Reklama

"Wszystko o mojej matce": AKTORKI O PRACY NAD FILMEM

CECILIA ROTH

Notatki do "Wszystkiego o mojej matce".

Meksyk Dystrykt Federalny, 25 lutego 1999

Bardzo pokochałam Manuelę. Ona, podobnie jak ja, pochodziła z dalekiego kraju, zgubionego w pamięci. Podobnie jak ja, chciała wymyślić sobie inne życie, w innym miejscu. Jej, podobnie jak mnie, udało się, kładąc cegłę na cegle, zbudować to życie mniej lub bardziej podobne do tego wyśnionego... Przeżyła miłość i miała syna. Mijały lata. To życie, które z takim trudem zbudowała, nagle się zawaliło, a ona nie mogła nic na to poradzić, mogła tylko patrzeć jak wali się w gruzy na jej oczach. I czekać, czekać, czekać aż "coś" poza nią samą pchnie ją, nawet bez jej zgody, by nadal żyła, nadal szukała.

Reklama

Manuela wsłuchiwała się w swój głos, wsłuchiwała się też w inne głosy i, uciekając od pułapek udawania, obserwowała, towarzyszyła, podtrzymywała, była przy tych, przy których czuła się dobrze (albo niedobrze?), przy których mogła myśleć o życiu.

Co się dzieje z miłością do zmarłego syna? Gdzie się ona podziewa? Bo ból przeobraża się w skowyt, w nieskończoną ranę, wieczną bliznę... Ale miłość, ta miłość ostateczna i wręcz namacalna... Co począć z tą miłością?

Manuela przegląda swoje życie od początku do końca, starając się znaleźć sens, który zatraciła. Być może, sama o tym nie wiedząc, otwiera swoje serce na świat, który ją otacza, by znów zatętniło życiem. Tętno życia! Najpierw nieomal niewyczuwalne, później wzmocnione upływem czasu, przez niepowstrzymany rytm codzienności, przez ponowne spotkanie pierwotnych emocji. Życie narzuca się w końcu Manueli i przywiera do niej. Nie prosząc o pozwolenie znów się śmieje, kocha, żyje ze swymi obawami i przełamuje strach.

Co się dzieje z miłością do zmarłego syna? Znów oświeca niczym ciepłe i miłe słońce. Miłość powraca. Zarażona przyprawiającą o zawrót głowy historią (i samym Pedrem), przywłaszczyłam sobie Manuelę na zawsze (dzięki, dzięki, dzięki panie reżyserze!). I oto jest tutaj ze mną, sojuszniczka, stara przyjaciółka, towarzyszka w bolesnym bólu i w przyjemnych przyjemnościach. Siostra. Wszystkie siostry: Marisa - Huma, Penelope - Rosa, Antonia - Agrado, Candela - Nina, Rosa Maria - Matka... kochane na zawsze, moje na zawsze. A za tym wszystkim Pedro, niczym anioł ludyczny i zręczny, obserwujący wszystko, kochający wszystko, broniący wszystkiego. Byłam szczęśliwa. Nikt mi tego nie odbierze.

MARISA PAREDES

Wszystko o Humie.

Huma Rojo to rola, którą Pedro napisał z myślą o mnie. Zrobił mi wspaniały prezent, zrobił go zresztą wszystkim nam, aktorom. Pedro swoją fascynację teatrem włożył w Humę. Huma odnosi sukces na scenie, gdy przeżywa dramat Blanche Dubois, a ponosi klęskę gdy przeżywa swój własny dramat.

Gdy przekona się, że nie jest zdolna uporządkować swego życia, ucieka w aktorstwo. "Zawsze wierzyłam w dobroć nieznajomych." mówi Blanche w swej ostatniej scenie; zdanie to Huma powtarza w czasie swego pierwszego spotkania z Manuelą, nieznajomą, której się zwierza i przed którą otwiera swe serce mówiąc: "Sukces nie ma smaku ani zapachu i kiedy do niego przywykniesz, to jakby nie istniał.". Tramwaj zwany pożądaniem odjeżdża. Nina odeszła, Huma wie, że nie wróci, że musi przeżyć ból jej nieobecności. Przyjmuje ten ból i przekształca go w wieczny ból matki, w twój ból, w mój, w ból Lorki.

Przedstawienie się zaczyna!

Dziękuję ci, Pedro.

PENELOPE CRUZ

Gdy miałam 15 lat, pewnego dnia postanowiłam pójść na wagary i wybrałam się sama do kina. Wiedziałam już, że chcę zostać aktorką, ale gdy zobaczyłam Victorię Abril przywiązaną do łóżka, stało się to dla mnie dużo bardziej jasne.

Ten film zapadł mi w serce. Cała drżałam, gdy wychodziłam z kina. Widziałam już wcześniej wszystkie jego filmy i uwielbiałam go, ale od chwili gdy obejrzałam "Zwiąż mnie!", Pedro Almodóvar stał się moją obsesją. Nie wiem, czy mu o tym opowiadałam, ale w tamtych latach, zanim Pedro zaprosił mnie na próbę do "Kiki", zawsze gdy o nim pomyślałam, pojawiał się. Jeśli byłam w barze i przypomniałam sobie o nim, po pięciu minutach wchodził do baru. Wtedy któraś z koleżanek mówiła: "Spójrz, Almodóvar. Czemu z nim nie pogadasz?" A ja się go tak bałam i tak go szanowałam, że zawsze zdenerwowana uciekałam. Zdarzyło się to wiele razy, aż pewnego dnia gdy byłam w domu zadzwonił telefon i moja matka powiedziała: "Pe, Almodóvar do ciebie". I tak zaczęła się całkiem inna historia. Nadal mam obsesję na jego punkcie, ale w inny sposób.

Jest nie tylko przyjacielem. Jest dla mnie reżyserem, z którym związane są niewiarygodne doświadczenia. Pierwsze było krótkie, ale bardzo intensywne. Nigdy nie zapomnę tego tygodnia, który spędziliśmy rodząc w autobusie. Teraz, we "Wszystko o mojej matce" podarował mi piękną postać Siostry Rosy, chorej zakonnicy z wieloma problemami, bardzo ciekawej kobiety. I znów bardzo szczególne, specjalne zdjęcia, z najlepszymi koleżankami jakie można mieć.

Dziękuję Pedro, że jeszcze raz mi zaufałeś i za to, że stałeś się rzeczywistością.

CANDELA PEŃA

Wszystko o moim Pedro.

Nadchodzi ten dzień i dzwonią do ciebie z EL DESEO, producenta Almodóvara... Więc chociażbyś była punkiem, chociażbyś miała swoje prawdy, chociażbyś była młodą osobą broniącą własnych poglądów..., o coś walczącą, pomimo tego wszystkiego, po prostu możesz się zesrać ze strachu.

Punkt 1. - wielkie pytanie: po co?

Punkt 2. - zaczyna się fantazjowanie: myślom wyrastają skrzydła.

I punkt 3. - najważniejszy: PEDRO ALMODÓVAR!!

...ale nie osoba, NIE, tylko mit który każdy nosi w głowie.

Zechce ze mną pracować facet, który osiągnął to, że nawet Madonna chce z NIM pracować?

Wydaje się, że tak. I wtedy zaczynają się telefony.

Od kogo? Od Pedra? NIE... i nie będę go nazywać Pedro, odtąd nazywam go ON, nieosiągalny, wszystko co jest z NIM związane jest nieosiągalne, bo wszystko co się dzieje wokół niego, jego ekipa każe ci odczuwać jako wielkie misterium.

Uwaga: nie nieosiągalny z powodu JEGO samego, lecz przez fantazje jakie wszyscy mamy na JEGO temat.

1. spotkanie. Gdzie? U NIEGO w domu.

O ZGROZO!!!

JEGO dom, dom należący do NIEGO.

Wielkie napięcie.

Adres. Gdzie ON może mieszkać?

Misterium osiąga taki stopień, że posiadanie jego adresu zapisanego na kartce staje się ... no nie wiem, czymś bardzo ważnym.

1. spotkanie. Wybrałam najgorszy podkoszulek na świecie. Ostatnio pocę się z nerwów, i już jest przepocony.

Poznaję je wszystkie: od asystentki do Marisy, mojej bogini, poprzez Ceci i Penelope.

Pierwsze wrażenie: Silne (po co się oszukiwać), otoczona taką ilością gwiazd czujesz się.... tak jak twoje poczucie własnej wartości w tym momencie.

Moje w tym momencie: Słabo, no TAK.

ON przeczytał nam scenariusz od A do Z ze wspaniałymi improwizacjami i "flashbackami" (chyba tak się nazywają) wszystkich po kolei postaci. Zaprzeczę, że to napisałam, ale: "niczego nie zrozumiałam". Nie mogłam się skoncentrować: byłam u niego w domu! Starałam się wszystko zobaczyć, nie ruszając się, nawet to co znajdowało się za mną, ale oczywiście starałam się też bardzo, żeby nie można było zauważyć jaka jestem wścibska. Jego dom, jego prywatność, jego rzeczy, jego meble, jego życie. Starałam się wszystko dostrzec: tapety, kandelabry... Zakochałam się w pewnej lampie, którą miałam po lewej stronie (model lampart), której nie mogłam dobrze obejrzeć, bo nie chciałam żeby zauważyli, że ja to ja.

W tym czasie on mówił i mówił, a ja?, ja przyglądałam się innym aktorkom i... jak na niego patrzyły?, jak go słuchały?, jak siedziały?, jakie były ładne, jakie skupione, a ja w przepoconym podkoszulku.

Kompletne zero.

On skończył czytać i rozmawiali, rozmawiali, słyszałam ich jakby z oddali, nie mogłam się skoncentrować. Zbudziłam się nagle, gdy zobaczyłam, że On odwraca się w moją stronę, O ZGROZO!!!! NIE, NIE, niech mnie o nic nie pyta. Nie mogłam niczego skojarzyć, mieszały mi się pojęcia, imiona postaci... i nagle:

UWAGA PYTANIE !!

"Candela, zagrasz to?"

Dlaczego nie spytał o to pozostałych? Co mu powiedzieć? Co mam odpowiedzieć? Chciałam to sobie przeczytać w domu, nie wiedziałam, czy zachować się jak zawodowa aktorka i powiedzieć coś w tym stylu: "Pedro, nie wiem, przeczytam i dam ci odpowiedź." Czy to właśnie powinnam odpowiedzieć, czy też zabrzmiałoby to idiotycznie? Czy skoro to ON mi proponuje, to powinnam odpowiedzieć natychmiast "tak", chociaż prawie niczego nie zrozumiałam? A ja, zaśmiałam się. To była jedyna rzecz jaką mogłam zrobić poza poceniem się.

Od tego pierwszego spotkania do przygotowania filmu minęło wiele czasu. W tym okresie nakręciłam inny film, który mówiąc nawiasem wycieńczył mnie. W ciągu ostatnich dwóch tygodni tamtego filmu zaczął się ruch, telefony, próby, próby z kamerą. Czyli zaczynał się niepokój. Próbowaliśmy i robiliśmy wszystko co należy zrobić przed rozpoczęciem zdjęć, ale wszystko w wielkim stylu. Wszystko mnie dziwiło. Piliśmy Solan de Cabras i jedliśmy kanapki z Pans&Company, luksus w porównaniu z klasyczną kanapką z omletem i papryką. Oczywiście, to nie były już spotkania, na których oferują ci pracę, byliśmy już wszyscy jedną ekipą pod JEGO : PEDRA ALMODÓVARA batutą.

W ciągu moich 10 dni zdjęciowych: CIESZYŁAM SIĘ, CIERPIAŁAM, UCZYŁAM SIĘ, SŁUCHAŁAM, PATRZYŁAM, PODZIWIAŁAM...

I do tego wszystkiego starałam się wykonywać moją pracę jak najlepiej mogłam w tym momencie, pod czujnym okiem reżysera: "co on może myśleć?", zastanawiałam się.

Z tego wszystkiego co mi opowiedziano (bo o NIM wszyscy ci opowiadają, chociażby nigdy z NIM nie pracowali), z tego wszystkiego, NIC MI SIĘ NIE PRZYTRAFIŁO. A dlaczego? Postaram się wyjaśnić:

Punkt 1. Wszyscy znają GO doskonale, są jego kumplami. A ja NIE. Punkt 2. Wszyscy wiedzą o NIM bardzo dużo, o jego filmach, o jego karierze. Ja NIE, (na przykład nie widziałam "Entre tinieblas". Nie czułam się nawet upoważniona żeby dzwonić do niego jak do każdego innego reżysera. Kiedyś usłyszałam, że niektórych wiadomości nie odsłuchuje, nie wiem, dla NIEGO było to naturalne, że ich nie odsłuchuje, dostawał pewnie taką ilość wiadomości... Punkt 3. Że ON wszystko ustala, że musisz wszystko robić tak jak ON powie... W moim wypadku też nie. Czułam się zupełnie wolna co do mojej postaci. Myślę, że daliśmy jej głos i ciało razem, we dwoje.

Tak więc, wszystko to, o czym się opowiada, mnie się nie przytrafiło; ale przytrafiło mi się coś innego. Moje własne. Pamiętam w nocy, mojego drugiego dnia, ON zadzwonił do mnie i mówi: "chodź ze mną na chwilę". Czego może chcieć? Dokąd mnie zaprowadzi? Wszystko, wszystko było niewiadomą. Wsadził mnie do swojej przyczepy, gwiazdy nie miały przyczep, były w hotelu, a ON miał przyczepę (cudowny szczegół). Opowiadam dalej. Dał mi łyżkę, prawie jak do zupy, bardzo dużą. Otworzył lodówkę i spytał czy chcę spróbować deser "flan" jego siostry Marii Jesus, najlepszy "flan" na świecie, jak mówi (tak, potwierdził, ze wszystkich "flanów" na świecie ten, najprawdopodobniej jest najlepszy). Miał smak anyżu i była 5 nad ranem, mniej więcej. Zupełny surrealizm.

Byłam zachwycona tą przygodą, ale jeśli myślicie, że taka chwila staje się dla niego jakimś specjalnym momentem, to się mylicie, dla NIEGO to jest normalne, ty przeżywasz to jako coś jedynego, ty i wszyscy, bo każdy chce mieć z NIM coś prywatnego. On umie to właśnie osiągnąć, że od techników po samego Pana Boga wszyscy rozpływają się czekając na jedno jego spojrzenie, jeden szczegół z którym można by już snuć fantazje, jeden znak, że jego stosunek do ciebie jest inny! Nic, absolutnie nic nie jest zdecydowane, póki ON tego nie zdecyduje. Zna się na wszystkim, od tego, że rajstopy mają grubość 0,5, aż po włosy, peruki, materiały, światła, fotografię, zna się na wszystkim i przede wszystkim NA WSZYSTKIM.

Co za przyjemność i co za szczęście być Pedro Almodóvarem, bo można mieć wszystko, co się zechce! "He's the mega power". SZYBKI, PRZEZABAWNY, POMYSŁOWY, DZIKI... praca z NIM (jeśli się dobrze bawi) jest jednym wielkim świętem.

Nagle może ci zrobić najgłupszy żart, zacząć cię drażnić. Robi to tak dobrze, że możesz się jedynie śmiać. Ale z NIM nikt nie ma odwagi; chodzi mi o to, że nigdy nie rozluźnisz się na tyle, żeby mu powiedzieć....... Przynajmniej tak jest ze mną. Nie żeby on tego nie zaakceptował, tylko, że to co go otacza jest silniejsze od samego życia. I wszystko co o NIM się mówi, mówi się szeptem i do ucha: "Dziś Pedro jest w znakomitej formie", "Pedro jest bardzo zadowolony z tej...." , "Pedro nie spał dobrze", "Pedra boli głowa", "Pedro..."

A jak blisko nas czuje się ON?

PEDRO ALMODÓVAR jest najważniejszą częścią swego kina, dlatego chciałam napisać o NIM. A widzieć jak pracuje i tworzy geniusz jest jednym z najbardziej olśniewających doświadczeń, jakie możesz mieć w życiu. Bardzo dziękuję "mojemu" Pedrowi, temu, którego poznałam i którego chciałabym poznać. Dlatego ten fragment powinien nosić tytuł Nic o moim Pedro, a być może na jedno wychodzi zatytułować go Nic o mnie samej (ale, przepraszam, czy ta dziewczyna cokolwiek zrozumiała?)

Dzięki Pedro!!!!

P.S. Chciałabym też coś powiedzieć o reszcie ekipy, zarówno technicznej jak i artystycznej, ale byłaby to inna historia, a inna historia oznaczałaby znów pisanie o NIM.

Dziękuję Wszystkim!!

ANTONIA SAN JUAN

Moje doświadczenia związane tym filmem zaczęły się od prób jakie zorganizował Pedro do roli Agrado. Tego dnia gdy skończyłam, wyszłam z El Deseo bez sił. Pamiętam jego twarz, jego gesty, energię jaką wkładał w tłumaczenie mi postaci. Ja nie miałam na nic siły, mogłam jedynie podnieść rękę i zatrzymać taksówkę. Trzy tygodnie prób: makijaż, kostiumy, nagranie na wideo... Gdy zadzwonił, że to ja będę grała, powiedział: "Postanowiłem, że to ty tchniesz życie w tę kobietę zwaną Agrado. Tej nocy możesz świętować z przyjaciółmi, jutro wracamy do diety". (Narzucił mi dietę, żebym zgubiła kilka kilo). Pierwsze próby odbywały się u niego w domu i tam poznałam pozostałe aktorki. Były to wspaniałe zajęcia, Pedro chętny do współpracy, spokojny, miły, otwarty. Wiedział czego chce.

ROSA MARIA SARDA

Moja postać w filmie jest mała, niemiła, trudna. Wszystko to, chociaż może wydać się dziwne, pasuje aktorce. I jakby tego było mało, Rosa (Matka) dała mi możliwość przyglądania się i smakowania wspaniałej (i mądrej) reżyserii Pedra Almodóvara. Pedro to co trudne, zmienia w możliwe przy pomocy zdrowego rozsądku i, jakże by inaczej, talentu.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wszystko o mojej matce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy