"Zemsta": PO DRUGIEJ STRONIE KAMERY
Podczas gdy przed kamerą aktorzy wydobywali z rymów Fredry humor i piękno języka, którym największy polski komediopisarz napisał Zemstę, filmowcy zgromadzeni po drugiej strony kamery dążyli, pod czujnym okiem Andrzeja Wajdy, do stworzenia równie wyrazistej, równie pięknej oprawy plastycznej i muzycznej filmu.
Ważne zadanie przypadło scenografii Tadeusza Kosarewicza i Magdaleny Dipont, z którymi współpracowała dekoratorka wnętrz Wiesława Chojkowska. Polegało w dużej mierze na poszerzeniu przestrzeni, w której rozgrywa się akcja. Film nabrał dzięki temu epickiego oddechu.
Ucieszyło mnie ponowne spotkanie z Tadeuszem Kosarewiczem – zwierza się twórca ekranizacji komedii Fredry. Przed laty spotkaliśmy się przy pracy nad filmem „Ziemia obiecana”. Cieszyło mnie, że tym razem mogłem mu zaproponować „Zemstę”, film zupełnie inny od tamtego. Kosarewicz zdobył ogromne doświadczenie w realizacji epickich filmów kostiumowych, głównie Wojciecha Hasa, w tym „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Uznałem, że Tadeusz Kosarewicz to dziś w naszej kinematografii najbardziej odpowiedni scenograf dla „Zemsty”.
Ucieszyłem się też, że kostiumy zaprojektuje Krystyna Zachwatowicz, wespół z Magdą Biedrzycką – mówi Wajda. A właściwie nie kostiumy, lecz ubiory, gdyż te typowe polskie stroje szlacheckie są niestety do niemożliwości zbanalizowane. Ja zaś chciałem, żeby aktorzy nosili ubrania, które ich bohaterowie naprawdę mieliby na sobie w taką śnieżną zimę, jaką widzimy w „Zemście”.
Paweł Edelman, jeden z najzdolniejszych polskich operatorów średniego pokolenia., stoi być może u progu międzynarodowej sławy. Do ekipy Zemsty, w której filmował Romana Polańskiego jako aktora, przyszedł prosto z planu nagrodzonego w Cannes Złotą Palmą Pianisty, którego Polański był reżyserem. Zdjęcia Edelmana w „Panu Tadeuszu” były najlepszą rekomendacją, aby powierzyć mu również zrobienie zdjęć do „Zemsty” – mówi Wajda. Wiedziałem, że dzięki jego fotografii ten film będzie dynamiczny i pełen życia, co w wypadku adaptacji sztuki teatralnej jest szczególnie ważne. Nie zawiodła mnie również wspaniała grupa współpracowników Edalmana, gotowa wykonać w tych trudnych zimowych warunkach każde postawione przed nią operatorskie zadanie.
Muzyka w Zemście, podobnie zresztą jak w kilku innych filmach Andrzeja Wajdy, np. w Smudze cienia, Kronice wypadków miłosnych, Korczaku, Panu Tadeuszu czy Ziemi obiecanej, jest dziełem jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów – Wojciecha Kilara. W „Ziemi obiecanej” – mówi reżyser – pojawiał się walc, w „Panu Tadeuszu”, w finale, polonez. Partytura „Zemsty” powinna współbrzmieć z klimatem ukazanego w filmie zdziczałego świata kłócących się z byle powodu, toteż zacietrzewieniu Cześnika i Rejenta będzie towarzyszyć mazur.
Skoro w Zemście tak ważna jest każda sylaba, publiczność musi ją wyraźnie usłyszeć, nawet jeśli aktor mówi szeptem albo na dalekim planie. Dźwięk mimo postępu technicznego, jaki nastąpił w ostatnich latach w polskiej kinematografii jest nadal jej piętą achillesową – uważa Andrzej Wajda. Jestem bardzo wdzięczny Małgorzacie Przedpełskiej-Bieniek i Grzegorzowi Lindemannowi, realizatorom ze studia Sonoria, z którymi współpracuję już nie pierwszy raz, za doskonałą obróbkę materiału dźwiękowego nagranego na planie. Jednakże dokonanie tych nagrań wolałem zlecić, tak jak i w „Panu Tadeuszu”, dźwiękowcom francuskim. Jean-Pierre Duret i Jean-Francois Auger pracowali w trudnych warunkach, gdyż wszystkie dialogi rejestrowane były metodą stuprocentową, a urządzenia do wytwarzania śniegu, które przywiozła na plan firma Snow Business z Londynu, wytwarzało szum, potęgowany akustyką ogrodzienieckich ruin. Wszystkie te trudności pokonali niezawodni Duret i Auger. Wiersz Fredry dotrze do publiczności w postaci, którą aktorzy nadali mu w czasie zdjęć, na planie, przed kamerą. Tej ekspresji, tego dynamizmu, nigdy nie udałoby się powtórzyć w studio dźwiękowym.