Reklama

"Zakochany Molier": AKTORZY O "ZAKOCHANYM MOLIERZE"

ROMAIN DURIS (Molier, Jean-Baptiste Poquelin)

Lektura scenariusza wciągnęła mnie jak dobry kryminał. Przez szkołę sztuki Moliera kojarzyłem niestety z czymś staroświeckim i sztywnym. Czytając scenariusz Vignerona zrozumiałem, że to czego nas nauczono, nie odzwierciedlało energii i pasji Jean-Baptiste'y Poquelina. Jego dzieła mogą trafić do młodzieży, jeśli zostaną zaprezentowane w sposób bezpretensjonalny i świeży. Molier jest nowoczesny i wywrotowy, a to podoba się każdemu.

Zbierając informacje o Molierze studiowałem malarstwo z tej epoki i odwiedziłem Comédie Francaise. Poczułem wtedy ciężar odpowiedzialności, przez który bałem się wystąpić w tym filmie. Przełomem była scena rozgrywająca się w teatrze. Wyzwoliło mnie poczucie intymności z widownią. Sporo dała mi także nauka kaligrafii. Godzinne ćwiczenia w pisaniu piórem co dzień pozwoliły mi przenieść się duchem w tamte czasy. Najważniejsze było jednak opanowanie języka epoki i charakterystycznej dykcji, co pozostało mi zresztą do dzisiaj!

Reklama

Na żadnym planie nie rozpoczynałem jeszcze pracy tak jak w przypadku "Zakochanego Moliera". Pierwszego dnia kręciliśmy scenę w tawernie, gdzie w otoczeniu przyjaciół mój bohater zaczyna topić smutki w alkoholu. Szybko przeholowuje i skutki są opłakane. Dzięki takiemu początkowi błyskawicznie zapomniałem o tremie.

Wiele przyjemności sprawiła mi także gra u boku Fabrice'a Luchiniego. Nasze postaci nie są szczególnie ze sobą zżyte, ale potrzebują siebie nawzajem. Nie graliśmy ani wrogości ani braterstwa, ale gdy Jourdain dowiaduje się o kochanku żony, można wyczuć między nami więcej sympatii. W grze Laury Morante można zauważyć wyraźną przemianę, stopniowo rodzi się wzajemne zrozumienie, a potem namiętności w stosunku do Moliera. Nie jest trudno dać się uwieść Laurze, zwłaszcza w scenach, w których Elmira i Molier stają się sobie bliżsi.

Przygody i emocje, wyzwolone dzięki temu filmowi będę pamiętać przez całe życie. Oryginalność Laurenta Tirarda polega na tym, że nie przedstawia Moliera ani jako "gwiazdę rocka" ani niedoścignionego geniusza. Ukazał złożonego człowieka, którym targają żądze, ambicje i wątpliwości. To pisarz, który staje przed swoim dziełem i człowiek zmagający się

z samym sobą. Molier zawsze pisał z dużą dozą szacunku i współczucia, nawet dla tych

z których szydził. Najwięcej uwagi poświęcał sytuacjom codziennym, życiu i naszym porażkom. Wszyscy zgodziliśmy się z Laurentem, że właśnie to warto pokazać.

Nie narzucamy jedynej słusznej wersji życia Moliera. Proponujemy natomiast własną interpretację jego geniuszu jako obserwatora natury ludzkiej".

FABRICE LUCHINI (Jourdain)

"Laurent Tirard miał ambitny pomysł nakręcenia komedii o wymyślonym epizodzie z życia Moliera, w którym autor poznaje postaci, które stałyby się kanwą dla jego późniejszych sztuk. Zaproponowana rola wydawała mi się staroświecka - mogłem sobie wyobrazić zagranie Don Juana czy Alcesta, ale nie "Mieszczanina szlachcicem". Okazało się jednak, że Jourdain

ma wiele cech samego dramaturga. Ma równie dobrą rękę do interesów, co słabe rozeznanie

w sprawach serca. Mój Jourdain bywa żałosny, antypatyczny, wzruszający, ale często,

mam nadzieję, także zabawny.

W tym filmie najważniejszy jest soczysty język, co stawia przed aktorem nie lada wyzwanie. Trzeba oddać mu hołd , ale nie przeszarżować. Szczerze mówiąc, wybrałem ten zawód właśnie po to, żeby znajdować prawdziwe życie w tekście zapełniającym stronę papieru. Nieważne, czy gramy Marivaux, Moliera czy Rabelais - aktor musi zapomnieć o słowach,

a jednocześnie nie może się bez nich obyć!

Jourdain wygłasza szereg tyrad, a tekst Vignerona i Tirarda wydaje się dużo bardziej skomplikowany niż dzieła Moliera. Z przyjemnością odnajdywałem w tych błyskotliwych słowach żywe i szczere emocje. "Zakochany Molier" doskonale oddaje talent autora do opisywania tego, co jest najważniejsze w życiu codziennym. Wokół mojej postaci nie zbudowano całego filmu, rola była jednak sporym wyzwaniem aktorskim, bo choć nie jest pierwszoplanowa, pozwala przejść podobną przemianę do tytułowej postaci".

LAURA MORANTE (Elmira)

Zawsze byłam miłośniczką Moliera. Gdy jeszcze słabo mówiłam po francusku, zaczytywałam się w jego sztukach we włoskich przekładach. Lubiłam jego spostrzeżenia dotyczące natury ludzkiej i całkowite wyzbycie się manicheizmu. Obok Kleista, Szekspira i antycznych autorów Molier należy do największych twórców teatralnych, płynnie przechodząc

od komedii do tragedii.

Byłam zaskoczona, że Laurent Tirard zaproponował Włoszce rolę, będącą kwintesencją francuskości. Dokładnie omówiliśmy, kim jest Elmira i okazało się, że może być w niej wiele z postaci historycznych. Jest przede wszystkim matką, kochającą żoną i wielką miłośniczką sztuki. Przywiązuje się do Moliera za sprawą jego twórczości, wobec męża jest z kolei tolerancyjna, czuła i niemal matczyna. To dumna kobieta, nie ma w niej nic z ofiary.

Największą przeszkodą w graniu Elmiry był język. Nie chciałam, żeby widzów raził mój akcent. Za radą Laurenta skupiłam się jednak na tym, co kryje się za tekstem. Część trudnych kwestii, które miałam wypowiedzieć, pada z ust Romaina Duris, który i tak uczynił je zabawniejszymi.

Ostatnio gram w wielu ciekawych filmach we Francji. Za sprawą "Zakochanego Moliera" odnalazłam rolę kobiecą napisaną z wielkim wyczuciem, o co trudno w mizoginicznej kulturze włoskiej. Nieczęsto mam okazję grać kogoś tak złożonego, a jednak zwyczajnego. Wobec Elmiry, takiej jaką poznałam w scenariuszu, czujemy po prostu wiele sympatii. Stąd moja wielka wdzięczność do Laurenta Tirarda za obsadzenie mnie w tym filmie."

EDOUARD BAER (Dorant)

"Gram Doranta, chytrego markiza, jakich pełno w dziełach Moliera. To po trosze naciągacz,

a po trosze mitoman, który wszystko zainwestował w stroje, żeby godnie paradować na dworze. Jourdain stanowi dla niego idealną ofiarę. Jest chodzącym kłamstwem, wielkim hipokrytą, ale pośród jego licznych wad odnajdujemy pewną słabość - on naprawdę zakochał się w Celimenie. Ona jest z kolei jeszcze lepszą manipulatorką, a przecież jemu zależy na jej szczerości. To jego osobisty dramat, przez który wiele zyskuje w naszych oczach. Nie uda mu się jednak odkupić swoich win...

Najwięcej scen gram u boku Fabrice'a Luchini, który przyzwyczaił nas do zabaw słownych. Występowanie z nim było zatem fascynujące. Cieszę się, że po kilku rolach pierwszoplanowych mogłem wcielić się w soczystą postać epizodyczną. Żałuję tylko,

że zagrałem tylko w jednej, krótkiej scenie z Romainem Duris i kilku, ale za to pysznych, ujęciach z Ludivine Sagnier".

LUDIVINE SAGNIER (Celimena)

"Gram wspaniałą kurtyzanę, Célimene, która wielkim duchem i sprytem przyciąga

do swojego salonu młodzież, spragnioną gier słownych i umysłowych. Pomimo swojej frywolności Célimene wyprzedza swoją epokę. Marzy o emancypacji kobiet w dziedzinie literatury i nauki. Jest majętną wdową lubi zaloty, ale małżeństwo uważa za więzienie.

Jej wdzięk i bogate stroje mówią o niej wszystko. Zawsze pozostanie jedną z moich ulubionych postaci. Potrafi być okrutna, ale podporządkowuje się w ten sposób regułom narzuconym przez otoczenie. Wbrew jej przekonaniom, nie ma wielkiej władzy. Być może jest zapowiedzią pokolenia wolnomyślicieli, ale nadal jest więźniem społeczeństwa, w którym przyszło jej żyć. Czeka ją nie lada lekcja..."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zakochany Molier
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy