"Wzgórza mają oczy 2": ZDOBYWANIE SZARŻY: ZACIĄG DO GWARDII NARODOWEJ
Od chwili, kiedy Weisz dołączył do ekipy produkcyjnej, wiadomo było, że kluczem do sukcesu filmu będzie sformowanie wiarygodnego oddziału Gwardii Narodowej. Szukanie obsady polegało więc nie tylko na dobraniu właściwego aktora do każdej roli, ale przede wszystkim na stworzeniu zespołu, który mógłby odzwierciedlić konflikty i problemy skryte za wizerunkiem pozornie zdyscyplinowanego oddziału.
"Czuliśmy, że to powinno być coś więcej niż zespół - wyjaśnia współproducent Cody Zwieg. - Potrzebowaliśmy aktorów, którzy wyglądaliby na żołnierzy w odpowiednim wieku. W filmach często oglądamy aktorów pod trzydziestkę grających żołnierzy, kiedy wiadomo, że do Iraku i Afganistanu wysyłani są także chłopcy w wieku studenckim lub wręcz zaraz po liceum. Szukaliśmy więc takich młodych, świeżych twarzy".
Producenci chcieli też, by ich oddział odzwierciedlał wieloetniczność amerykańskiej armii. "Chcieliśmy wielorasowości, bo widać ją w wiadomościach telewizyjnych" - mówi Zwieg.
Do roli Sarge, dowódcy oddziału, potrzebowano aktora, który nie tylko zagrałby gburowatego przełożonego, ale także potrafił wyrazić lęki i przeczucia. Takim aktorem okazał się Flex Alexander. "Spodobał mi się w "Wężach w samolocie" - mówi Peter Locke. - Był świetny, grał tam dupka, ale pokazał też inne cechy swego charakteru. Na zdjęciach próbnych wyglądał jak urodzony sierżant".
Alexander wiedział, że aby zdobyć rolę, musiał dodać coś od siebie. "Chciałem, żeby Sarge był spokojny i na luzie, żeby nie wyglądał na zupaka. Zacząłem więc sobie podśpiewywać, aż ktoś z kolejki powiedział, żebym był cicho i skupił się na roli. Wiedziałem, że każdy kandydat do roli wejdzie do pokoju wrzeszcząc, więc nieco zmodyfikowałem swoją postać. Ten, który wrzeszczy i krzyczy, traci autorytet. Moja babcia jest bardzo skupiona, wiem to od niej. Wystarczy, że spojrzy na mnie i będę się bał. Znam to z dzieciństwa, więc tak wzbogaciłem swoją postać".
Jedną z najtrudniejszych ról do obsadzenia była rola Napoleona - niechlujnego pacyfisty, którego postać musi wyrażać najrozmaitsze emocje - od pacyfizmu do niepohamowanej agresji. Po przesłuchaniu wielu wykonawców zdecydowano się na Michaela Mcmillana. Producentka Marianne Maddelena wyznaje: "Byłam na skraju depresji, bo większość aktorów, która mogłaby nadawać się do tej roli, chodzi na siłownię. Kiedy wszedł Michael, chudy i wysoki jak tyczka, uświadomiłam sobie nagle, że Wes stworzył postać Napoleona na podobieństwo siebie, kiedy miał 20-21 lat. Wes pochodzi z rodziny robotniczej i był pierwszy w rodzinie, który poszedł na studia. Napoleon też ma takie pochodzenie, jest inteligentny i chce studiować, a do Gwardii Narodowej wstąpił, by się uczyć. Kiedy więc zobaczyłam Michaela, zrozumiałam, że wreszcie znaleźliśmy naszego Napoleona".
W postaci Napoleona McMillian znajduje wiele wspólnego z sobą: "Jesteśmy bardzo podobni - zauważa. - To samo sądzimy o prezydencie Bushu, obaj jesteśmy pacyfistami. To rodzaj takiego antybohatera. To nie przypadek, że WZGÓRZA MAJĄ OCZY 2 powstają właśnie teraz. Napoleon wyraża społeczne obawy przed zostaniem żołnierzem i mordercą. Fajnie było dojść do tego ciemnego miejsca, gdzie budzą się pierwotne instynkty, mogące pchnąć człowieka do porzucenia swej wygodnej pozycji obserwatora. Bardzo podoba mi się pomysł transformacji postaci mojego bohatera".
Do roli wybuchowego Cranka - sprawcy wszelkich nieszczęść w oddziale, producenci potrzebowali aktora obdarzonego pewną charyzmą, który wzbudziłby sympatię widowni. Ostatecznie zdecydowano się na doświadczonego Jacoba Vargasa, który za sobą role w filmach "Jarhead - żołnierz piechoty morskiej", "Lot Feniksa", "Traffic" i "Dorwać małego". "Ma niebywałą energię - mówi Cody Zwieg. - Widzieliśmy go w paru jeszcze filmach i doszliśmy do wniosku, że jest jak skrojony do tej roli. Gra na różnych poziomach emocji. Do WZGÓRZ 2 miał wnieść pewien rodzaj intensywności, jaki cechuję starego wygę w wojsku. Świetnie zagrał tenty cwaniaczka".
Sam Vargas tak opisuje swoją postać: "Crank to typ etnicznego bohatera kina akcji. Ma wiele scen siłowych, od strzelania do ucieczki przed mutantami, skakania nad przepaściami i topienia się w bagnie. Zaczyna jako chojrak w gorącej wodzie kąpany, kończy zagubiony, wręcz załamany. Jego upadek pokazywany jest stopniowo, nagle wszystko okazuje się dla niego za trudne, ciągle przeklina, łatwo popada w zniechęcenie. To była bardzo energochłonna postać, schodziłem z planu wykończony".
Po serii poważnych dramatów, Vargas ucieszył się z możliwości zagrania w takim filmie: "WZGÓRZA MAJĄ OCZY 2 to czysta rozrywka - dotyczy żołnierzy ściganych przez mutantów, którzy chcą nas zjeść na obiad. Czekałem na coś takiego i z przyjemnością w tym zagrałem".
Aby oddać na ekranie dzisiejszą obecność kobiety na polu bitwy, producenci uznali za kluczowe dołączenie do oddziału kobiet służących w Gwardii Narodowej. Ostatecznie wybrano dwie aktorki z kilkudziesięciu, które zgłosiły się na zdjęcia próbne. Michael McMillian dostrzega wpływ, jaki wywarło na film pojawienie się tych dwóch aktorek. "Rola Amber przypomina Sigourney Weaver w "Obcym", to dziewczyna, która potrafi dokopać. Z kolei Missy to taka twarda laska. Fajnie było widzieć, co one wyprawiają - dziewczyny w naszym filmie są bombowe, będziecie zaskoczeni widząc, jak potoczą się ich losy".
Po przeczytaniu scenariusza obiecująca aktorka Jessica Stroup zapragnęła zagrać Amber - śliczną i naiwną żołnierkę. "Wielu ludzi nie wyobraża sobie kobiety jako kogoś silnego, kto chwyci za broń w obronie ojczyzny - wyjaśnia. - Poza relacjami z Iraku, nie widziałam filmów o kobietach w mundurach". Stroup tak opowiada o swoich zdjęciach próbnych: "Po przesłuchaniu musiałam czekać dwa miesiące na decyzję. Dzwoniłam do swego agenta, czy powinnam sama się zgłosić. Spróbowałam jeszcze raz, próba czytana poszła mi świetnie. Marianne Magdalena podeszła do mnie i udzieliła mi kilku wskazówek. Byłam jej wdzięczna, że we mnie wierzy. Następnego dnia dostałam rolę".
Stroup liczyła na rolę w filmie akcji, ale praca przy horrorze ekscytowała ją jeszcze bardziej. "Kiedy dorastałam, byłam prawdziwą chłopczycą. Zagrałam już w kilku filmach grozy, ale wszystkie były mało wiarygodne. Chciałam zagrać w czymś mocnym, hardcorowym. Pewnego dnia kręciliśmy scenę, kiedy miałam kogoś zabić bagnetem. Nigdy nie użyłam tyle siły, nawet w realnym życiu. Musiałam się wyłączyć i przekonać siebie, że mam zabić tego faceta. Niemal zwariowałam. To była najbardziej poruszająca rzecz, jaką zrobiłam w życiu, ujęcie po ujęciu".
Do drugiej roli kobiecej wybrano utalentowaną młodą aktorkę Daniellę Alonso ("Pogoda na miłość"), która zagrała Missy, samotną matkę. "Do roli, którą zagrała Daniele, potrzebowaliśmy kogoś, kto byłby delikatny i twardy zarazem - ujawnia Cody Zwieg. - Kogoś, kto będzie zarazem matką, obdarzoną właściwym instynktem, jak i wojownikiem. To nie jest łatwe do zagrania, zwłaszcza dla kogoś, kto jest tak ładny jak Daniella. Niewiele aktorek potrafiłoby tak oddać twardy charakter i zarazem czułość, kiedy jako matka mówi o swoim synku. Gdyby postać Missy nie sprawdziła się, nikt nie uwierzyłby ani w jej macierzyństwo, ani w żołnierską odwagę w sytuacji ekstremalnej".
Alonso poszukała emocjonalnej istoty swej postaci. "Missy ma wiele obliczy - wyjaśnia aktorka. - Zawsze słucha ludzi, którym może zaufać. Doświadczyła w życiu wiele złego, teraz już nikt jej nie podskoczy. Jest twarda - "zejdź mi z oczu, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego" - ale to, co się wydarzy, kompletnie ją załamie. Wtedy pokazuje swoją wrażliwość".
Podczas realizacji WZGÓRZ 2 Alonso miała szczęście spotkać na planie Wesa Cravena. "To bardzo kompetentny producent - mówi. - Cały czas był z nami w Maroku, by służyć radą i pomocą. Szanuje aktorów - widać po nim to ogromne doświadczenie: każdy aktor tego potrzebuje".
Utalentowany młody aktor Lee Thompson Young ("Światła stadionów") zdobył rolę Delmara - pełniącego w oddziale rolę rozjemcy. Young natychmiast wbił zęby w ten soczysty kąsek. "Czuję pewne podobieństwo z Delmarem, ale bardzo subtelne. Delmar zdaje sobie sprawę, że zabił człowieka, więc czuje ciężar odpowiedzialności bardziej niż pozostali. Gotów jest także poświęcić swoje życie, aby ocalić innych. Doskonale go rozumiem". Producenci są bardzo zadowoleni z kreacji Younga. "Jest fantastyczny - mówi Peter Locke. - Przystojny, silny, utalentowany, szybko zyskuje autorytet".
Aktor i komik Eric Edelstein dostał rolę Spittera - trzydziestoletniego szeregowca z wadą wymowy. Niewysoki i otyły dowodzi, że żołnierze Gwardii Narodowej pochodzą z różnych kręgów i mają różne podejście do życia. Eric radził się wszystkich, aj zagrać żołnierza. "Przez dwa tygodnie byłem skautem i to moje jedyne przygotowanie do roli - przyznaje się ze śmiechem. - Mój ojciec i dziadek byli w wojsku, więc nie chcę przynieść im wstydu. Radziłem się kumpla z Gwardii Narodowej, który służył w Iraku. Trzeba znać różnicę między Gwardią i regularnym wojskiem. Wiele dowiedziałem się od Jacoba Vargasa, który nie tylko przeszedł specjalne szkolenie wojskowe przed filmem "Jarhead", ale ma braci w piechocie morskiej i o wojsku wie wszystko".
Ben Crowley dostał rolę Stumpa. "To trochę cwaniak, trochę wieśniak - przedstawia go aktor. - Cały czas czuje się samotny. Nie ma szacunku dla szarży, było więc trochę zabawy na planie". Jako wielbiciel horrorów Crowley docenił możliwość zagrania w filmie produkowanym przez Wesa Cravena. "Craven to w świecie rozrywki to postać znacząca. Jeśli znasz kino, a w dzisiejszym świecie nie ma innej możliwości, wiesz, że bez Wesa Cravena nie ma mowy o horrorze. Niewielu ludziom udaje się za życia uzyskać status klasyka - Craven w dziedzinie straszenia jest jednym z nich".
Rola Mickeya, słodkiego przystojniaka, przypadła debiutantowi z Australii Reshadowi Strikowi. "Wystarczyło, że się pokazał i od razu dostał rolę - mówi Cody Zwieg. - Ma w sobie tyle uroku". Strik debiutując we WZGÓRZACH 2 zasmakował w filmie. "Przyjechałem do Los Angeles z nadzieją, że w ciągu 5 lat zagram w filmie - mówi. - Tymczasem dostałem rolę już po 5 miesiącach. Zaniemówiłem z wrażenia".
Dla maksymalnej wiarygodności aspektów militarnych aktorzy grający żołnierzy Gwardii Narodowej odbyli ogólnowojskowy trening. Spędzili tydzień na ćwiczeniach, obejmujących lekcje posługiwania się bronią, ale i zachowania na polu walki. Szczególnie wiele czasu spędzili na strzelnicy, strzelając z broni krótkiej i automatycznej ostrymi nabojami. Ponieważ w filmie wykorzystano ponad 5 ton materiałów pirotechnicznych, zgodnie z prawem na planie stale przebywało kilku marokańskich żandarmów.
Praca na planie horroru w palącym słońcu marokańskiej pustyni była dla aktorów niezwykłym doświadczeniem. "Była to zapewne najbardziej wyczerpująca rola, jaką w życiu zagrałem - przyznaje Jacob Vargas. - Jako Crank miałem tryskać energią. Tymczasem codziennie musiałem się regenerować, by odzyskać energię własną. Codziennie schodziłem z planu wyczerpany. Czułem się chory. W filmie miałem wrzeszczeć pełną piersią i rozwalać deski. Tymczasem drugiego dnia obudziłem się obolały, nie chciało mi się wstać z łóżka. Miałem gorączkę, ledwo się ubrałem".
Trwająca tygodniami wspólna praca wśród pustynnych wzgórz zbliżyła aktorów do siebie do tego stopnia, że nauczyli się wzajemnie na sobie polegać - jakby służyli w jednym oddziale Gwardii Narodowej. Zaciśnięciu tych więzi - zdaniem producentów - sprzyjał czas spędzany wspólnie po zdjęciach.
Jak wyjaśnia Marianne Maddalena: "Nasz oddział Gwardii Narodowej połączyła zadziwiająca wewnętrzna więź, stał się jednym organizmem, co świetnie zagrało na ekranie".
Aktorzy sami czują się zaskoczeni, jak szybko udało się im to osiągnąć. "Nigdy nie pracowałam w zespole, który stałby się taką wspólnotą - mówi Jessica Stroup. - Spędziliśmy w Maroku dwa miesiące. Całe dnie siedzieliśmy razem i gadaliśmy. Staliśmy się sobie niezwykle bliscy".