"Wyspa dinozaura": O PRODUKCJI
Pod koniec lat 60. niemiecki pisarz Max Kruse powołał do życia Dyzia - niesfornego dinozaura prosto z epoki lodowcowej. Od tamtej pory na świecie sprzedano miliony egzemplarzy jego książek. Teraz, dzięki ekranizacji powieści także widzowie w Polsce mogą nareszcie poznać tę przemiłą postać.
Animowaną wersję przygód Dyzia wyprodukowano z ogromnym rozmachem. Jest to opowieść o przyjaźni, akceptacji i miłości, co sprawia, że "Wyspa dinozaura" to film dla całej rodziny. Max Kruse, autor powieści o swoim przepisie na sukces mówi w następujący sposób: "Wzorem do stworzenia postaci były tak naprawdę zwykłe dzieci, każde z typowymi dla siebie cechami oraz charakterystycznym językiem". Nie dziwi zatem, że tak dobrze czujemy się w towarzystwie Dyzia i jego kumpli.
Animacja klatkowa była niegdyś uważana za krok milowy w produkcji filmowej, dziś jednak filmy wyprodukowane techniką cyfrową zaskakują nawet dorosłych widzów. Od samego początku wiadomo było zatem, że aby dotrzeć do widza, twórcy filmu musieli przy jego produkcji zastosować najnowocześniejszą technologię. I udało im się w przypadku "Wyspy dinozaura" wykorzystać najnowsze osiągnięcia techniczne zachowując jednocześnie wierność wobec książkowego pierwowzoru filmu i delikatnie dostosowując go do dzisiejszych realiów.
Dotyczy to przede wszystkim postaci zwierząt. Mały zielony Dyzio, kochany, ale zarazem pyskaty, jest dokładnie taki, jak w opowieści pióra Maxa Krusego. Ale teraz ten prehistoryczny zwierz jest także na bardziej luzie, nie tylko dlatego, że potrafi sobie porządnie beknąć, ale także dlatego, że świetnie gra w piłkę nożną i jest doskonałym surferem. Nie straszne mu są nawet najwyższe fale. Pozostali uczniowie nie są może równie zwinni, ale mają te same problemy, które dzieci tak dobrze znają, a rodzice świetnie pamiętają z lat dzieciństwa. Dziubas ma kłopoty z wymową, Fraczek czasami sepleni, a Cienki mówi przez nos, nie wspominając już nawet o jego śpiewie.
Lekcje mowy Profesorka to zabawa, ale także nie lada wyzwanie. Spróbujcie powiedzieć "W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie". Widzicie? To wcale nie takie łatwe!
Ogólnie jednak zwierzęta zachowują dużo cech swoich książkowych pierwowzorów. Frania z troskliwością prawdziwej mamy opiekuje się Dyziem, czytając mu nawet bajki na dobranoc. Fraczek zawsze jest chętny do pomocy, a Dziubasa wiecznie rozpiera energia. Mundek wygłasza filozoficzne prawdy o życiu, podczas gdy Cienki jest zawsze w melancholijnym nastroju i śpiewa swoje przygnębiające ballady. Jak mówi sam "ojciec" Dyzia, wzorem do stworzenia postaci były tak naprawdę zwykłe dzieci, każde z typowymi dla siebie cechami oraz charakterystycznym językiem.
W filmie jest także wiele odniesień do znanych przedmiotów oraz sytuacji życia codziennego. Na przykład podczas wodnych szaleństw oblepiające ciało Dyzia liście układają się w taki sposób, że bohater wygląda jak żywa Statua Wolności. Niebezpieczny krab-gigant zamieszkujący wulkaniczną grotę wkracza na scenę tańcząc balet. Natomiast w końcowej scenie nasza wesoła gromadka bawi się do muzyki, która porywa wszystkich bez wyjątku - nawet pływające pod wodą ryby wybijają jej rytm płetwami. Publiczności nie pozostaje więc nic innego, jak tylko kiwać się w takt muzyki w kinowych fotelach.
Nad przeniesieniem historii o Dyziu na duży ekran pracowała cała ekipa wysoko wyspecjalizowanych profesjonalistów. W sumie od momentu uzyskania praw autorskich do książki, przez stworzenie postaci i planu filmowego, po finansowanie, montaż i udźwiękowienie, cały proces produkcji tego 85-minutowego filmu trwał ponad trzy lata.
Zacznijmy od początkowego pomysłu stworzenia filmu: Bavaria już miała prawa do "Urmel aus dem Eis", mówi producent, autor i reżyser w jednej osobie Reinhard Klooss z Bavaria Pictures. Kiedy zaczęliśmy rozglądać się za jakimś typowym filmem familijnym od początku mieliśmy na oku książkę Krusego. Do tego należy dodać osobistą sympatię reżysera dla Dyzia i jego kompanów: Wychowywałem się razem z Dyziem i jego przyjaciółmi. To była, i nadal jest, książka kultowa, poruszająca, a jednocześnie zabawna. Co to oznacza dla adaptacji kinowej? Ze swoim wyjątkowym połączeniem uczuć, akcji, dowcipu i egzotyki "Wyspa dinozaura" stanowi dużą konkurencję dla innych filmów animowanych.
To że "Wyspa Dinozaura" będzie filmem animowanym cyfrowo od początku rozumiało się właściwie samo przez się. Pracując nad koncepcją postaci - które pozostają wierne bohaterom powieści - projektem oraz scenariuszem cały czas stawialiśmy sobie za cel zachowanie uroku oraz oryginalnych dialogów opowieści Maxa Krusego. Właśnie dlatego, że był to zasadniczy warunek do jak najdokładniejszego odtworzenia świata wyspy Titiwoo w wysoko rozwiniętej technologii, wyjaśnia Klooss. Był to w istocie materiał idealnie nadający się do odtworzenia go za pomocą animacji komputerowej.
Trzeba jednak pamiętać, że tradycja filmów CGI jest w Niemczech w dalszym ciągu niezwykle młoda. "Magiczny kamień", który wszedł na ekrany kin w 2004 roku, był pierwszym pełnometrażowym filmem tego typu. Za produkcję odpowiadał Ambient Entertainment z Hanoweru, z którym Reinhard Klooss miał od dawna bardzo dobry kontakt. Moja pierwsza wizyta w Hanowerze cztery czy pięć lat temu rozbudziła we mnie entuzjazm dla odważnego, zaangażowanego oraz ambitnego - zarówno pod względem technicznym, jak i logistycznym - sposobu, z jakim Holger Tappe i jego zespół podchodzili do swoich projektów, mówi Klooss. Tak więc oczywistym było, że przy produkcji "Wyspy dinozaura" musi dojść do współpracy pomiędzy Kloossem i Tappem, i że dzielić będą oni zarówno krzesło producenta, jak i reżysera.
Finansowanie, adaptacja książki, nadzorowanie produkcji, udźwiękowienie, dubbing oraz miksowanie dźwięku odbywało się w Monachium, w siedzibie Bavaria Pictures, spółki zależnej Bavaria Film. Obrazy powstały w Ambient Entertainment w Hanowerze. Kompozytor James Dooley oraz zdobywca Oskara, kompozytor i producent w jednej osobie Hans Zimmer pracowali nad muzyką w Santa Monica. Nagrania orkiestry odbyły się w Bratysławie, natomiast angielska wersja językowa powstała w Nowym Jorku. Światowy punkt sprzedaży mieści się w Londynie, zaś dystrybucja na Niemcy - w Szwajcarii. Klooss: Wyspa dinozaura to niemiecki film zrealizowany dzięki wspólnemu wysiłkowi ludzi z wielu krajów.
Reinhard Klooss i Holger Tappe rozpoczęli współpracę nad filmem w 2003 roku i od samego początku ustalone było, że obaj będą dzielić role producenta i reżysera. Powód? O klasyczny podział zadań dużo łatwiej w przypadku filmów fabularnych, niż przy pracy nad filmem animowanym, ponieważ przy filmach animowanych trzeba radzić sobie z wieloma aspektami produkcji jednocześnie i przez długi czas, wyjaśnia Holger Tappe.
Jak mówi Tappe, podczas gdy fabularne filmy aktorskie wymagają ośmiu do dziesięciu tygodniu bliskiej współpracy na planie zdjęciowym, w przypadku "Wyspy dinozaura" cały proces był dużo bardziej długotrwały i zajął dwa lata. Przy naszej metodzie pracy, każdego tygodnia powstawała nowa, ulepszona wersja filmu, która potem była jeszcze krok po kroku doskonalona. Jeśli wprowadzaliśmy na przykład do filmu nową scenę, to na początku oczywiście powstawały rysunki, a po kilku dniach dokonywano ich animacji. Postaci początkowo powołuje się do życia w wersji czarno-białej, a dopiero potem "ubiera" się je w kolor. Jaki jest plus takiej techniki? Poszczególne sceny są raz po raz doskonalone. Ten ciągły proces jest stosowany w przypadku wszystkich elementów filmu - scenariusza, reżyserii, zdjęć. Dotyczy on całej struktury, mówi Tappe. Scenariusz stanowi solidną podstawę, ale ciągle nanosi się na niego poprawki. W obliczu takiego stwierdzenia nie dziwi fakt, że granica między produkcją a reżyserią staje się coraz bardziej płynna?
A jednak w tym ciągłym nanoszeniu poprawek trzeba było brać pod uwagę kilka czynników. Przede wszystkim sprzęt komputerowy. Na pewnym etapie każdy musi zaopatrzyć się w nowy komputer jako że najnowsze wersje programów wymagają zawsze najnowszych uaktualnień, a te z kolei mogą działać wyłącznie na najnowszym sprzęcie, wzdycha Tappe. Zaletą jest oczywiście to, że wszyscy jesteśmy na bieżąco z wszelkimi sprawami związanymi z technologią CGI.
Kolejnym elementem, z którym także trzeba było się liczyć są zmienne gusta publiczności. Jeśli przyglądamy się dziś wcześniejszym filmom wykonanym w technologii CGI, to postacie wydają nam się niemal niewykończone i dlatego musimy zwracać ogromną uwagę na każdy nowy postęp techniki, żeby nie pozostać w tyle. W wyniku takiego podejścia zarówno wygląd postaci, jak i każdy szczegół, podlega ciągłym modyfikacjom.
Ponadto, do odpowiedniego przetwarzania danych niezbędne jest specjalistyczne oprogramowanie, tak by twórcy filmu mogli posuwać się naprzód nie szkodząc swojej dotychczasowej pracy. Nad danym zbiorem danych pracuje jednocześnie nawet do sześciu osób, co stwarza ryzyko, że jedna z osób przypadkowo zniweczy owoc pracy innej osoby, umieszczając go w koszu serwera. Ryzyko było tym większe, że nad stworzeniem kinowej wersji Dyzia na 250 komputerach pracowało nieustannie 65 osób.
Trzon zespołu stanowiło 25 specjalistów, z których każdy zajmował się przydzielonym zadaniem, na przykład jeden z nich odpowiedzialny był za tworzenie modeli postaci, inny - przedmiotów, kolejny pracował jako wirtualny krawiec czy fryzjer, podczas gdy jeszcze inny zajmował się tylko efektami związanymi z wodą, itd. Oprócz wspomnianej wyżej 25tki, wymienić należy także 40 animatorów odpowiedzialnych za efekty 3D.
Na pytanie jak powstają poszczególne obrazy, Tappe odpowiada w następujący sposób: Całkowicie odręcznie za pomocą klatek kluczowych. W filmach animowanych często stosowana jest również technologia motion capture, która rejestruje ruchy prawdziwego aktora i wykorzystuje je potem w animacji, pomagając specjalistom odwzorować ruch postaci. W przypadku "Wyspy dinozaura", ta technika okazała się jednak niezbyt przydatna. Powód? Celowo staraliśmy się, aby ruchy postaci w "Wyspie" były przerysowane, tak by dzieciom łatwiej było się orientować w tym, co widzą na ekranie.
I tak oto narodził się Dyzio.