Reklama

"Zdobyć Woodstock": REALIZACJA

Do realizacji filmu doszło niemal przypadkiem. W październiku 2007 roku słynny reżyser Ang Lee, autor między innymi "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" oraz "Tajemnicy Brokeback Mountain", miał uczestniczyć w telewizyjnym talk show w Los Angeles związanym z promocją jego najnowszego filmu "Uwaga, pożądanie!". Elliot Tiber brał udział w tym samym programie. W studiu, oczekując na wejście na wizję, zaczął rozmowę z Lee i podarował mu egzemplarz swej wspomnieniowej książki o Woodstock. "Parę dni później zadzwonił do mnie kolega ze studiów filmowych, Pat Cupo i powiedział, że słyszał, iż dostałem książkę od Tibera. Zachęcił mnie gorąco do jej lektury. Miał rację. Było to fascynujące świadectwo" - wspominał reżyser. Wkrótce Lee postanowił przenieść ten utwór na ekran. Tiber nie posiadał się z radości, bo przecież Lee to absolutna reżyserska superliga. Lee był zdania, że ten film to niejako naturalna intelektualna kontynuacja "Burzy lodowej", filmu, którego akcja rozgrywała się w 1973 roku. - Opisałem w nim poczucie zagubienia, swoistego kaca, jaki wiązał się z kontrkulturą, gdy tymczasem "Zdobyć Woodstock" opowiada o ostatnich chwilach wielkiej niewinności.

Reklama

Były i inne motywy decyzji o realizacji filmu. Lee wyznał: "Zrobiłem z rzędu kilka filmów, w których dominuje tonacja tragedii i rozglądałem się za projektem utrzymanym w odmiennym klimacie. Chciałem nakręcić komedię - i to pozbawioną cynizmu. To opowieść o wyzwoleniu, szczerości i tolerancji. I o "naiwnym duchu", idealizmie, którego nie powinniśmy zagubić". Scenarzysta James Schamus, wierny współpracownik Lee od lat, zgadzał się z nim: "Chcieliśmy zabrać nową generację widzów do Woodstock i pokazać, jak to jest mieć nadzieję i moc przesuwania gór. Ponieważ postanowiliśmy jak najwszechstronniej i wiarygodnie ukazać ten etos, Ang miał mnóstwo ciężkiej pracy. To nasz jedenasty wspólny film - z podziwem patrzę na to, jak stawia czoło nowym wyzwaniom."

Producentka Celia Costas wspominała: -"Usłyszałam, że Lee ma pracować nad filmem dotyczącym niemal bezpośrednio mojej młodości i bardzo chciałam w tym przedsięwzięciu uczestniczyć. Mimo że trwała wtedy wojna, był to czas, kiedy namacalnie czuło się istnienie wspólnoty. Wierzyliśmy, że razem wiele można dokonać. To przeminęło, ale bardzo chcieliśmy oddać ten zryw nadziei na ekranie. James, adaptując książkę, nie popadł w patos, stworzył bardzo zabawny świat, który stał się doskonałym punktem wyjścia dla wybitnego reżysera-humanisty, jakim jest Ang."

Schamus tak komentował swą pracę: " W pierwszej warstwie nasz film jest komedią, ale w głębszej - pełną emocji opowieścią, której głównym tematem jest refleksja nad tym, jak się zmieniamy i na ile w ogóle wewnętrzna, duchowa przemiana jest możliwa."

Przygotowania do festiwalu, w których centrum znaleźli się Elliot i jego rodzice, żydowscy imigranci z Europy, spowodowały w ich życiu znaczące zmiany. - Po raz pierwsi ci troje nawiązali ze sobą szczery, emocjonalny kontakt, ujawnili swe skrywane uczucia - komentowała Costas. A Schamus dodawał: "W czasach tego wielkiego kulturowego przełomu Elliot akceptuje w końcu to, kim jest. Woodstock uwalnia i zmienia całą tę trójkę, ale na Elliota ma największy i najbardziej pozytywny wpływ."

Nowe twarze, świeże talenty

Swym zwyczajem Ang Lee postawił w obsadzie na młode, nieopatrzone twarze. Demetri Martin to jedna z nich. To znany komik estradowy, autor popularnego programu telewizyjnego "Important Things with Demetri Martin". Dla młodego aktora to debiut w filmie kinowym. Na Martina zwróciła uwagę Schamusa córka scenarzysty, która poleciła tacie obejrzeć skecz Martina umieszczony na You Tubie - "The Jokes with Guitar". Schamus wysłuchał jej rady, obejrzał też inne skecze i programy z udziałem tego obiecującego artysty. I docenił klasę młodego aktora.

"Jego występy imponowały impetem i inteligencją, a zarazem były pozbawione przesadnej agresywności i pełne wrażliwości, co jest niezwykłe wśród komików estradowych" - mówił scenarzysta. Zaproszono więc Martina na przesłuchanie, a potem na zdjęcia próbne. Ich pozytywny wynik zdecydował, że Schamus i Lee pozyskali wykonawcę głównej roli. "Wprawdzie nigdy do tej pory nie pracowałem z komikiem, ale jestem przekonany, że o Demetrim jeszcze nieraz usłyszymy" - mówił Lee. -"W swym stylu bycia i predyspozycjach jest bardzo bliski postaci, którą gra. A oprócz tego ma naprawdę świetne poczucie humoru".

Wychwalany aktor tak wspominał pracę nad filmem: "Dotychczas w moich programach byłem przede wszystkim sobą. Tym razem musiałem stać się kimś innym, interpretować cudzy tekst." Kluczem do postaci Tibera wydaje się być jego poczucie winy i przywiązanie do rodziny. Aktor spędził trzy tygodnie na próbach i intensywnych przygotowaniach do roli. W tym okresie spędzał dużo czasu z pierwowzorem swej postaci, zadając prawdziwemu Tiberowi mnóstwo szczegółowych pytań. Costas komentowała: "Martin wydał mi się do tej roli wręcz idealny, jak Dustin Hoffman do "Absolwenta"."

Encyklopedia ery hipisów

Lee znany jest z perfekcyjnego przygotowywania swych filmów pod względem faktograficznym i ikonograficznym. Także i tym razem dążył do pełnej wiarygodności detali z epoki - zwłaszcza języka, jakim posługiwali się hipisi, ich ubiorów i zwyczajów. W ten sposób, dzięki wytrwałej i niezwykle żmudnej pracy wynajętego w tym celu historyka Dawida Silvera, powstał "Hippie Handboook" - potężny zbiór artykułów, esejów i innych świadectw, wreszcie słownik ówczesnej hipisowskiej gwary. Silver wyjaśniał: "Pierwsi hipisi pojawili się na początku XIX wieku w północnej Kalifornii. Byli to imigranci z Niemiec, którzy założyli komunę agrarną. Z czasem pojawiło się słowo hippie, utworzone od "hip" oraz "hipster", które oznaczało kogoś cool - zwolennika jazzu i międzyrasowej integracji. Początkowo hipisi kojarzeni byli z dążeniem do łagodnych, ewolucyjnych zmian; postawa hipisowska była wręcz zaprzeczeniem radykalizmu czy politycznego aktywizmu. W latach 60. po części uległo to zmianie. Woodstock naprawdę nie wydarzył się w Woodstock. Mówimy Woodstock, ale myślimy o miejscach takich jak Bethel czy White Lake."

Drogi do swobody

Kręcono w stanie Nowy Jork, w okręgach Columbia i Rensselaer. Dzięki ulgom podatkowym stan Nowy Jork wzbogacił się o miliony dolarów. Premierę zaplanowano dokładnie na czterdziestą rocznicę festiwalu, po uprzedniej prezentacji filmu w Cannes. Jednym z konsultantów był główny producent festiwalu Woodstock, Michael Lang (w filmie grany przez cenionego aktora teatralnego Jonathana Groffa, znanego też z serialu "One Life to Live"), który odwiedzał ekipę na planie i rozmawiał z aktorami.

Schamus komentował: "To człowiek, który był biznesmenem, ale nigdy nie popadł w cynizm. Jonathan, jak myślę, potrafił oddać wszelkie niuanse jego niezwykłego charakteru, jego niepowtarzalną energię."

Groff wielokrotnie oglądał dokumentalne sekwencje z udziałem Langa. Młody aktor podkreślał, że - zgodnie ze wskazówkami Lee - starał się oddać wielowymiarowość postaci menadżera. Miało tu być miejsce zarówno na magię festiwalu, której bohater stopniowo ulega, jak i na ukazanie jego wysiłku jako organizatora, usiłującego zapanować nad przedsięwzięciem, które, jak wiadomo, wręcz lawinowo się rozrastało. Costas dodawała: " W tamten weekend zdarzyło się naprawdę wiele rzeczy: panował upał i spadł wielki deszcz, ludzie bywali głodni? Zabrakło tylko plagi szarańczy. Ale może dlatego tych kilka letnich dni na długo pozostało w pamięci uczestników i przeszło do legendy. Trzeba jednak pamiętać, że historia perypetii związanych z organizacją festiwalu, potraktowana na sposób komediowy, była jednak tłem dla naszego głównego tematu: Elliota, jego rodziny i ich odkrywania samych siebie i siebie nawzajem."

Komik Eugene Levy (cykl "American Pie", "Wszystko się wali") zagrał Maxa Yasgura, na którego ziemi odbył się festiwal. Martin wspominał: "Znałem doskonale występy Eugene'a już od dzieciństwa. Byłem zachwycony, że mogę grać u jego boku, ale przede wszystkim moje wielkie uznanie wzbudził fakt, że gra on rolę kompletnie odmienną od popisów, z którymi zwykle się kojarzy."

Levy był bardzo podekscytowany powierzonym mu zadaniem: "Uważam, że rok 69 to był koniec najbardziej chyba intensywnej dekady w historii XX wieku. Pamiętam to dobrze: mało słyszałem o Woodstock, ale kiedy ten weekend się zaczął, wszyscy zdali sobie sprawę, że dzieje się doprawdy coś niezwykłego. Lee miał bardzo precyzyjną wizję postaci, którą odtwarzałem. Poprosił mnie, bym był jak najbliższy prawdziwego Maxa. Nie było do dyspozycji zbyt wiele materiału dokumentalnego, ale dokładnie go przestudiowałem - gesty, sposób mówienia. Ang chciał, bym zagrał Yasgura jako republikanina w starym stylu - pełnego surowych zasad, ale i bardzo mocno przekonanego o prawie ludzi do wolności. To, jak myślę, postać w tradycji Abrahama Lincolna. Początkowo dla Maxa Woodstock to czysty biznes, ale z czasem zaczyna podobać mu się to, co widzi, docenia tę niezwykłą atmosferę swobody. Rok wcześniej miał poważne kłopoty ze zdrowiem - to także klucz do zrozumienia jego postępowania. Postanowił sobie, że niczego nie będzie się obawiał. Dlatego ma odwagę powiedzieć swym sąsiadom: z tymi dzieciakami jest wszystko w porządku. Owszem, Max doznaje pewnego szoku, widząc, jak wielu ludzi przybywa, i podbija cenę. Ale też bierze odpowiedzialność za to, co się dzieje. To zarazem dobry biznesmen i człowiek wierny danemu słowu."

Niejako w opozycji do Yasgura ukazany został Dan, grany przez Jeffreya Dana Morgana - lider miejscowej społeczności, pozornie szczęśliwie żonaty. Miejscowi nie są zachwyceni z powodu wielkiej pielgrzymki hipisów i Dan wyraża głośno i dobitnie tę opinię. Ale i jego życie pod wpływem tamtych wydarzeń bardzo się zmieni.

Bardzo istotnymi postaciami są rodzice głównego bohatera. Brytyjczyk Henry Goodman ("Mary Reilly", "Być jak Stanley Kubrick"), grający Teichberga seniora, komentował: "Trudno ich nazwać dobrymi biznesmenami, w przeciwieństwie do Yasgura. Owszem, ich życie zmieni się gwałtownie, także pod względem finansowym, ale to rzecz drugorzędna. Udaje im się zarobić pokaźną sumę pieniędzy w krótkim czasie. Lecz ważniejsze jest, że każdy z tej rodziny robi potężny krok naprzód - i nie chodzi wcale tylko o pieniądze".

Martin dodawał: "Ta rodzina pozbawiona jest radości życia. Jake i Sonia czują, że są skazani na siebie, że męczą się ze sobą".

Goodman wychwalał metodę pracy Lee: "Najpierw Martin i Imelda Staunton, grająca Sonię, z którą zresztą wcześniej pracowałem w teatrze, próbowali razem. Ja dołączyłem po tygodniu. Gdy wchodziliśmy na plan, mieliśmy już dokładną wizję tej rodziny i jej problemów".

Costas komentowała: "Jake, który jest nieszczęśliwy, powraca do życia i stopniowo rozkwita jak kwiat. Henry doskonale to oddał".

Schamus tak mówił zaś o filmowej rodzinie: "Pod koniec filmu ojciec i syn nawiązują prawdziwy emocjonalny kontakt. I nie dzieje się to kosztem matki. Częścią problemów tej rodziny są traumatyczne wspomnienia Sonii z Rosji, skąd emigrowała. Elliot buntuje się przeciw temu dziedzictwu".

"Jak większość dobrych komedii, i ta zaczyna się od mroku" - tłumaczyła Staunton. "Długo dyskutowaliśmy z Angiem, jak zachować należyte proporcje, nie popaść w zbytnio komediowy ton. Sonia i Jake nie mają bogatego słownika służącego do wyrażania emocji. To jest ich główny problem".

Staunton (pamiętna tytułowa rola w filmie "Vera Drake" Mike'a Leigh), by trafniej wejść w skórę swej postaci, poprosiła o pomoc autora kostiumów Jamesa G. Aulisi: "Dzwoniła do mnie jeszcze z Londynu. Wymyśliłem więc sposób, by ją wiarygodnie pogrubić za pomocą specjalnych poduszek. Wielu członków ekipy wręcz jej nie poznało. Ubrałem ją w sukienkę typową dla gospodyń domowych z początku lat 60. Dziś aktorki niechętnie przywdziewają takie bufiaste stroje. Imelda właśnie tego chciała, to pomogło jej zbudować postać".

Potężny Liev Schreiber ("Opór") wystąpił jako Vilma, mężczyzna w kobiecych ciuszkach i zarazem ex-marine. Jest to postać kluczowa, pozwala Elliotowi pogodzić się z samym sobą, a jego rodzicom odzyskać radość życia.

Lee mówił: "To ktoś, kto nie bez trudności zawarł pokój sam ze sobą i w tym sensie stanowi wzór dla Elliota, dodaje mu odwagi. Ludzie to skomplikowane istoty. Jak pogodzić wojenne doświadczenia, noszenie kobiecych sukienek i prawdziwą dobroć? To problem innych, otoczenia, a nie Vilmy".

"Już raz grałem mężczyznę gustującego w sukienkach. To dla mnie żaden problem. Problem w tym, czy w takim stroju wystarczająco dobrze się wygląda" - żartował aktor.

Aulisi zauważył: "Postanowiliśmy wykorzystać wagę i bicepsy Lieva na naszą korzyść. Zadbaliśmy o nakrycia głowy: Vilma miała wyglądać swobodnie i komfortowo. Były i inne wyzwania dotyczące kostiumów. Ale co do lokalnej awangardowej trupy teatralnej Earthlight Players, to akurat zadanie nie było specjalnie trudne".

Tak mówił o tym Aulisi: "No cóż, oprócz tego, że często występują nago, to po prostu nie mają pieniędzy, więc musiałem ich ubrać w dość koszmarne odcienie żółci".

Dan Fogler, grający lidera grupy Devona, ujmował rzecz żartobliwie: "To grupa bardzo zdolnych ludzi, która podczas występów robi bardzo głupie rzeczy".

By sprawdzić, czy Fogler nada się do tej roli, reżyser poprosił go, by pracował nad choreografią wspomnianego zespołu z jej twórczynią, Joann Jensen.

Aktor z najwyższym uznaniem wyrażał się o Lee: "Obdarzył nas zaufaniem i zaraził wielką wiarą w to, co robimy. To kapitan statku, który prowadzi go niezwykle pewną ręką. Jeśli chodzi o występy naszej trupy, to dokładnie prezentował nam sposób poruszania się, jaki chciał ujrzeć na ekranie. A jednocześnie nie ignorował naszych sugestii".

Scenograf David Gropman był także pod wielkim wrażeniem: "Lee doskonale rozumie czasy, o których opowiada. Po prostu zna je na wylot, ma wielką wiedzę na ten temat. A przecież dorastał w całkiem innej kulturze".

"Odkryłem w sobie prawdziwą pasję dla lat 60." - potwierdzał Lee. I dla dobra filmu starał się zarazić nią innych. Na tydzień przed początkiem zdjęć dał Groffowi antologię 10 płyt CD z muzyką z epoki oraz 20 płyt z filmami z tamtych czasów. Groffowi zresztą temat bynajmniej nie był obcy - występuje właśnie w broadwayowskim wznowieniu słynnego rockowego musicalu "Hair". Podobny prezent dostał Emile Hirsch ("Wszystko za życie") - Lee wysłał mu ponad trzydzieści filmów DVD, całą żelazną klasykę dotyczącą wojny w Wietnamie, z "Czasem Apokalipsy" Coppoli, "Łowcą jeleni" Cimino, "Hamburger Hill" Irvina oraz "Full Metal Jacket" Kubricka na czele. Oprócz tego przesłał mu też dokument "Winter Soldiers" i filmy opowiadające o II wojnie światowej oraz utwory z epoki, w tym widowisko science-fiction "The Fantastic Voyage" (TVP: "Fantastyczna podróż") Richarda Fleischera z Raquel Welch. Reżyser zorganizował aktorowi spotkanie z weteranem z Iraku, który opowiadał mu o technikach walki oraz zespole stresu pourazowego. Filmowy Billy cierpi bowiem właśnie na taką przypadłość.

Tak szczegółowe przygotowania to zwykła metoda pracy reżysera. Oddajmy jeszcze raz głos Aulisiemu, który uważa Lee za fenomen: "Po prostu nie sposób go nie wspierać z całych sił. Ang przejawia wielkie zaangażowanie, panuje nad mnóstwem szczegółów, jest zawsze przygotowany. A w dodatku ma niesamowitą pamięć wzrokową - pamiętał dosłownie każde zdjęcie, które mu pokazywałem. Z takim reżyserem nigdy jeszcze nie pracowałem! Chciał na przykład, by wszystkie stroje wyglądały perfekcyjnie. Prawdziwe ubrania z epoki pozyskaliśmy z ponad pięćdziesięciu źródeł. Część musieliśmy uszyć, zwłaszcza stroje statystów, kierując się ówczesnymi katalogami mody".

Stokrotka na policzku

Lee polecił zbudować dla swych najbliższych współpracowników pomieszczenie zwane "pokojem wojennym" - swoiste centrum dowodzenia, gdzie gromadzono najistotniejsze informacje. Tam stanęła tablica, przypominająca ogromny arkusz kalkulacyjny. Nanoszono na niej dokładny terminarz zdjęć, uwagi dotyczące zachowania ciągłości akcji, a nawet szczegółowe notatki na temat koloru wody w motelowym basenie w poszczególnych partiach filmu. Znalazło się tu też miejsce na materiały nazwane przez Lee i Silvera "winietami" - wyimki z książki Tibera oraz fragmenty fotografii i filmów dokumentalnych.

Costas bardzo chwaliła ten pomysł: "Dowiedzieliśmy się wiele rzeczy nie tylko o festiwalu, ale także o tym, co ludzie wtedy czytali i co oglądali, a także co jedli. Przeprowadzono na przykład dokładne dociekania, jakie posiłki spożywali uczestnicy festiwalu. Okazało się, że kilka firm dostało oficjalne koncesje na obsługę imprezy, ale jedzenia i tak zabrakło. Kawa była zupełnie nie do dostania. Hipisowska wspólnota Hog Farm z Kalifornii, której liderem był Hugo Romney zwany Wavy Gravy, gotowała i rozprowadzała posiłki za darmo".

Lee pragnął, by odtworzono charakterystyczne sceny opisane w dokumentach, jak chociażby malowanie stokrotki na twarzy dziewczyny. Założeniem było, że film będzie całkowicie zainscenizowany - nie będzie zawierał żadnych wykopiowań ani efektów specjalnych.

"Oczywiście, porównując liczne źródła, natknęliśmy się na całkiem różne wersje wielu wydarzeń. To normalne - pamięć ludzka jest zawodna, zwłaszcza jeśli dotyczy wydarzenia, które obrosło w legendę. Musieliśmy po prostu zdać się na instynkt, wybierając to, co ostatecznie pokażemy na ekranie" - tłumaczył Lee.

Schamus podkreślał jeszcze jeden aspekt tej sprawy: "Tak naprawdę bardzo wielu ludzi uczestniczących w festiwalu nie przypominało długowłosych hipisów popalających nieustannie trawkę. Taki obraz utrwaliły popularne i często reprodukowane zdjęcia. Musieliśmy więc zachować równowagę pomiędzy legendą a realizmem".

Według ustaleń researcherów, pierwsi na teren festiwalu przybyli hipisi, po nich - studenci o hipisującym wyglądzie, a na końcu uczniowie szkół średnich i pozostali uczestnicy - ich ubiory i włosy były o wiele bardziej "normalne". Ta ostatnia część widowni stanowiła aż 85 procent festiwalowej publiczności.

Na wspomnianej tablicy odnotowywano też przybycie i ubiór poszczególnych, często kilkusetosobowych grup statystów. Lee komentował: "Musiałem dokładnie wiedzieć, kim i kiedy dysponuję.

Sophia Costas, odpowiedzialna za statystów, opowiadała: "Dotarliśmy do wielu młodych ludzi, którzy wyglądali niemal "jak należy", bo żyją dziś we wspólnotach kontynuujących tradycje hipisowskie".

Lee zależało na tym, by pokazać współistnienie różnych grup, bo tak działo się na festiwalu. Dlatego na ekranie mamy tak krisznowców, jak i chasydów. Schamus dodawał: "Pomimo tej różnorodności, naprawdę nie znaleźliśmy żadnych świadectw o aktach przemocy, jakie miałyby mieć wtedy miejsce. To było po prostu niezwykłe święto".

Drugi reżyser Tudor Jones zwracał uwagę na wielki nacisk, jaki Lee kładł na pracę ze statystami. "Tu nie mogło mieć miejsca apatyczne snucie się po planie. Ludzie mieli sprawiać wrażenie bardzo zróżnicowanej, lecz połączonej wieloma nićmi społeczności".

Reżyser miał dokładną wizję, jak powinien wyglądać człowiek na trzecim planie. Miał także decydujący głos w sprawie dekoracji. Lee wypatrzył idealną stodołę na występy Earthlight Players w? New Hampshire. Pożyczono ją zatem, rozebrano, a potem pracowicie poskładano na planie zdjęciowym. Po zdjęciach budynek wrócił na swe dawne miejsce.

Jedną z najbardziej skomplikowanych scen była ta, w której widać krętą drogę zapchaną pojazdami i zmierzającymi na koncert pieszymi wędrowcami. Lee rzecz jasna nie chciał żadnych technicznych sztuczek komputerowych. Udało się tę sekwencję nakręcić w ciągu jednego dnia. Wykorzystano wiele samochodów z epoki - volkswagenów garbusów i vanów.

Jako nieistniejący już motel El Monaco "wystąpił" inny motel z tamtych czasów - Valley Rest, z którego usunięto współczesne elementy. Wygląd oryginału odtworzono dokładnie na podstawie zdjęć Tibera. W lokalnej Hitchinpost Café zmówiono na potrzeby jednej ze scen 500 kolb kukurydzy, upewniwszy się przedtem, że wydano już kukurydzę dzieciom z miejscowej szkoły.

Zdjęcia trwały czterdzieści dwa dni i zakończyły się w miasteczku New Lebanon, w okręgu Columbia. Bardzo starano się, by produkcja miała ekologiczny charakter. Jak wiadomo, po prawdziwym festiwalu pozostały tony śmieci. Po tym filmowym 400 ochotników pozbierało wszystko do czysta. Używano zresztą przede wszystkim ekologicznych opakowań.

Na ścieżce dźwiękowej filmu znalazły się utwory tak znanych i cenionych wykonawców z lat 60., jak The Doors ("Maggie M' Gill"), The Seeds ("No Escape"), Paul Butterfield Blues Band ("One More Mile"), Crosby, Stills and Nash (słynny protest - song "The Wooden Ships"), The Grateful Dead ("China Cat Sunflower"), Arlo Guthrie ("Coming Into Los Angeles"), Love ("Red Telephone"), The Band ("I Shall Be Released"), Canned Heat ("Goin Up the Country"), Janis Joplin ("Try"), Jefferson Airplane ("Volunteers") oraz nowa wersja utworu "Freedom" nagrana przez uczestnika festiwalu, Richie'ego Havensa. Wprawdzie nie były to wersje utworów z festiwalu Woodstock, ale stanowiły doskonały przegląd bogactwa rocka z lat sześćdziesiątych.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zdobyć Woodstock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy