Reklama

"World War Z": DOOKOŁA ŚWIATA

W związku z transkontynentalną misją Gerry'ego Lane'a w poszukiwaniu lekarstwa na rozprzestrzeniającą się pandemię, film World War Z realizowano w wielu odległych miejscach, na ziemi i na morzu.

Akcja filmu rozpoczyna się w opanowanej epidemią Filadelfii, którą na ekranie zagrało szkockie Glasgow. Chociaż oba te miasta dzieli olbrzymia odległość, mają podobną architekturę, która została dodatkowo dostosowana do rzeczywistości w procesie post-produkcji.

"Podczas realizacji filmu mieliśmy do czynienia z tłumami statystów. Sceny zbiorowe kręciliśmy zarówno na Malcie, która grała Jerozolimę, jak i w Glasgow. Sekwencja rozgrywająca się na pokładzie samolotu wymagała obecności 150 statystów i zajęła nam 5 dni. Sceny były dodatkowo bardzo skomplikowane, gdyż pojawiali się w nich zombie, a ich obecność wymagała ton sztucznych włosów, kostiumów i środków charakteryzatorskich," wspomina jeden z producentów.

Reklama

Aby utrzymać wrażenie autentyczności, realizatorzy usiłowali skutecznie osadzić naszpikowanych adrenaliną zombie w rzeczywistości. Gerry Lane nie jest super-bohaterem. To raczej bystry, bardzo spostrzegawczy człowiek. Po to, aby wcielający się w tę rolę Brad Pitt jak najlepiej wykonywał złożone sceny akcji, konieczna była współpraca z doświadczonym koordynatorem kaskaderskim Simonem Crane. "Gerry to były pracownik ONZ, a nie wojownik. Jest zwyczajnym facetem, dlatego też staraliśmy się, aby wszystko wyglądało jak najbardziej wiarygodnie. Brad jest bardzo dobry w scenach akcji i dlatego chciał być w nie zaangażowany, gdzie tylko było to możliwe," mówi Crane.

Rodzina Lane znajduje czasowe schronienie na olbrzymim lotniskowcu. Podczas realizacji zdjęć, funkcję amerykańskiego statku z powodzeniem pełnił okręt brytyjskiej marynarki wojennej Argus. W kręceniu sekwencji przypłynięcia lotniskowca wzięły udział helikoptery, 500 statystów, dziesiątki wojskowych pojazdów i oczywiście olbrzymi, elegancji lotniskowiec. "Praca na prawdziwym okręcie zamiast w hali zdjęciowej była niezwykła. Było w tym dużo więcej emocjonalnej intensywności, skali i autentyczności. A tego właśnie potrzebowaliśmy. Przecież nasz film na wielu poziomach jest filmem wojennym. Pokazany w nim świat jest w stanie wojny z zombie," mówi reżyser Marc Forster.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: World War Z
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy