"Wydział Venice Underground": CARISMA
"Wydział Venice Underground": Kryminalny "Słoneczny patrol"
Wbrew pozorom akcja filmu "Wydział Venice Underground" nie rozgrywa się w Wenecji. Venice Beach to bowiem nazwa popularnej kalifornijskiej plaży, która jest miejscem ścierania się wpływów dwóch rywalizujących ze sobą gangów a tytułowy wydział to specjalna grupa policji, mająca na celu podjazdową walkę z narkotykowymi bandami. Jako że w grupie znajdują się też kobiety, "Venice Underground" bardziej przypomina "Słoneczny patrol", niż na przykład filmy... Martina Scorsese.
Najbliżej zaś filmowi w reżyserii Erica DelaBarre'a do konwencji młodzieżowego serialu kryminalnego. "Wydział Venice Underground" opisywany jest zresztą w zachodniej prasie jako skrzyżowanie popularnych w USA seriali "O.C." ("Życie na fali") i "21 Jump Street". Może nie cieszyły się one takim powodzeniem jak "Beverly Hills 90210" czy "Melrose Place", ale nie wszyscy wiedzą, że w emitowanym w latach 1987-92 "21 Jump Street" występował sam... Johnny Depp. Bohaterami tej produkcji była zaś specjalnie wyselekcjonowana policyjna jednostka, która czuwała nad patologiami w lokalnych szkołach.
W "Wydziale Venice Underground" też mamy jedną gwiazdę oraz zdolną młodzież Akademii Policyjnej, która tworzy specjalną grupę, mającą wniknąć w struktury przestępcze okolic Venice Beach. Szefem tego specnazu jest bohater grany przez Edwarda Furlonga. Ci, którzy pamiętają teledysk "You could be mine" zespołu Guns'n'Roses do drugiej części "Terminatora" z pewnością przypominają sobie buntowniczego chłopaczka, który u boku Arnolda Schwarzenegera stworzył przeciwwagę dla słodkiego Macaulay'a Culkina - bohatera filmu "Kevin sam w domu". Teraz, po kilkunastu latach, Edward Furlong jest już nie do poznania, a o jego rzeczywistej obecności w obsadzie "Venice Underground" bardziej zaświadczają napisy końcowe, niż nasze oczy.
To nie on jest jednak atrakcją tej produkcji, tylko dziewczyny, będące w jego drużynie. To właśnie jedna z nich z pistoletem w ręku widnieje zresztą na pierwszym planie plakatu "Wydziału Venice Underground". I choć dziewczyny nie paradują po kalifornijskiej plaży w strojach kąpielowych, to umiejętności w walce wręcz pozazdrościć mogą im niejedni bohaterowie kina akcji. I wcale nie szkodzi, że nazwiska Caroliny Garcii, Nicole Hiltz czy Jodi Lynn O'keefe nic nie mówią nawet miłośnikom kina klasy B: w tej zabawie nie chodzi o psychologiczną autentyczność bohaterek, tylko o ich fizyczną sprawność a w tym elemencie wszystkie trzy panie nie odstają od Pameli Anderson.
Żeby nie czepiać się jednak biednego Edwarda Furlonga i jego wysportowanych koleżanek, dodać należy, że w "Wydziale Venice Underground" zobaczyć możemy także etatowego hollywoodzkiego "schwarzcharaktera" - Danny'ego Trejo. Ten posiadający niesłychanie odrażającą fizjonomię aktor wykorzystywany był już zresztą przez wielu reżyserów, z których najpełniej jego talent wychwycił Robert Rodriguez (Trejo grał w słynnym "Desperado"). W "Venice Underground" dodaje on do kolekcji swych postaci kolejnego dilera narkotyków - gra bowiem Papiego, członka jednego z rywalizujących gangów.
Obok niego w "Wydziale Venice Underground" zobaczyć możemy także Erica Mabiusa, który świetnie zadebiutował w Hollywood w niezależnym filmie Todda Solondza "Witaj w domku dla lalek" (1995), by później wcielać się w drugoplanowe postaci. W filmie DelaBarre'a przyszło mu zagrać jednego z młodych "tajniaków" - Danny'ego i to on staje się najjaśniejszym aktorsko punktem filmu. To głównie dzięki niemu widzowie nie będą nudzić się podczas 48 godzin, które wydział Venice Underground będzie potrzebował, by rozwiązać zagadkę śmierci jednego z członków grupy. W przeciwnym razie zostanie bowiem rozwiązany, a my prawdopodobnie nie doczekamy się sequela...
oprac. redakcja.film.interia.pl