Reklama

"Zdarzenie": BOHATEROWIE "ZDARZENIA"

Kiedy wiadomości telewizyjne odnotowują pierwsze oznaki "zdarzenia", nauczyciel fizyki Elliot Moore jest na nie przygotowany, dzięki obserwacji zmian w przyrodzie, choćby wyginięcie pszczół na całym świecie, jakich dokonali jego uczniowie. Jego życie osobiste jest mniej uporządkowane, bowiem jego relacje z ukochaną żoną Almą uległy rozluźnieniu bez wyraźnego powodu. Kiedy wokół zaczynają umierać ludzie, Elliot z całą determinacją postanawia rzucić się do ucieczki - aż do momentu, kiedy wejrzenie w przeszłość nie podsunie mu sposobu na ocalenie.

Reklama

Od początku w roli Elliota M. Night Shyamalan widział Marka Wahlberga, który zaczynał swoją karierę jako muzyk, by przerwać ją po serii znakomitych kreacji w takich filmach jak "Złoto pustyni", "Boogie Nights" czy "Gniew oceanu". Swój talent aktorski potwierdził zyskując nominacje do Złotego Globu i Oscara za rolę w "Infiltracji" Martina Scorsese oraz status gwiazdy kina akcji po "Strzelcu". W przeciwieństwie do innych ról filmowych Wahlberga, Elliot nie będzie twardzielem: to cichy i wrażliwy nauczyciel, którego los nagle stawia wobec nieoczekiwanych wyzwań.

Tym niemniej Shyamalan uważa, że jest to rola na miarę Wahlberga. "Znam Marka i zawsze postrzegałem go jako takiego właśnie faceta - mówi reżyser. - Dla mnie nie jest twardzielem z Bostonu, ale kimś całkiem innym. Takim, jak w scenie w "Złocie pustyni", kiedy dzwoni do żony z Iraku. Zawsze chciałem zobaczyć go w filmie, rozgrywanym właśnie na takiej nucie. Dodam jeszcze, że - moim zdaniem - Mark jako jedna z najbardziej lubianych postaci Hollywood świetnie nadaje się do filmu, dotykającego wszelkich rodzajów tabu otaczających Elliota. Gdyby zagrał go ktoś inny, ta opowieść pogrążyłaby się w mroku. Tymczasem Mark wnosi w ten mrok sporo światła".

Okazało się, że Wahlberg czekał na okazję zagrania w filmie Shyamalana. "Pracował już z moim bratem i z Joaquinem Phoeniksem i przyznaję, że byłem już trochę zazdrosny - wyznaje aktor. - Ale kiedy powiedział, że pisał tę rolę z myślą o mnie, byłem przerażony".

Shyamalan zaprosił Wahlberga na japoński obiad, by przedyskutować z nim rolę. "Zorientowałem się, że Night wie wszystko o tej fabule - opowiada Wahlberg. - Miał głęboko przemyślaną odpowiedź na każde moje pytanie".

Niezależnie od siły przekonywania Shyamalana, Whalberg czuł, że ożywienie Elliota będzie jednym z najciekawszych zadań w jego świetnej karierze aktorskiej. "Lubię wyzwania, ale to było najtrudniejsze zadanie aktorskie w moim dotychczasowym dorobku - wyznaje. - Night zakładał, że będę człowiekiem niewinnym, ale ja w rzeczywistości jestem daleko mniej niewinny niż Elliot. Mam za sobą konflikty z prawem i swoje blizny, ale sądzę, że Night docenił czystość moich intencji. Musiałem się wiele nauczyć, by pokazać Elliota takiego, jakim go widział Night".

Zdaniem producenta Sama Melcera Wahlberg świetnie pasuje do stylu narracji Shyamalana. "W filmach Nighta bohaterem zawsze jest zwykły człowiek, a Mark pokazał dokładnie taką osobowość - mówi. - Sądzę, że publiczność bez trudu będzie się z nim identyfikować, z tym, co mu się przytrafiło w chwili katastrofy".

Im bardziej poznawał Elliota, tym bardziej Wahlberg był poruszony jego losem. "To urodzony optymista - mówi aktor. - Zawsze myśli, że zawsze wszystko się uda, natomiast jego żona jest całkowicie odmienna. Wszystko bierze serio. Najciekawsze jednak, że w obliczu tych przerażających zdarzeń, obydwoje zostają zmuszeni do przewartościowania swojego życia, co pomoże im lepiej wzajemnie siebie zrozumieć i odnowić łączące ich więzi".

Wahlberg szczególnie ceni sobie to, że mógł tę niezwykle emocjonalną podróż odbyć w towarzystwie Zooey Deschanel, z którą natychmiast udało mu się porozumieć. "Od razu poczułem z nią silną więź emocjonalną - powiedział. - Zawsze czułem, że w każdej chwili na planie rozumiemy się bez słów. Ta relacja między Elliotem i Almą zagrała i to właśnie odróżnia ZDARZENIE od innych filmów katastroficznych czy horrorów. A ponieważ Zooey jest taka miła, wszystko poszło łatwiej. Sądzę, że zagrana przez inną aktorkę Alma byłaby postrzegana jako złośnica, ale Zooey pokazała, jak wielka miłość ich łączy. Po prostu, bywają w związkach trudniejsze chwile. Udało nam się stworzyć autentyczną "chemię".

Także Shyamalan docenił żywiołową osobowość Deschanel, jaką pokazała w takich filmach jak "U progu sławy", "Elf" czy "Autostopem przez galaktykę". "Postać Zooey sprawia w filmie trochę kłopotu, ale nie chciałem, by zagrała ją aktorka budząca politowanie - mówi. - Chciałem kogoś, kogo publiczność natychmiast polubi, kogoś, kogo mógł pokochać Mark. Zooey i Mark wyglądają razem na ekranie tak dobrze, że widz będzie trzymał za nich kciuki".

Deschanel zaciekawiło to, jak Shyamalan widział jej bohaterkę. "Dużo mówiliśmy o tym, jak przekonać widza, że Alma jest osobą czułą i kontaktową, jak pokazać, że relacje między Almą i Elliotem są odzwierciedleniem tego, co dzieje się z całą ludzkością - opowiada aktorka. - To było ekscytujące".

Podobne podniecenie towarzyszyło jej w trakcie pracy z Markiem Wahlbergiem na planie. "Mark sprawił, że wszystko wydawało się łatwe, to wspaniały człowiek i aktor - mówi. - Sądzę, że udało się nam pokazać Almę i Elliota jako jedną z wielu par, gdzie ciągle tli się miłość, choć na co dzień już się nie pamięta, co ich połączyło. Nie mniej fascynujące jest to, jak się ma ich relacja do nadchodzącej katastrofy spowodowanej tym, że ludzie zapomnieli, co ich łączy z naszą planetą".

Aktorka była poruszona psychologiczną głębią postaci Almy. "Czułam, że Alma jest najbardziej dojrzałą rolą w moim aktorskim dorobku. Czułam też, jak Alma dojrzewa - w ten sposób moja praca złączyła się w jedno z moim życiem. Podoba mi się jej spryt i umiejętność rozładowywania napięć humorem. Ma także w sobie mnóstwo energii, którą musiałam jakoś opanować".

Dzięki współpracy z Shyamalanem Deschanel znacznie wzbogaciła postać Almy. "To ten rzadki rodzaj reżysera, który ma cały film w głowie na długo przed rozpoczęciem zdjęć. Jego wizja jest kompletna - to bardzo wrażliwy człowiek, który przemyślał każdą linijkę scenariusza - mówi. - Praca z nim to sama przyjemność, ciągle żartuje, choć z drugiej strony przecież - inspiruje".

Elementy komiczne, ale i tragiczne wnosi do ZDARZENIA wszechstronnie utalentowany laureat Emmy John Leguizamo, grający Juliana, najlepszego przyjaciela Elliota i kolegę z pracy, który w trakcie walki o ocalenie rodziny staje wobec własnych poruszających dylematów.

"Do roli Juliana potrzebowałem aktora, który sprawdziłby się w postawie bohaterskiej, a jednocześnie wniósłby nieco humoru - dlatego wybrałem Johna Leguizamo - wyjaśnia Shyamalan. - Julian staje wobec konieczności dokonania okrutnego wyboru: ocalić żonę czy córkę. Kiedy John gra tę scenę, staje się jasne, że jest równorzędnym partnerem Marka".

Leguizamo, znany ze swych ról filmowych, jak i występów estradowych, chciał zagrać tę rolę już po pierwszym czytaniu scenariusza. "Wydaje mi się, że postać Juliana oddaje obawy ogółu rodziców w czasach apokaliptycznych, zwłaszcza w świetle pamiętnego 11 września - mówi. - Wszyscy żyjemy w strachu, że w każdej chwili może się zdarzyć coś strasznego. Takie filmy jak ten pomagają się od tego strachu uwolnić. Bardzo mi się podoba sposób, w jaki Night tworzy te wszystkie koszmary, by nas od nich uwolnić".

Podobnie aktor ceni pomysł, by zwyczajny człowiek musiał zmagać się z niezwykłymi okolicznościami. Leguizamo mówi: "Julian jest nauczycielem licealnym, zręcznym facetem w udanym związku, ale staje wobec okoliczności, które ujawniają prawdziwy charakter człowieka - kiedy trzeba dać odpowiedź, kim jesteś naprawdę i do czego jesteś zdolny dla tego, kogo kochasz?".

Przygotowując się do roli, Leguizamo sprawdził swoje zdolności matematyczne i przeczytał kilka blogów nauczycieli, by wczuć się w ducha współczesnej szkoły. Ale przede wszystkim spędzał czas w towarzystwie Marka Wahlberga, by ich przyjaźń na ekranie wyglądała możliwie najbardziej realistycznie.

Wahlberg bardzo polubił ten rodzaj treningu. "Podoba mi się, że nie wstawiają sobie wzajemnie kitu, a relacje między nimi są bardzo szczere. Elliot po prostu nie zastanawia się nad tym, co ma myśleć i czuć - mówi. - Z takich facetem jak John łatwo się zaprzyjaźnić, tak więc "chemia" między nami była czymś naturalnym i prawdziwym".

Podobnie jak reszta obsady, z której nikt nie pracował z Shyamalanem wcześniej, Leguizamo czuł się zainspirowany atmosferą, jaką reżyser stworzył na planie. "Jest najbardziej delikatnym reżyserem, z jakim przyszło mi pracować - mówi Leguizamo. - Ale kiedy obserwuje aktorów, zawsze rozpozna, czy ktoś na planie jest szczery czy nie. Niezależnie od tego, o czym traktują jego filmy, główny nacisk kładzie na relacje międzyludzkie. I zawsze łączy w jedno kilka gatunków filmowych".

Shyamalan uznał, że Leguizamo w roli Juliana powinna partnerować młoda aktorka, która na rolę Jess, córki Juliana, przeniesie własną jakby dziecinną niewinność. Zawsze zafascynowany kreatywnością, wyobraźnią i tajemnicą wieku dziecięcego, Shyamalan ma spore doświadczenie w pracy z aktorami dziecięcymi. "Aby odnaleźć w młodym wykonawcy odpowiednie predyspozycje, zalecam mu bycie sobą na planie - wyjaśnia. - Nie potrzebuję małego Daniela Day Lewisa, ponieważ nie chcę, by młody aktor musiał grać kogoś innego niż jest w rzeczywistości, wolę odkrywać jego naturalne warunki".

Poszukiwanie dziewczynki do roli Jess objęło niemal cały kraj, tymczasem filmowcy znaleźli właściwą dziewczynkę pod niemal pod swoim bokiem, w Los Angeles. To Ashlyn Sanchez, która zadebiutowała jako córka Michaela Pe?y w oscarowym filmie "Miasto gniewu", ale nie grała jeszcze głównej roli.

Kiedy obejrzano zdjęcia próbne Sanchez, filmowcy od razu wiedzieli, że trafili na kogoś wyjątkowego. "Night natychmiast powiedział "To ona!" - wspomina producent Jose Rodriguez. - Ma w sobie coś, co trudno opisać, taki rodzaj magii w oczach. Byliśmy szczęśliwi, że na nią trafiliśmy, ale nie przestaliśmy szukać dalej!".

"Potrzebowałem kogoś w rodzaju anioła, który potrafiłby wzbudzić w Elliocie i Almie pragnienie opiekuńczości - mówi Shyamalan - i to była Ashlyn".

A Rodriguez dodaje: "Cudowne w roli Ashlyn jest to, że dziewczynka stanowi czynnik, który sprawia, że Elliot i Alma dojrzewają i stają się bardziej odpowiedzialni, że zaczynają działać we właściwym kierunku. To bardzo ważna rola, wręcz filmowa metafora nadchodzącej przyszłości".

Kluczowa rola w ZDARZENIU przypadła Betty Buckley, wyróżnionej nagrodą Tony aktorce, która zadebiutowała na ekranie jako nauczycielka gimnastyki w klasycznym horrorze "Carrie". Tu zagrała panią Jones - ekscentryczną i podejrzliwą starą farmerkę, która umożliwia Elliotowi, Almie i Jess ucieczkę w chwili, gdy zgasły wszelkie nadzieje. Buckley została poproszona o nagranie stosownej sceny na DVD, ale kiedy okazało się, że aktorka ma problem z transferem taśmy wideo na płytę, wysłała reżyserowi swoją kamerę wideo. "Nie chciałam stracić takiej okazji - mówi aktorka. - Moim zdaniem Night jest poetą, intryguje mnie jego zainteresowanie duchowością i obecnością światów alternatywnych. Lubię jego filmy, bo zawsze znajduję w nich jakiś komentarz do współczesności. A poza tym cenię dobre thrillery, napędza mnie adrenalina".

Kiedy dostał kamerę pocztą, Shyamalan był rozbawiony, ale był pod wrażeniem tego, co zaproponowała Buckley na wideo. Zdaniem aktorki pani Jones jest osobą zgorzkniałą, zdziwaczałą i samotną, ale zagranie jej daje sporo satysfakcji. "Moje role były zawsze w typie Kim Stanley, Geraldine Page i Geny Rowlands, dlatego lubię ten rodzaj autentycznych postaci. Podoba mi się, że tym razem nie muszę się podobać i zabiegać o akceptację, że przed kamerą pokazuję rys własnego człowieczeństwa".

Obsady filmy dopełniają Jared i Josh, dwaj młodzieńcy, którzy dołączają do Elliota i Almy, grani przez nastoletnie gwiazdy Spencera Breslina i Roberta Baileya jr. Zdaniem Breslina i Baileya ich pokolenie jest szczególnie wrażliwe na tematykę apokaliptyczną.

"Ta historia naprawdę porusza, bowiem zawsze z tyłu głowy kryje się myśl, czy - na przykład - to nie jest ostatni dzień naszego życia na Ziem? A co by było gdybyś nagle znalazł się w krytycznej sytuacji i musiał walczyć o przetrwanie? A to, o czym opowiada film, może się przecież zdarzyć w każdej chwili" - mówi Bailey.

A Breslin dodaje: "Było już mnóstwo filmów o nieudanych eksperymentach, zagładzie jądrowej czy katastrofach spowodowanych przez człowieka. Tu natomiast pada pytanie, co się stanie, kiedy odwróci się od nas natura. To bardzo oryginalne spojrzenie na problem końca świata".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zdarzenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy