Reklama

"Wszystko co kocham": MATEUSZ KOŚCIUKIEWICZ

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z filmem "WCK"?

Bardzo prozaicznie. Zostałem zaproszony na casting. Tam poczułem, że mam szansę uczestniczyć w czymś szczególnym, że mogę poczuć niczym nieskrępowaną wolność i to mnie porwało. Mam nadzieję, że to czuć w filmie.

Spotkanie z twórcami zawładnęło moimi zmysłami, nie mogłem uwierzyć, że ktoś wreszcie zrozumiał mój język, chciał ze mną rozmawiać. To cudowne uczucie.

Jak układała się Twoja współpraca z reżyserem? Jak Ty doświadczałeś tego planu?

Reklama

Z reżyserem jak to z reżyserem. Trzeba robić, co ci każe. Dla mnie Jacek to jest gość. Na planie spotkały się nasze wrażliwości. Czułem się bardzo bezpiecznie, czułem, że mnie chroni, że mogę sobie pozwolić na bezbronność. Plan był magiczny. Jego atmosfera udzieliła się całej ekipie, wszyscy starali się dawać z siebie jak najwięcej. Na szczęście pogoda była wymarzona i, czasem, mieliśmy wręcz wrażenie, że tam, gdzieś wysoko, ktoś nam pomaga i to na pewno nie były radzieckie samoloty. To, co wyniosłem z pracy nad filmem to na pewno znajomości ze wspaniałymi ludźmi, którzy stali się mi bardzo bliscy. Pierwsza duża rola, pierwsza szansa, chapeau bas i wiele wspaniałych detali.

Opowiedz, proszę, kilka słów o swoim bohaterze.

Janek jest? dobrym chłopakiem. Mój przyjaciel po obejrzeniu filmu na Festiwalu w Gdyni, dzieląc się swoją refleksją, powiedział mi: gdybyś był taki w życiu, wszystko byłoby piękniejsze. Starałem się dać Jankowi wszystko, co kocham.

W jaki sposób zachęciłbyś swoich rówieśników do wybrania się do kina?

Myślę, że to jest również film mojego pokolenia. Pewne sprawy są uniwersalne i poruszają nas bez względu na wiek. Jeśli "WCK" nie poruszy naszego pokolenia, to coś jest nie tak, ale gdy patrzę na swoich znajomych, wydaje mi się to niemożliwe, bardzo rzadko spotykam człowieka niewrażliwego, wręcz przeciwnie. Chciałbym bardzo, aby ludzie odebrali ten film emocjonalnie, aby poruszył się w nich ten punkcik, który powoduje, że coś nas dotyka, jest nam bliskie? To marzenie.

Czy udział w tym przedsięwzięciu zmienił coś w Twoim życiu? Czy sprawił, że na pewne sprawy patrzysz teraz inaczej?

Zmienił bardzo dużo i, jak to mówi moja babcia, swoje jeszcze nabroi.

Którego z aktorów mogłabyś nazwać swoim idolem? Czy bliżsi Ci są James Dean, Zbigniew Cybulski czy raczej Brad Pitt i Johnny Depp? Może ktoś zupełnie inny.

Staram się raczej uciekać od pomników i na pewno sam nie chciałbym się na nim znaleźć. Wolę przekaz ustny, jest bardziej żywy. Inspirują mnie zarówno ci współcześni, ale o nich nie wypada mi mówić, jak i ci którzy już odeszli? Mitologia ma w sobie niesamowity magnetyzm, ale potrafi zahipnotyzować i zwieść na manowce.

Jakie filmowe role Ci się marzą?

Zadaję sobie to pytanie za każdym razem, gdy stoi przede mną realna szansa i sensowna propozycja.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wszystko co kocham
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy