"Zemsta futrzaków": O PRODUKCJI
Zarzewiem pomysłu na Zemstę futrzaków była seria pożarów w płd. Kalifornii w roku 2004. Scenarzyści Michael Carnes i Josh Gilbert zaczęli się zastanawiać, co by się stało, gdyby zwierzęta, których środowisko zostało zniszczone, postanowiły odegrać się na ludziach, którzy zniszczyli ich życie. Szkic autorstwa tego duetu ewoluował w przezabawną komedię o rewanżu, opowiadającej o deweloperze, który zadziera z niewłaściwą puszczą. "Od zawsze mieliśmy pomysł na historię o zwierzętach odpłacających człowiekowi, który ich skrzywdził - mówi Carnes. - Idea Matki Natury zwracającej się przeciwko ludziom stwarzała wiele komicznych możliwości".
Producentowi Keithowi Goldbergowi, który pracował z tym tandemem przy ich pierwszym scenariuszu (do filmu Facet od W-F'u), spodobało się ekologiczne przesłanie, na którym bazuje film. "Od razu go kupiliśmy - mówi. - Koncept, że zwierzęta zaatakują dewelopera za wtargnięcie na ich terytorium, wydał się nam świetnym pomysłem na film. Ten pomysł był wykorzystywany w horrorach, ale po raz pierwszy zobaczyłem to w komedii. Wydawała się znakomitą opowieścią".
Dzięki płodnej wyobraźni scenarzystów, Zemsta futrzaków rozrosła się do opowieści o deweloperze Danie Sandersie, któremu szef każe wyciąć dziewiczą puszczę pod nowe osiedle i centrum handlowe. "Jednak odkrywa, że zwierzęta nie za bardzo chcą porzucić swoje domy - wyjaśnia Goldberg. - Dan dość wcześnie wyczuwa, że wkracza na grząski teren i ostatecznie musi za to zapłacić w bardzo zabawny sposób".
Producent Bob Simonds za sterami postawił Rogera Kumble'a, reżysera kasowych komedii Wycieczka na studia i Ostrożnie z dziewczynami. "To był świetny scenariusz i właśnie na taki projekt miałem ochotę - mówi Kumble. - Podoba mi się przejaskrawiona rzeczywistość i humor sytuacyjny. Ostatecznie, robię ten film dla siebie. Od kiedy mam dzieci, zostałem wciągnięty w filmy familijne, a ten obraz na wiele sposobów łączy ten gatunek z moimi wcześniejszymi, ironicznymi filmami".
Fraser, weteran komedii, sam chwali Kumble'a za zdolność do rozśmieszania widzów. "Roger Kumble to matematyk komedii - mówi. - To chodzący almanach wiedzy, gdy trzeba rozśmieszać. Doskonale rozumie dowcip. Pierwotny scenariusz był raczej zabawnym horrorem, a Roger upewnił się, że dowcip znajdzie się na pierwszym miejscu. Musieliśmy kręcić bez obaw, a w moim przypadku, z wieloma woreczkami z lodem na podorędziu".
Fraser od początku uważał, że połączenie ogólnie zrozumiałego humoru i świadomości ekologicznej przemówi do szerokiej publiczności. "Nie wywyższamy się w stosunku do widzów - mówi - ale wszystkich bawimy. Nasz film jest dla każdego. Rodzice nie będą zerkać na zegarki, podczas gdy ich dzieci będą go oglądać. Film naśmiewa się sam z siebie. Burzy czwartą ścianę, że tak powiem. Nie odpuściliśmy żadnemu gagowi. Jest mnóstwo wpadek, a leśne stworzenia posiadają rozmaite umiejętności, ale w to wszystko jest też wplecione nienachalne ekologiczne przesłanie. Nie grozimy nikomu palcem, nie każemy zjadać warzyw z talerza".
"Odnalezienie tej równowagi było największym wyzwaniem - mówi reżyser. - Nakręcenie filmu przemawiającego do rodziców zabierających dzieci do kina, jak i do samych dzieci, to największy sprawdzian każdego reżysera filmów familijnych - przyznaje. - To misja pełna pułapek. Nie chcę, by dzieci dobrze się bawiły, podczas gdy ich rodzice trą oczy z nudów. Film spodoba się rodzicom, a dzieci otrzymają coś więcej niż tylko rozrywkę. Jako ojciec trójki małych dzieci, zawsze zwracam uwagę, by mogły się też czegoś nauczyć".
Jednak ostatecznie Kumble przyznaje, że jego oczekiwania wobec filmu są proste: "Mam nadzieję, że widzowie uznają go za najśmieszniejszy film wszech czasów. To chciałem osiągnąć".