Reklama

"Zaczyna się od pocałunku": PRODUKCJA

Wszyscy aktorzy zgodnie uważają, że praca na planie filmu "Zaczyna się od pocałunku" była ekscytującym doświadczeniem.

Mówi odtwórca roli Daga, Ron Eldard: "Jedną z najbardziej kuszących rzeczy była możliwość pracy z Fisherem Stevensem nad scenariuszem Patricka Breena. Obsada filmu też była dużą atrakcją".

Marley Shelton dodaje: "Praca z takim zespołem wywoływała u mnie dreszczyk emocji, ponieważ wszystkich ich bardzo podziwiam. Czułam się tak, jakbym pracowała ze starszym rodzeństwem. A Fisherowi po prostu udało się stworzyć wspaniałą atmosferę. Bardzo nam to pomagało. On ma świetne oko i zdumiewającą wyobraźnię".

Reklama

Scenarzysta Patrick Breen zauważa: "Wspaniałą rzeczą jest, że gdy ludzie takiego formatu ze sobą współpracują, automatycznie podnoszą sobie nawzajem poprzeczkę. To zasługa Fishera że potrafił stworzyć tak doborowy zespół".

Patrick Breen napisał scenariusz "Zaczyna się od pocałunku" z myślą o przedstawieniu teatralnym. Pomysł fabuły wziął prosto z życia: "Miałem wielu znajomych, którzy pozwalali sobie w związkach na skoki w bok. Zacząłem się zastanawiać, z czego to wynika i jakie mogą być konsekwencje zdrady".

Gdy reżyser Fisher Stevens po raz pierwszy przeczytał scenariusz Breena, natychmiast się nim zainteresował i pokazał go współzałożycielowi wytwórni GreeneStreet Films, Johnowi Penottiemu.

"Ta historia bardzo mi odpowiadała. To bajka o wierności i moralności, która współgra z moją wrażliwością" - mówi Stevens. "To opowieść pełna erotyki i jednocześnie w pewnym sensie nietypowa. Od razu wiedziałem, że muszę znaleźć do niej doskonałą obsadę".

Mówi producent wykonawczy John Penotti: "Próbowaliśmy znaleźć scenariusz odpowiadający Fisherowi, godny jego reżyserskiego debiutu. Zaczyna się od pocałunku był strzałem w dziesiątkę". I dodaje: "Zafascynowało mnie przesłanie tej historii - to, że pozornie błaha decyzja może mieć olbrzymie konsekwencje. Spodobała mi się ta koncepcja, bo w życiu często znajdujemy się w sytuacjach, z których prowadzą różne drogi wyjścia. Jeśli coś zawładnie twoją wyobraźnią, a tak było w moim przypadku, to zwykle jest to znak, że masz szansę opowiedzieć interesującą historię".

Zachwycony rozpoczynającą się realizacją projektu Stevens miał duży udział w obsadzaniu ról: "To prawdziwy cud, że w końcu skompletowałem całą obsadę. Harmonogramy zajęć aktorów były tak napięte, że udział niektórych z nich udało mi się potwierdzić dopiero na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć. I chociaż Patrick napisał znakomity scenariusz, wiedziałem, że będzie to dla mnie wyzwanie, ponieważ to nie jest typowa historia miłosna. Poza tym w filmie jest siedem głównych ról - wykonawcy musieli współgrać ze sobą jak instrumenty w orkiestrze". I dodaje: "Byłem bardzo szczęśliwy, że udało mi się namówić do współpracy tych wszystkich utalentowanych aktorów. W filmie występuje najlepsza aktorka teatralna na świecie, Zoe Caldwell. Zanim zgodziła się zagrać, odmówiła mi ze 30 razy. To jedna z moich bohaterek, była naprawdę fenomenalna. Ogólnie rzecz biorąc, praca z całą obsadą była dla mnie lekcją aktorstwa i to było bardzo inspirujące. Jestem im za to wdzięczny".

Przy obsadzaniu ról scenariusz okazał się olbrzymim atutem twórców filmu. Mówi Marisa Tomei: "Spodobało mi się to, że główni bohaterowie niczym się nie różnią od ludzi, jakich widuję na co dzień w Nowym Jorku. Wszystkie postacie są zabawne i ekscentryczne, absolutnie nie przerysowane".

Podczas pracy na planie cała ekipa była pod wrażeniem wizji reżysera. Mówi Penotti: "Czułem się zobowiązany do wspierania Fishera, ponieważ miał bardzo jasną i czytelną koncepcję opowiedzenia całej historii. Z własnego doświadczenia aktorskiego wie, co jest możliwe do zagrania, a co nie. Jako kolekcjoner dzieł sztuki dobrze zna się także na różnych stylach wizualnych. To, że ktoś z doświadczeniem aktorskim jest tak wrażliwy na sprawy wizualne, bardzo pomaga w pracy nad filmem".

Zgadza się z tym producent Matthew Rowland: "Oglądając film widzowie przekonają się, że Stevens to reżyser, który ma do zaoferowania coś naprawdę niezwykłego. Praca z Fisherem i Johnem była dla mnie wyjątkową frajdą. Ich talent w połączeniu z tematyką filmu stworzył prawdziwą mieszankę wybuchową".

Produkcja filmu "Zaczyna się od pocałunku", do którego zdjęcia trwały niecałe 25 dni, była dużym wyzwaniem. Mówi Stevens: "Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Muszę przyznać, że przez pierwszy tydzień zdjęć byłem trochę nerwowy. Wiedzieliśmy że na nakręcenie filmu mamy tylko około 25 dni, co było szaleństwem. Nigdy więcej się na coś podobnego nie zdecyduję. Przez około tydzień opanowywałem sytuację, więc później już wszystko grało. Teraz nie mogę się już doczekać realizacji kolejnego filmu".

Penotti potwierdza, że wszyscy czuli ten szczególny rytm: "Fisher robi wszystko z niezwykłą lekkością, która udzieliła się aktorom i całej ekipie filmowej. Dzięki temu był to jeden z najzabawniejszych planów filmowych, na których pracowałem".

Akcja "Zaczyna się od pocałunku" toczy się w Nowym Jorku, który w pewnym sensie jest jednym z bohaterów filmu.

"Nowy Jork zapewniał otoczenie, które nieustannie oddziaływało na realizowany materiał. Życie miasta i jego aktywna społeczność artystyczna pozytywnie wpłynęły na końcowy rezultat naszej pracy. Zwłaszcza ten "czynnik ludzki" był bardzo ważny" - mówi Rowland. A reżyser dodaje: "Znam Nowy Jork bardzo dobrze, tam się wychowywałem i spędziłem większość mojego życia. Kręciłem więc zdjęcia w miejscach, które nie były mi obce. To było wspaniałe. Autor zdjęć Terry Stacey także tam mieszkał. Bardzo lubi Nowy Jork, ma duże wyczucie estetyczne i wspaniałą wyobraźnię".

Mówi Terry Stacey: "Jest coś w tym szalonym rytmie i energii miasta co świetnie uzupełnienia naszą historię. Uwielbiam kręcenie filmów w Nowym Jorku i całą magię z tym związaną".

I wreszcie wyjątkowe dla tego filmu jest zastosowanie techniki animacji zwanej rotomacją, która wykorzystywana jest w określonych momentach opowieści dla wypunktowania konkretnych scen. Technika ta została uwzględniona w scenariuszu jako integralny element wizualny.

"Rotomacja pełni rolę czerwonego światła które ostrzega bohaterów, że wkrótce wydarzy się coś ważnego" - wyjaśnia Breen. "Jest to dla nich rodzaj sygnału, który dostrzegają także widzowie. To fantastyczna technika; taka animowana wersja prawdziwej akcji".

"To dość radykalne rozwiązanie. Lubię wyzwania, które towarzyszą pracy z podobnymi środkami wyrazu, wywołują one u mnie duże emocje" - mówi Stevens i dodaje: "Zastosowałem w tym filmie rotomację, ponieważ także w życiu dostajemy pewne sygnały zanim podejmiemy ryzyko, szczególnie jeśli chodzi o stosunki damsko-męskie. Wydawało mi się, że jest to doskonały sposób na zbadanie procesu podejmowania decyzji i poznania różnych konsekwencji życiowych z nich wynikających. A przecież właśnie o to chodzi w tym filmie".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zaczyna się od pocałunku
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy