"Wykolejony": JAK W RODZINIE...
Producent filmu nie mógł sobie wymarzyć ciekawszej i bardziej zróżnicowanej obsady. Obok prawdziwych gwiazd znaleźli się tu aktorzy charakterystyczni, jak Giancarlo Esposito czy Tom Courtneay, ale też ekranowi naturszczycy – raperzy Xzibit i RZA. To wspaniała kombinacja amerykańskich i międzynarodowych gwiazd. Mam nadzieję, że tak różnorodna, multietniczna obsada dodaje filmowi jedynie świeżości – podkreślał.
Szczególnie zaskoczeni mogą być wielbiciele Jennifer Aniston, kojarzący ją wyłącznie z rolami komediowymi. Długo czekałam na taką rolę – mówiła aktorka. – Wymarzyłam sobie występ w thrillerze, a dobre scenariusze w tym gatunku są wyjątkową rzadkością.
Rola Lucindy była idealna dla aktorki, która wcześniej wcielała się w innego typu postacie – opowiadał Clive Owen. – Dlatego ucieszyłem się, że to właśnie Jennifer ją dostała. Lucinda zupełnie nie przypomina jej poprzednich bohaterek. Sporo widzów pójdzie do kina, by zobaczyć zupełnie nowe oblicze Jennifer Aniston. A ja spędziłem sporo przyjemnych chwil na planie...
Stuart Beattie mówi, że Charles Schine, główny bohater filmu, jest typowym szarym człowiekiem, nie wyróżniającym się z tłumu. Cieszę się, że Clive zagrał tę rolę, bo bez problemu zrozumiał, na czym polega „zwyczajność” tego człowieka.
Jako kobieta byłam zachwycona – potakiwała Jennifer Aniston. – Zobaczcie tylko, przecież to fantastycznie przystojny facet, wysoki, o grantowych oczach i uwodzicielskim spojrzeniu... A mówiąc poważnie, Clive wniósł do tej roli bardzo wiele. Trudno opisać to słowami, ale wystarczy spojrzeć na ekran. Od Clive’a nie sposób oderwać wzroku! Nie tylko dlatego, że jest taki przystojny. Ma też w sobie niezwykły magnetyzm. A za tym spojrzeniem kryją się rzeczy, które wcale nie muszą świadczyć o łagodnym charakterze.
RZA również chwalił Clive’a Owena: Bardzo wiele mi ułatwił. Ja sam nie jestem z wykształcenia aktorem. Jestem artystą hip-hopowym, także producentem i kompozytorem. Skoro ktoś zdecydował się powierzyć mi rolę w tym filmie, uznał widocznie, że mam jakiś tam talent do stawania przed kamerą i bycia wiarygodnym. Inna sprawa, że ja sam byłem ciężko przerażony. A Clive pokazał mi kilka aktorskich sztuczek, dzięki którym łatwiej poradziłem sobie z rolą. Nie byłoby mnie w tym filmie, gdyby nie on.
Mark Cooper wyrażał ogromne zadowolenie z pracy z RZA. Opisywał go jako „wyjątkowo intrygującą osobę”. Hip-hopowcy są szczególnym rodzajem artystów – mówił. – Są bardzo swobodni w zachowaniu, to takie „wolne ptaki”. Tymczasem na planie pojawił się prawdziwy profesjonalista. Sam RZA z radością wspomina szansę wcielenia się w zupełnie odmienną od niego samego postać. Fajnie jest stać się na chwilę kimś, kim się nie jest – opowiadał. – Mam wrażenie, że możliwość nieustannych zmian jest największą radością w zawodzie aktora. To coś zupełnie innego, niż bycie muzykiem. Jeśli chcesz utrzymać się na muzycznym topie, podstawową sprawą jest, abyś zachował swoją tożsamość, żeby ludzie nie pomylili cię z innym artystą. Beattie tak skomentował udział RZA: On przegryzł tę rolę po swojemu.
Clive Owen przyznaje, że widział wiele francuskich filmów z Vincentem Casselem i że należy do fanów tego aktora. On jest jednocześnie fantastyczny i przerażający – wtóruje mu Jennifer Aniston. – Czasem wystarczy, że się uśmiechnie, a po plecach przechodzą ciarki. Xzibit, który większość swoich scen zagrał właśnie z Casselem, mówi krótko: Vince jest jak brat, tyle że z innej matki. No i jest z Francji, ma ten dziwny akcent, którego ja nie mam, ale bardzo bym chciał mieć.
Xzibit z radością przyjął aktorskie wyzwanie. Bawiłem się doskonale, zwłaszcza że mogłem robić rzeczy, na które nie poważyłbym się w prawdziwym życiu. Również Jennifer Aniston była pełna podziwu dla nowego kolegi. Jest najmilszym facetem pod słońcem – mówiła. – W naszej pierwszej wspólnej scenie miał mi przyłożyć gwałtownym ruchem pistolet do skroni. Kiedy skończyliśmy ujęcie, przepraszał mnie niemal na kolanach, bo bał się, że swoją gwałtownością zrobił mi krzywdę. To było wyjątkowo słodkie.
Vincent Cassel wspominał ze śmiechem, że dla grupy jego przyjaciół w Paryżu największymi gwiazdami są właśnie RZA i Xzibit. Kiedy miałem wolne dni, jechałem do Paryża. Znajomi pytali mnie, co teraz robię. Opowiadałem, że kręcę film w Stanach i że główne role grają Clive Owen i Jennifer Aniston. Mówili bez przekonania: „Tak? Acha...”. A potem dodawałem, że grają jeszcze RZA i Xzibit, na co ludzie wpadali w zachwyt. Praca z tym dwoma facetami była dla mnie niezłą zabawą! Od dawna słuchałem ich kawałków. Przy czym z pewnym zdziwieniem odkryłem, że są oni nie tylko muzykami, którzy dla rozrywki stanęli przed kamerą, ale że traktują swoje aktorstwo wyjątkowo serio.
Owena najbardziej urzekła Addison Timlin, grająca jego filmową córkę. Czasem zdarzało mi się pracować z dziecięcymi aktorami – opowiadał. – W większości przypadków ich siła polega na dziecięcej naiwności. Owszem, są dobrze przygotowani do roli, ale nie mają świadomości środków aktorskich i tego, jak z nich korzystać. Addison dla odmiany jest piekielnie inteligentna. Już po pierwszym dniu zdjęciowym pomyślałem sobie, że czeka ją wielka przyszłość w tym zawodzie, bo ona doskonale wie, jakimi środkami uzyskać pożądany efekt. Byłem naprawdę pod wrażeniem.