija się dosyć charakterystycznie. Zawsze bardzo ważna dla tych dzieci jest wiara w to, że rodzice, czy chociażby matka istnieje i dziecko łączy z nią prawdziwe, silne uczucie miłości. Wydaje się, że takie dzieci precyzyjnie i z wielkim uporem rekonstruują w swojej psychice więzi, których zostały pozbawione. Są naiwne, łatwowierne, marzycielskie. Świat jest dla nich jak kolorowy serial, w którym wszyscy się kochają i nie wyrządzają sobie krzywdy. Są przez to wystawione na ogromne niebezpieczeństwo i bardzo rzadko, o ile w ogóle, udaje im się znaleźć bezpieczne miejsce w świecie. Często zdarza się, że w dorosłym życiu wybierają samotność, bo tak rozumieją bezpieczeństwo, intymność, wolność; wszystko, co było przedtem, działo się bowiem w grupie funkcjonującej w określonym rygorze. Przyczyn jest wiele, ale wniosek jeden - takie osoby nie chcą angażować się w życie".
"Kamera miała podążać za zmianami w postrzeganiu świata, jakie następują w życiu dziecka" - mówi Godfrejow. - "Kiedy bohater jest dzieckiem, wykorzystujemy często gotowe klisze, obraz jest więc odrobinę przestylizowany. W miarę jak bohater dorasta i wchodzi w świat dorosłych, kamera nabiera dynamiki - coraz częściej stosowane są ujęcia z ręki, wykorzystywane są dłuższe obiektywy oddające pewien subiektywizm kamery i oswajające nas z przeżyciami bohatera. Tak ukazaliśmy wzrastające poczucie zagrożenia i rodzącą się w nim świadomość".
"Mieliśmy wspaniałego aktora, Krzysia Ciupę" - mówi Filipiak. - "Rozwój i przemiana bohatera, którego zagrał, jest w tym filmie najważniejsza. Krzysiek jest bardzo skromnym i mądrym chłopcem. Polubiła go cała ekipa. Doskonale przyjmowali go wychowankowie domów dziecka i zakładów poprawczych, w których kręciliśmy. Razem stworzyli świetną grupę, która bardzo dobrze współpracowała. Dzieci angażowały się w film i pomagały. Chłopcy z zakładu wręcz sami ustawiali sobie plan, wzajemnie się napominali i poprawiali. W tych scenach uczestniczyli także Krzysztof Globisz i Jan Frycz, którzy złapali z chłopcami dobry kontakt. Podczas kręcenia jednej ze scen wszyscy, włącznie ze mną, wytarzali się w błocie. Uznałem, że byłoby nie w porządku pobrudzić tylko aktorów, a ekipę pozostawić czystą. Chłopcy czuli, że są ważni i że wiele od nich zależy. Bardzo się starali i podsunęli mi mnóstwo pomysłów, lepszych niż te, które miałem w scenariuszu".
Jacek Filipiak wie, że wysadzenie w powietrze domów dziecka nie poprawiłoby sytuacji sierot. Uważa jednak, że należy zrobić wszystko, co pozwoliłoby opuszczonym dzieciom odzyskać zerwane więzi. -" Jeżeli ktoś zostanie skrzywdzony i jako słaba osobowość nie będzie potrafił poradzić sobie ze swoim bólem, będzie musiał oddać ten ból światu. Dzieci pozbawione prawdziwych domów, silnych więzi z rodzicami, są istotami strasznie skrzywdzonymi. W Polsce w domach dziecka żyje 40 tysięcy dzieci. Wiem, że kiedy dorosną, ich ból do nas powróci".
Wywiad przeprowadziła Iwona Burzyńska