Reklama

"Zagubieni w kosmosie": EFEKTY SPECJALNE

"Głowa mi pęka, gdy pomyślę, że w każdym z trzech czwartych ujęć tego filmu jest przynajmniej jeden efekt specjalny, podczas gdy w pozostałej jednej czwartej mamy roboty i animatronikę". Te słowa reżysera Stephena Hopkinsa najlepiej pokazują skalę trudności realizowania „Zagubionych w kosmosie”. "Użyty został każdy znany rodzaj efektów, a niektóre rodzaje łączyliśmy po raz pierwszy. Tworzyliśmy rzeczywistość od podstaw. Ten film jest od pierwszej sceny ucztą dla oka", twierdzi Hopkins. Nad wizualnymi efektami specjalnymi czuwał Angus Bickerton, który wyczarował je również w "Batmanie", "Wywiadzie z wampirem" i "Przylądku strachu" (chodzi oczywiście o wersję Martina Scorsese). W okresie przygotowawczym, na planie, a także w post-produkcji „Zagubionych w kosmosie” Bickerton kierował ekipą odpowiedzialną za 750 (!) efektów, które zobaczymy w filmie. Pierwotnie miało ich być "tylko" 600. "Publiczność zawsze łaknie czegoś nowego", mówi Bickerton. "Doszliśmy do punktu, kontynuuje, w którym efekty muszą być coraz lepsze. Obecnie dysponujemy grafiką komputerową (CGI - Computer Generated Imagery), dzięki której możemy tworzyć wizje nigdy przedtem nie oglądane i nieustannie dążyć do osiągania coraz bardziej zadziwiających rezultatów". W filmie „Zagubieni w kosmosie” są efekty składające się nieraz z aż dziesięciu komponentów. Trudność polegała na tym, że podczas zdjęć poszczególne komponenty występowały oddzielnie i trzeba było z góry przewidzieć, jaki rezultat da, późniejsze o kilka miesięcy, połączenie ich w jedną całość. "Post-produkcja była okresem twórczej pracy i osiągnęliśmy wtedy zamierzony cel", konkluduje Bickerton. Spory udział w realizacji efektów specjalnych miała londyńska firma pod nazwą Jim Henson's Creature Shop, wyróżniona Oscarem i nagrodą British Academy of Film and Television za swój wkład w powstanie filmu "Babe - świnka z klasą". Firma specjalizuje się w animatronice, czyli w budowie kostiumów bądź modeli ("kukiełek") poruszanych za pomocą skomplikowanych systemów elektronicznych i sterowaniu nimi przed kamerą. Takie "kukiełki", imitujące realne albo fikcyjne istoty, "grają" później na planie razem z aktorami i - jeśli zachodzi taka potrzeba - wyglądają "jak żywe". Animatroniczne były np. niektóre dinozaury w filmach Stevena Spielberga i delfiny w serii "Uwolnić orkę", ale animatroniczna była również drewniana figurka Pinokia, a przecież Martin Landau powiedział, że zdarzało mu się grać z aktorami bardziej drewnianymi od niej Firma Jim Henson's Creature Shop przyczyniła się do sukcesów "Wojowniczych żółwi Ninja" (I,II,III), "The Flinstones", "Niedźwiadka", "Angielskiego pacjenta" i wielu innych głośnych obrazów. "Zagubieni w kosmosie" mają jej wiele do zawdzięczenia: dwa roboty (ważniejszy z nich składał się z ponad 3000 elementów, ważył ok. 200 kilogramów, a manipulowanie nim wymagało hydraulicznego podnośnika), złowrogie pająki oraz Blawpa - sympatyczne, kosmiczne zwierzątko, z wyglądu przypominające kameleona. W tym ostatnim wypadku, model animatroniczny posłużył raczej jako podstawa obrazów wygenerowanych komputerowo.

Reklama
materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zagubieni w kosmosie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy