"Wyznania gejszy": MÓWIĄ AKTORZY
Zhang Ziyi:
Kiedy otrzymałam propozycję zagrania w „Wyznaniach gejszy”, byłam bardzo podekscytowana. To najbardziej skomplikowana rola, z jaką przyszło mi się zmierzyć! Moje obawy budziło też to, jak tę decyzję przyjmą Chińczycy. Nie myliłam się: były kłopoty. Wiem, że Steven Spielberg interweniował u chińskiego ministra kultury, żebym mogła grać bez przeszkód.
Bardzo dużo pomogła mi, zwłaszcza na początku, Michelle Yeoh. Wiele trudnych dla mnie chwil potrafiła rozładować śmiechem; wiedziałam, że mam przy sobie bliską przyjaciółkę. Choć czułam ogromną presję gdzieś z tyłu głowy, to jednak kiedy spotykałyśmy się w charakteryzatorni, był czas na wyśmianie się do łez. Na plan stawiałam się już rozluźniona.
Rob Marshall wykazywał się olbrzymią cierpliwością. Były przecież nieustanne kłopoty z porozumiewaniem się, co znacznie wydłużało czas pracy. Gong Li i ja potrzebowałyśmy tłumacza z chińskiego, Ken Watanabe i Kôji Yakusho – z japońskiego. Jednak cierpliwość Roba była nieograniczona. I jeszcze jedno: tylko raz w mojej dotychczasowej karierze spotkałam reżysera, który z taką czułością dbałby o aktora. To Zhang Yimou. Dla Zhanga i Roba liczy się aktor i to, by stworzył on jak najlepszą kreację. To rzadkość w czasach, gdy dla większości reżyserów ważniejszy jest wygląd kadru.
Michelle Yeoh:
Ziyi i ja pracowałyśmy na planie „Wyznań gejszy” najdłużej ze wszystkich aktorów. W realizowanych w ostatnim tygodniu scenach tylko my brałyśmy udział. To było szalenie męczące, bo praca trwała już wiele tygodni, z dala od domu i naszych rodzin. Przez te trzy i pół miesiąca ekipa stała się dla nas rodziną zastępczą. Cieszę się, że cały czas miałam przy sobie Ziyi – znamy się jeszcze z czasów wspólnej pracy nad „Przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem”. Pamiętam, że kiedy Rob (Marshall) zapytał mnie, jak nam się razem pracuje, odpowiedziałam, że czuję się, jakbym miała przy sobie młodszą siostrę. Choć od czasu realizacji „Smoka...” nie miałyśmy okazji się spotkać, to kiedy przyszłyśmy na próbę „Wyznań gejszy”, czułyśmy się tak, jakbyśmy się nie widziały może pięć minut.
Jaka jest Mameha? W moim odczuciu to bardzo silna osoba. Nie ujawnia swoich uczuć. Nawet jeśli przeżywa tragedię, chowa to gdzieś w środku. Mam zresztą wrażenie, że Rob traktował tę postać ze szczególną atencją, bo... sam taki jest. Choć bywały na planie momenty wyjątkowo trudne, Rob ani razu nie ujawnił wzburzenia. Cały czas zatrzymywał emocje w sobie, co pozwoliło nam pracować w wielkim komforcie psychicznym.
I jeszcze jedno wspomnienie z planu. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz aktorzy się spotkali – a zaczynaliśmy pracę od jednej ze scen zbiorowych, w której pojawiają się wszyscy bohaterowie – Rob powiedział nam: „Pamiętajcie, gracie w tym filmie, bo uważam, że najlepiej się do tego nadajecie. Nikt z was nie trafił do obsady ze względu na pochodzenie. Liczą się wyłącznie wasze umiejętności aktorskie”. Takie słowa szalenie ułatwiły nam zadanie.