Reklama

"Zebra z Klasą": TRENING PRZED WIELKĄ GONITWĄ

Przygotowując się do zdjęć, twórcy musieli zadać kłam temu samemu stereotypowi, który podważają bohaterowie „Zebry z klasą” – czy aby na pewno tytułowe stworzenie nie może ścigać się z końmi czystej krwi. „Rozmawiając z producentami i treserami zwierząt, zdaliśmy sobie sprawę z tego, że czegoś takiego nigdy nie pokazano na ekranie”, wyznaje Broderick Johnson . „Zebra jest przecież dzikim zwierzęciem. Wszystko wskazywało na konieczność użycia efektów specjalnych, aż do momentu, kiedy najlepsi na świecie trenerzy zdecydowali podjąć się tresury, co stanowiło spore ryzyko dla nas wszystkich”, wspomina producent.

Reklama

Wielką pomocą filmowcom służył doświadczony treser Steve Martin. Należało dostosować plany twórców do przyzwyczajeń tytułowego zwierzęcia. W swej naturze zebra ma bowiem reakcję ucieczki albo walki, która pozwala jej przeżyć spotkanie z drapieżnikiem. Martin tak tłumaczy swoje podejście do rozwiązania tego problemu: „Jako, że zebry nie są udomowione, tak jak od wieków konie, musieliśmy je przyzwyczaić do siebie, przechadzając się z nimi i bezustannie głaszcząc je”. Zebry o imionach Columbia i Zoë grają w filmie malutkiego Pasia, a ich zadaniem było m.in. gonienie koguta, straszenie mieszkańców kurnika oraz ściganie listonosza. Dodatkową motywacją dla źrebaków, które potrafią jednorazowo pracować tylko przez 10 do 15 minut, było oczywiście jedzenie. Ich opiekun Andrew Berry wymyślił kolejny sposób kontrolowania ich „gry”. Wydawał z siebie dźwięki podobne do bzyczenia, dzięki czemu maleństwa wiedziały, że trafiły w odpowiednie miejsce.

„Nastoletniego” bohatera grało aż 8 zebr, a ich tresura zajęła 3 miesiące. Tyle czasu potrzeba było, aby zwierzęta przyzwyczaiły się do przebywania w towarzystwie nieznanych im gatunków. Źrebię o imieniu Zena nauczono kłaść się i ciągnąć pług na polu, co oczywiście nie leży w naturze zebr. Daisy i Sammy były ujeżdżane, co postawiło przed twórcami kolejne wyzwanie. Steve Martin wyjaśnia: „Zebry mają inną budowę ciała niż konie. Dużo mniejsze, charakteryzują się gwałtownymi ucieczkami, po których wracają do swojej rutynowej prędkości. Z tego powodu musieliśmy im zbudować odpowiednie boksy startowe. Zauważyliśmy również, że ujeżdżane zwierzęta były zdecydowanie spokojniejsze, gdy towarzyszyła im inna zebra albo koń”.

Rozpędzające się zebry osiągają prędkość 47 kilometrów na godzinę, co jednak nie pozwala im dogonić koni, biegnących nawet do 63 kilometrów na godzinę! Najtrudniejszą sceną do nakręcenia był zatem wyścig Blue Moon. W trakcie tej nielegalnej gonitwy nie zobaczymy ludzi, ścigają się jedynie konie, popisujące się przed sobą prędkością. Jak przyznaje treser Heath Harris, „umieszczenie 40 koni obok siebie oraz precyzyjne wprowadzenie między nie zebry wydawało się praktycznie niemożliwe”.

Twórcy z dumą podkreślają jednak, że przy pokazaniu interakcji między zwierzętami nie zastosowano prawie w ogóle efektów specjalnych. Zaznaczają także, że dołożono wszelkich starań, aby zdrowie zwierząt nie narażone było na żaden uszczerbek – na miejscu zawsze obecny był członek Towarzystwa Ochrony Zwierząt (The Animal Anti-Cruelty Welfare Officer), a ekipa na bieżąco kontrolowała dietę i temperaturę panującą w stajniach zwierząt.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zebra z Klasą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy