"Wojna światów": PRACA NA PLANIE
Opublikowana po raz pierwszy w 1898 roku „Wojna Światów” autorstwa H.G. Wellsa, przełomowa pozycja książkowa opisująca atak kosmitów na Ziemię należy dziś do klasyki literatury. Przerażające w swojej wymowie widmo losu naszej planety wydzieranej z rąk ludzkich przez przybyszów z kosmosu, jak również obraz ludzi utrzymujących się przy życiu jedynie na podobieństwo mrówek uwieszonych wątłej gałęzi zachowało swoją moc i wymowę pomimo upływu ponad 100 lat. Z punktu widzenia reżysera, Stevena Spielberga, historia opisana przez Wellsa zachowuje swoją aktualność i nabiera szczególnego wymiaru właśnie w naszych czasach. Jak mówi nagrodzony przez Amerykańską Akademię Filmową twórca: „Sądziłem, że właśnie teraz jest odpowiedni moment, żeby pokazać wszystkim tę historię i nagłośnić jej przesłanie”. Znany z filmów o nieco bardziej gościnnych i przyjaznych przybyszach z innych galaktyk, Spielberg gotów był do ponownego sięgnięcia do tematu „międzyplanetarnych odwiedzin”. Jednak tym razem ostrzega, że nie będą to odwiedziny długopalczastego, przyjaznego ludziom kosmity. „Wojna Światów” nie jest jedną z tych opowieści o słodkich, łagodnych stworach z przestrzeni kosmicznej, z którymi każdy miałby ochotę się zaprzyjaźnić”.
Jak mówi Tom Cruise: „To, powiedzmy, historia o E.T., które zeszło na złą drogę. Nikomu nie radziłbym wejść takim stworom w paradę.” W filmie Cruise gra rolę Ray’a Ferriera, mężczyzny, który staje ostatecznie wobec testu siły swojego ojcostwa i poświęcenia dla dzieci w momencie, kiedy następuje atak kosmitów. „Powstaje pytanie: czy uda im się uciec przed groźnym najeźdźcą Ziemi? Czy uda im się w jakiś sposób przetrwać? I do jakich poświęceń i działań rodzic jest się w stanie posunąć, aby chronić swoje dzieci?” zastanawia się Cruise.
„Wojna Światów” to druga już po „Raporcie mniejszości” /Minority Report/ wspólna produkcja duetu aktorsko-reżyserskiego Spielberg-Cruise. „Trwająca od wielu, wielu lat nasza wspólna znajomość ewoluowała, wpływając jednocześnie na relacje aktor-reżyser. Tom jest niezwykle inteligentnym, kreatywnym partnerem, który wnosi na plan filmowy mnóstwo pozytywnej energii i pomysłów. Współpraca między nami wygląda w ten sposób, że bardzo się nawzajem inspirujemy. Uwielbiam pracować z Tomem Cruisem”, komplementuje aktora Spielberg.
Producentka i wieloletnia współpracowniczka reżysera Kathleen Kennedy twierdzi, że „Wojna Światów” stanowi dla Spielberg idealną szansę na zbadanie bardziej mrocznych stron możliwości jakimi dysponują kosmici. „Kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy pracę nad projektem ‘E.T.’ była to dużo bardziej ostra i mroczna historia, która tak naprawdę zaczęła ewoluować i nieco później przybrała formę bardziej łagodną. Myślę jednak, że ta ostrzejsza, ciemniejsza strona zawsze w nim gdzieś wewnętrznie drzemała. I teraz właśnie przyszedł czas, żeby tę historię opowiedzieć.
„To jakby druga strona tego, co mieliśmy okazję oglądać na ekranie dwadzieścia lat temu”, dodaje scenograf Rick Carter. „To wtedy właśnie zostały nam przedstawione pewne formy kosmitów, które były bardzo łagodne, a nasz strach w stosunku do ‘obcych’ został pokazany jako nie mający właściwie słusznych podstaw. To dziecko drzemiące w każdym z nas rozumiało to doskonale. Dla mężczyzny, jakim jest teraz Steven, jak również dla czasów, w których przyszło nam żyć ci sami kosmici przyjęli teraz nieco inną formę.”
„Pomyślałem, że zabawnie byłoby zrobić naprawdę straszny film, z udziałem przerażających kosmitów, czyli zabrać się za coś, czego nigdy wcześniej nie robiłem”, mówi Spielberg.
Z dala od biur Pentagonu, czy też scenerii Gabinetu Owalnego w Białym Domu, „Wojna Światów” rozgrywa się w zwykłym świecie przeciętnych ludzi. „To bardzo prosta historia”, mówi Spielberg, „to historia o przetrwaniu, chęci przeżycia i staraniach ojca o uratowanie swoich dzieci w obliczu niebezpieczeństwa. To opowieść o podstawowych elementach ludzkiej natury i zachowań w obliczu wyjątkowego, nadprzyrodzonego wydarzenia.”
Cruise zauważa, że od samego początku Spielberg przedstawiał mu projekt tego przedsięwzięcia w bardzo subiektywnych, nie zaś obiektywnych kategoriach. „Zdajemy sobie sprawę, że cały świat jest w obliczu zagrożenia, jednak widzimy to oczami Ray’a Ferriera”, mówi Cruise i dodaje: „Spielberg ma niesamowite wyczucie ludzkiego zachowania. Stara się znaleźć i wychwycić jedyne w swoim rodzaju momenty, małe rzeczy, które zmieniają bieg wydarzeń. Steven robi tak za sprawą swoich filmów, które wprowadzają widza wprost do życia przedstawionych w filmie postaci i nich historii. Jesteś z nimi jako widz na swój sposób połączony, stąd też rzeczy, które są przerażające dla nich, są naprawdę przerażające również z twojego punktu widzenia. To, co dzieje się na ekranie dotyka również nas widzów.”
Jak mówi reżyser: „Chciałem, żeby Ray stał się jednym z nas, normalnych ludzi, ponieważ w filmie reprezentuje on na swój sposób cały zagrożony gatunek ludzki. On i jego rodzina są wyrażeniem naszych własnych lęków, sposobów na przetrwanie, naszej pomysłowości.”
Podobnie jak H.G. Wells, Spielberg chciał w założeniu opowiedzieć współczesną historię, co oznaczało sprowadzenie kosmitów do znajomego nam świata. „Sama historia może wydawać się zrodzona ze świata fantazji, jednak podejście do niej i potraktowanie jej jest hiperrealistyczne”, twierdzi producentka Kennedy. „Steven zawsze ma w zwyczaju zagłębianie się w zwykłe sprawy na tle niezwykłych wydarzeń i temat ten powraca również w „Wojnie Światów”.
Temat powraca w „Wojnie Światów”, a został zaczerpnięty z powieści H.G. Wellsa. Współautor scenariusza David Koepp, wraz z Joshuą Friedmanem otrzymał zadanie opowiedzenia epickiej historii w skali nieco bardziej osobistej. „To naprawdę bardzo dobry i błyskotliwy scenariusz”, mówi Kennedy, „trzyma się on oryginału, tego co stworzył H.G. Wells – założenia o osobistym spojrzeniu na rozgrywające się globalne wydarzenia.”
Koepp, który pomagał Spielbergowi we wprowadzeniu dinozaurów do współczesnego świata w obrazach „Juassic Park” oraz „The Lost World” stwierdza, że opowiedzenie historii filmowej prostymi słowami było tym razem koniecznością. „Miałem przekonanie, że inwazja obcych stworów na Ziemię jest tematem tak rozległym, że nigdy nie udałoby się nam kompleksowo pokazać jak mogłoby to prawdopodobnie wyglądać.”
W rezultacie, scenarzyści skupili się na jednym z wątków tej historii – efekcie, jaki miał atak kosmitów na jedną z przeciętnych amerykańskich rodzin. „Musieliśmy pójść dokładnie odwrotną drogą. Im bardziej skupiamy się na trzech głównych postaciach i ich dylematach – zaciskającym się wokół nich kręgu zagrożenia, braku informacji – tym bardziej przerażająca i osobista staje się ta historia”, mówi Koepp.
„Steven i ja wielokrotnie rozmawialiśmy na temat tego, że „Wojna Światów” jest największym ‘małym filmem’, który mieliśmy okazje nakręcić”, dodaje Cruise. „To epicka opowieść – największe przedsięwzięcie filmowe, którego byłem udziałem. A jednocześnie to również najbardziej osobista historia o rodzinie. Steven, David i ja rozmawialiśmy o nim jak o filmie, który chcielibyśmy zadedykować swoim dzieciom, pokazując w ten sposób jak bardzo je kochamy i jak nam na nich zależy. Myślę, że w dużej mierze jest to obraz pokazujący uczucia rodziców w stosunku do dzieci oraz poświęcenia, do jakich są zdolni w stosunku do nich.”
Historia przedstawiona przez Wellsa miała tak wielki i trwały wpływ na naszą kulturę, że trudno sobie wyobrazić, że w momencie opublikowania książki koncepcja istnienia przybyszów z innej planety była kompletnie nowa i absolutnie radykalna. Wojna Światów położyła podwaliny pod cały gatunek – książek, filmów, programów telewizyjnych, radiowych i przynajmniej jeden musical, odnoszących się do inwazji kosmitów na Ziemię.
„Powieść zdaje się powraca nieustannie za każdym razem, kiedy stajemy wobec strachu przed czymś nieznanym, atakującym nas na swój sposób”, komentuje powieść swojego dziadka H.G. Wellsa zoolog i autor książek Dr Martin Wells, który odwiedził plan filmowy razem ze swoją rodziną. „Jest w tym przesłanie o znaczeniu pewnych wydarzeń dla świata, co wprowadza je jednocześnie do świata radia, filmu i literatury.”
„Kiedy po raz pierwszy przeczytałem powieść Wellsa, uderzyła mnie niewyobrażalna wręcz siła jego wyobraźni w tworzeniu wiarygodnego scenariusza, który przenosi czytelnika w to miejsce i ten czas”, mówi Cruise.
Reżyser Spielberg chciał w założeniu trzymać się siły płynącej z opowieści Wellsa, unikając jednak pewnych komunałów i sztampy powielanej przez naśladowców autora. „Stworzyliśmy, zatem listę tematów, które naszym zdaniem nie powinny się były znaleźć w naszym filmie”, mówi Koepp. „Czyli żadnych elementów związanych z burzeniem znanych miejsc i budowli, żadnych scen rozgrywających się na Manhattnie i pokazujących jego destrukcję, żadnych zdjęć generałów stojących wokół wielkiej rozłożonej mapy i dowodzących tym papierowym planem kontrataku, żadnych ekip telewizyjnych filmujących obrazy zniszczenia.”
„No i żadnych Marsjan”, dodaje Spielberg. „Byliśmy przecież już na Marsie i wiemy, że nie ma tam żadnych istot żywych.”
„To, co praktycznie pozostało nam po wyeliminowaniu zbędnych elementów stanowi jądro książki Wellsa: to relacja z pierwszej ręki, relacja sytuacji ataku kosmitów na Ziemię”, mówi Koepp.
Spielberg i Cruise rozglądali się za nowym projektem filmowym, który mogliby wspólnie zrealizować, po zakończonej sukcesem pracy przy obrazie „Raport mniejszości” /Minority Report/. Jak mówi aktor: „Praca ze Stevenem jest dla mnie spełnieniem marzeń. Dorastałem oglądając jego filmy, wręcz uważnie je studiując. Często żartujemy sobie, że znam jego realizacje filmowe lepiej niż on sam! To prawdziwa lekcja opowiadania historii – za każdym razem, kiedy oglądam jego produkcje jest to dla mnie ważna lekcja.”
Możliwość kolejnej współpracy pojawiła się dokładnie przed wejściem na ekrany „Raportu mniejszości”, kiedy Cruise odwiedził reżysera na planie filmowym filmu „Złap mnie jeśli potrafisz” /Catch Me If You Can/. „Wtedy to właśnie Steven wymienił trzy ewentualne nowe projekty; „Wojna Światów” była właśnie tym trzecim. Spojrzeliśmy tylko po sobie i od razu wiedzieliśmy, że to jest to. Jak tylko usłyszałem ten tytuł, powiedziałem ‘O rany! „Wojna Światów” - oczywiście!’. I tak to się wszystko zaczęło”, wspomina aktor.
Mega gwiazda o światowej sławie, trzykrotnie nominowany do nagrody Akademii, Tom Cruise wnosi do granej przez siebie postaci Ray’a Ferriera niesamowitą energię i jednocześnie złożoność psychologiczną. Jak mówi Spielberg: „Tom po prostu rozpala ogień tego filmu, ma ogromny potencjał siły życiowej i wyjątkową prezencję. Ma w sobie to wewnętrzne światło, które rozświetla każdą scenę z jego udziałem, no i samą postać granego przez niego Ray’a.”
Entuzjazm i energia Cruise’a na planie filmowym okazały się, z korzyścią dla całego filmu, były wręcz zaraźliwe. Jak zauważa aktor Tim Robbins: „Przy nim nie ma obijania się. Tom jest bardzo profesjonalnym aktorem, który chętnie dzieli się z innymi swoimi pomysłami i doświadczeniem. Jeśli nawet toczą się próby bez kamery, on zawsze daje z siebie wszystko, na sto procent i całkowicie wciela się w postać.”
Ray’owi Ferrier daleko do wszystkich szlachetnych, czy też diabolicznych postaci granych przez Cruise’a w jego niedawnych projektach filmowych. Jak wspomina Spielberg: „Kiedy po raz pierwszy rozpoczęliśmy współpracę nad tym przedsięwzięciem powiedziałem Tomowi - ‘Tak naprawdę to chciałbym nakręcić film, w którym grana przez ciebie postać nie miałaby nic z heroizmu – on przecież ucieka przed niebezpieczeństwem’. To, co przyświeca działaniom Ray’a to myślenie w kategoriach ‘W jaki sposób uda mi się utrzymać rodzinę razem? Jak mogę zapewnić dzieciom bezpieczeństwo? Tom nadawał się do tego idealnie. Był podekscytowany myślą, że jedynym starciem, które będzie się rozgrywać z jego udziałem na ekranie jest wojna o zachowanie bezpieczeństwa rodziny.”
Osobista historia stanowiąca sedno tej epickiej odyseji opiera się na motywie ‘nieoczekiwanego bohatera akcji’. „Na początku filmu, Ray jest kompletnie niekompetentny jako ojciec”, tłumaczy Koepp. „Nie jest zbytnio nawet zainteresowany byciem ojcem, zasadniczo ponieważ jest przekonany, że niezbyt mu wychodzi w tej roli. No i tak naprawdę, to rzeczywiście w ojcowaniu jest raczej słaby. Nie sprawdził się w tej roli. Dzieci nie bardzo go nawet lubią, nie rwą się też do odwiedzin w domu ojca.”
Jak mówi Cruise: „Ja sam jestem zupełnie innym typem ojca dla moich dzieci niż Ray. On po prostu nie rozumie natury dziecka i nawet nie stara się jej zrozumieć, bo jest skupiony wyłącznie na sobie. Kiedy sprawy przybierają tragiczny obrót, początkowo to on patrzy w ich stronę, jakby oczekując od nich właśnie pomocy i wsparcia. Można powiedzieć, że Ray jest w tym momencie bardziej dzieckiem, niż Robbie i Rachel.”
Jak mówi Kathleen Kennedy: „Ray na swój sposób nie był w stanie poświęcić się byciu ojcem. Nie wykazuje chęci pokazania się z bardziej dorosłej i odpowiedzialnej strony. Jego emocjonalne dojrzewanie jest swoistą podróżą, której staje się udziałem – musi bowiem zrozumieć, że uczestniczenie w życiu tych dzieci jest najważniejszą sprawą, którą może dla nich zrobić.”
W centralnym punkcie filmowej historii, w otoczeniu destrukcyjnych sił i śmierci, znajduje się emocjonalna podróż, jaką odbywają Ray i powierzone jego opiece dzieci. „Jest to właśnie ten element, który odróżnia ten obraz od wielu innych podobnego gatunku. Siłą napędową „Wojny Światów” są bowiem mocno zarysowane postaci. To bardzo charakterystyczna rzecz dla dynamiki przedstawionej na ekranie odyseji rodzinnej i dynamiki ich walki o przetrwanie”, tłumaczy Kennedy.
Na początku opowiadanej przez Spielberga filmowej historii między ojcem i dziećmi daje się wyraźnie wyczuć bolesny dystans emocjonalny. Rachel (Dakota Fanning) i Robbie (Justin Chatwin) wręcz powłóczą nogami, kiedy mają się zjawić w domu ojca na rzadkie, ale jednak obowiązkowe weekendy. Jednak wyzwanie, jakie stanowi dla Ray’a zmaganie się z opryskliwym nastolatkiem i małomówną córką szybko bledną w obliczu nadciągającego niebezpieczeństwa.
Krótko po tym, jak była żona Ray’a i jej obecny mąż zostawiają dzieci u ich naturalnego ojca, bohater filmu staje twarzą w twarz z ostatecznym testem ojcowskiej roli, która, jak tłumaczy Spielberg, „polega na tym, żeby chronić tych, których kochamy, a jeśli to konieczne, uciekać i w ten sposób chronić ich życie.”
Kiedy rozpoczyna się atak Tripodów, nic właściwie nie liczy się w takim stopniu jak chęć zachowania bliskich sobie przy życiu. „Możemy, naturalnie w intelektualny sposób tłumaczyć, że chodzi o powstrzymanie ataku wroga. Możemy starać się być przy tym bardzo przekonujący, wykorzystywać całe uzbrojenie przeciwko wrogowi, jednak nie uda nam się tej nawałnicy powstrzymać. To najgorszy koszmar, który mógł się nam przyśnić. Daje się wyczuć, że ta okoliczność dotyka każdego Amerykanina”, komentuje przesłanie filmu nadzorujący prace zespołu efektów wizualnych Dennis Muren.
Mając zaraz obok siebie rozpadający się na kawałki świat, rodzinne napięcia są jeszcze bardziej wyeksponowane. W ciągu tych kilku minut, które zmieniają oblicze świata, Ray Ferrier musi stać się ojcem, którym do tej pory nie udawało mu się być. Scenariusz jest prosty - albo stanie się tak, albo jego dzieci będą musiały zginąć. „Jest to film, który z punktu widzenia rodzica stanowi najgorszy z możliwych scenariuszy”, mówi Cruise. „Ray musi stać się dla swoich dzieci innym ojcem, innym niż był do tej pory. Kartą przetargową jest życie całej ich trójki.”
Córkę Ray’a, Rachel, gra w filmie 11-letnia Dakota Fanning. Młoda aktorka zdążyła już zagrać w wyróżnionym wieloma nagrodami telewizyjnym miniserialu „Steven Spielberg’s Taken”, jak również w produkcji studio DreamWorks „The Cat in the Hat”.
Jak mówi Spielberg: „Dakota Fanning przyszła mi do głowy jako kandydatka do roli Rachel od razu, kiedy skrystalizował się sam pomysł „Wojny Światów”. Nie znam żadnej innej dziewczynki w jej wieku, która lepiej potrafiłaby zagrać tę rolę, a przy tym wykazywała tyle intuicji jeśli chodzi o pokazanie niuansów ludzkiej natury. Ona jest na swój sposób bardzo dorosłą i mądrą osobą. Ta wewnętrzna mądrość przydała się wyjątkowo aktorce grającej rolę córki niezbyt do tej pory godnego tej nazwy ojca. W niektórych przypadkach, grana przez Dakotę postać wykazuje większą dojrzałość niż jej własny ojciec, co daje na ekranie ciekawą mieszankę osobowości i psychologicznych sytuacji.”
Fanning, która ma na swoim koncie między innymi projekty filmowe z udziałem takich gwiazd jak Robert De Niro i Denzel Washington, jest naprawdę znakomitą aktorką. Jak wspomina Tim Robbins: „Już kiedy zobaczyłem pierwszą scenę z jej udziałem, pomyślałem: ‘O rany, to dziecko gra tak, jakby miało ze 35 lat’. Była tak skupiona i zaangażowana emocjonalnie. Jak na 11-letnie dziecko ma niesamowitą dojrzałość.”
Dla małej Fanning możliwość spotkania się na planie filmowym z artystami takiego formatu jak Spielberg i Cruise było marzeniem życia. Jak sama mówi: „Praca z Tomem i Stevenem była niezwykle inspirująca i pouczająca. Wiele się podczas niej nauczyłam. Jestem szczęśliwa, że miałam możliwość pracować ze Stevenem, a do tego Tom starał się zawsze, żeby praca na planie była jednocześnie przyjemnością. On jest taki miły, zawsze starał się żeby wszystko było wyjątkowe.”
W roli brata Rachel, Robbiego, Spielberg obsadził stawiającego pierwsze aktorskie kroki Justina Chatwina. Jak mówi reżyser: „Długo szukałem kogoś, kto mógłby zagrać syna Toma. Widzieliśmy Justina w ‘Chumscrubber’ . Był to jego fenomenalny debiut i trzeba powiedzieć, że dokonaliśmy trafnego wyboru. W „Wojnie Światów” Justin jest bardzo przekonujący w napiętej relacji siedemnastoletniego Robbiego z ojcem. Robbie jest w tym trudnym wieku, kiedy dzieciaki pragną zarówno akceptacji, jak i niezależności. To połączenie oczekiwań i przepaści jaka dzieli syna i ojca sprawiają, że ich relacja jest bardzo napięta. „Justin został obsadzony w tej roli, ponieważ wydawał się wiarygodny w wydaniu buntowniczego młodego chłopaka”, mówi Spielberg. „On jest na swój sposób reprezentantem całego pokolenia dzieciaków, które nie zgadzają się z tym, co ich rodzice mówią, czy też jak się noszą.” Robbie otwarcie i odważnie obnosi się ze swoją niechęcią do ojca, a najjaskrawszym przykładem kontrastu między nimi może być czerwono-biała czapka Red Sox, którą nosi w opozycji do granatowej czapki ojca z napisem Yankee.
O ile na ekranie obserwujemy ciągłe tarcia i spięcia pomiędzy filmowym ojcem i synem, to poza planem Cruise był dla młodego aktora sporym wsparciem i punktem odniesienia. Jak wspomina Justin Chatwin: „Tom zawsze znalazł dla mnie chwilę czasu. To wspaniałe móc pracować z gwiazdą takiego formatu, a jednocześnie mieć świadomość, że zawsze możesz skorzystać z jego rady i kompetencji aktorskich.”
Filmowa więź pomiędzy bratem i siostrą w założeniu miała stanowić rekompensatę za nieudane relacje z ojcem, mało stabilne gniazdo rodzinne i związek matki z nowym partnerem. Jak tłumaczy Justin Chatwin: „„Wojna Światów” to współczesna historia, która opowiada o przeżywającej kryzys, rozbitej rodzinie. Ojciec i syn nie mogą w żaden sposób się porozumieć, podobnie jak ojciec z córką. Dwójka dzieci żyje właściwie w świecie, w którym mają tylko siebie nawzajem.”
Podczas produkcji, filmowa więź pomiędzy rodzeństwem przełożyła się również na bliską przyjaźń aktorów odtwarzających role młodych bohaterów. Jak mówi Dakota Fanning: „Justin jest dla mnie po prostu jak prawdziwy starszy brat. Spędziliśmy ze sobą tyle czasu w różnych miejscach – Nowym Jorku, Wirginii i Kalifornii, że naprawdę odczuwam, jakby był moją rodziną. Świetnie się rozumiemy i bawimy razem.”
Dla Chatwina, towarzystwo młodej aktorki było również niezwykle inspirujące. Jak mówi: „Dakota Fanning to piękna dziewczynka, ale ma też głowę na karku. Jest fenomenalna jako aktorka. Nie wiem, gdzie nauczyła się tak grać, ale ja uczę się od niej każdego dnia.”
Australijka Miranda Otto na krótko odwiedziła Los Angeles, kiedy jej agent zadzwonił i poinformował aktorkę o spotkaniu ze Stevenem Spielbergiem. Dla Otto nie był to jednak najlepszy moment na planowanie projektów filmowych, ponieważ była w tym czasie w ciąży. Z punktu widzenia reżysera nie była to jednak żadna przeszkoda, wprost przeciwnie – Otto jako ciężarna była żona Ray’a wpisywała się znakomicie w złożoność tej relacji. Jak tłumaczy Kennedy: „To nie jest tak, że tych dwoje ludzi nic już do siebie nie czuje. Nadal oboje żywią do siebie ciepłe uczucia, podobnie jak wielką troską otaczają swoje wspólne dzieci. Jednak w ich relacji coś nie wyszło. Ciąża aktorki, zaakcentowana dodatkowo w filmie, dała możliwość pokazania wejścia kobiety w nowe życie i w nowy związek.”
Jak mówi Spielberg: „Między Ray’em i Mary Ann jest pewna przepaść. Wyobrażam sobie, że tych dwoje poznało się i pobrało w młodym wieku, jednak nigdy nie udało im się pokonać przepaści dzielącej ich ze względu na wykształcenie i pochodzenie. Ray to pracownik fizyczny, rozładowujący w porcie kontenery. W głębi serca jest nadal dużym chłopcem. Związał się z arystokratką z Connecticut, o nienagannych manierach. Oboje zakochali się w sobie i mieli razem dwójkę dzieci. Ray jest bardzo seksowny – to bądź co bądź Tom Cruise – a Mary Ann pokochała go takim, jakim był pomimo zupełnie różnych stylów życia. W ich wychowaniu i zachowaniu była jednak ogromna przepaść, którą dało się zauważyć przy podejściu do wielu rzeczy. Z mojego punktu widzenia, taka rozbieżność charakterów bardzo przysłużyła się temu filmowi.”
O ile postać grana przez Otto nie pojawia się w filmie zbyt często, to jednak jest niezbędnym punktem odniesienia dla całej historii. Jak tłumaczy Koepp: „Pierwszym impulsem Ray’a jest doprowadzenie dzieci do matki, ponieważ zdaje sobie sprawę, że ona może się nimi zaopiekować najlepiej. Nie jest natomiast przekonany co do własnych umiejętności w tym względzie.
Zarówno Spielberg, jak i Cruise są wielkimi fanami adaptacji „Wojny Światów” z 1953 roku w reżyserii George’a Pala i Byrona Haskina. Reżyser zwrócił się zatem z pytaniem do aktorów grających wówczas role Ray’a i Mary Ann – Gene Barry’ego i Ann Robinson czy nie zechcieliby wystąpić również w jego własnej adaptacji powieści. Na początku swojej artystycznej kariery Spielberg miał okazję wyreżyserować jeden z odcinków telewizyjnego serialu „The Name of the Game” z udziałem Barry’ego. Jak mówi aktor: „Czuję się szczególnie wyróżniony mając szansę powrócenia na ekran w kolejnej wersji „Wojny Światów”. Kiedy patrzę na moją kreację Ray’a sprzed lat, a było to dawno, dawno temu, w tym czasie film okazał się być niesamowitym wydarzeniem. A teraz, 53 lata później, ponownie jestem na planie „Wojny Światów”, oddając ukłon w stronę wielkiego reżysera naszych czasów – Stevena Spielberga. To wielki moment w moim życiu móc pojawić się w obsadzie tego wielkiego filmu.”
Z kolei Ann Robinson mówi: „Powrót na plan filmowy, w dodatku pod kierownictwem największego reżysera naszych czasów i z udziałem najpopularniejszego aktora na świecie, Toma Cruise’a to dla mnie ogromne osiągnięcie i wielka radość.”
Z kolei Spielberg komentuje obecność w obsadzie dwojga aktorów z poprzedniej wersji w ten sposób: „Dla mnie sprowadzenie na plan głównych bohaterów wersji „Wojny Światów” z 1953 roku było czymś absolutnie wyjątkowym. Byłem wielkim fanem Gene Barry’ego, kiedy miałem okazję z nim współpracować. Drugą, czy też trzecią rzeczą wyreżyserowaną przeze mnie w życiu był odcinek serialu „The Name of the Game”, w którym Gene grał jedną z głównych ról. Był to odcinek science-fiction, stanowiący pewne odejście od typowej wymowy serialu. Myślę więc, że Gene był raczej zdziwiony, kiedy zadzwoniłem do niego i zapytałem: ‘Hej, a może byś tak wrócił na plan filmowy z Ann Robinson i pojawił się w jakimś epizodzie?’ W naszym obrazie wielokrotnie składaliśmy hołd oryginalnej wersji filmowej książki H.G. Wellsa. Nie mam wątpliwości, że dla Gene i Ann pojawienie się w naszym filmie było dużą przyjemnością.”
Jedną z głównych postaci filmu, która nie jest w żaden sposób spokrewniona z rodziną Ray’a, a w dużym stopniu wpływa na rozwój akcji i staje się w pewnym momencie prawdziwym zagrożeniem dla głównych bohaterów jest tajemniczy Ogilvy. W kulminacyjnym punkcie rozwoju akcji, kiedy Ray wraz z córką szukają schronienia na napotkanej przypadkowo farmie, a ostateczna rozgrywka między gatunkiem ludzkim i kosmitami nabiera zastraszającego tempa, pojawia się nagle nieznajomy, prowadzący naszą dwójkę do piwnicy starego domu. Cała historia przybiera niespodziewany obrót, a napięcie urasta do niewiarygodnych rozmiarów, kiedy staje się jasne, że kosmici nie są jedynym zagrożeniem dla uciekającej przed nimi rodziny.
Tym nieznajomym, który wyprowadza ojca i córkę spod ostrzału ataku kosmitów jest tajemniczy, złamany życiem człowiek – Ogilvy. W rolę tę wcielił się laureat Oscara®, znakomity aktor – Tim Robbins.
Jak określa tę postać Spielberg: „Ogilvy jest facetem, który stracił całą swoją rodzinę, podobnie zresztą jak wielu innych ludzi, którym udało się przeżyć starcie z kosmitami. Ukrywał się od tego czasu w piwnicy swojego wiejskiego domu. Ma pewien plan, który chce zrealizować, ale jest to plan obłąkańczy. Patrząc na jego zachowanie staramy się w pewien sposób go tłumaczyć, wiemy bowiem, że ten człowiek tyle wycierpiał, że ma prawo myśleć w sposób szaleńczy. Jednak z czasem jest on takim samym zagrożeniem dla Ray’a i Rachel, jak sami najeźdźcy z kosmosu.”
Jak mówi Robbins: „W samym środku toczącej się akcji rozgrywa się skomplikowany i niezwykle intensywny dramat psychologiczny. Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna ponieważ człowieka, którego spotykają na swojej drodze Ray i Rachel trapią niewiarygodne wręcz psychozy. Nie jest to po prostu jakiś rodzaj wyimaginowanego niebezpieczeństwa, ale rozgrywający się najprawdziwszy dramat psychiczny, który możemy zrozumieć jedynie przez pryzmat rozgrywających się dookoła wydarzeń.”
„Myślę, że to bardzo odważne ze strony Stevena, zdecydować się na pokazanie tak intensywnej emocjonalnie konfrontacji Ray’a z Ogilvym”, mówi Kennedy i dodaje: „To bardzo odważne posunięcie w kontekście filmu takiego jak ten, ale jest to jednocześnie element, który odróżnia film Spielberga od innych produkcji tego gatunku i pokazuje, że jest to dramat, którego siłą napędową są postaci i ich psychologia. Ten moment jest niezwykle ważny dla pokazania dynamiki relacji rodzinnych i dynamiki chęci przetrwania.”
Aktor, który zagrał rolę Ogilvy’ego był dokładnie taką osobą, jakiej szukali twórcy filmu. „Kandydatura Tima Robbinsa przyszła nam do głowy już bardzo wcześnie na etapie kompletowani obsady”, mówi Kennedy. „Biorąc pod uwagę skalę jego aktorskich możliwości, Tim był osobą, która z naszego punktu widzenia mogła poradzić sobie z przykuciem uwagi widzów przez stosunkowo niedługi czas, kiedy pojawia się na ekranie.”
Ogilvy jest jednym z tych nieco zmienionych elementów, które fani książki Wellsa znają również w wersji ekranowej. „Ogilvy przypomina postać ‘the Curate’ z powieści H.G. Wellsa, z którym główny bohater zmuszony jest dzielić bardzo niewielką przestrzeń”, zauważa Spielberg. „Jest to ta część książki, która napawa nas niepokojem i swoistym dyskomfortem. Chciałem oddać w filmie właśnie ten dręczący dyskomfort.”
Przedstawiona w filmie historia zaczyna się prawie dosłownie w miejscu przecięcia się dróg szybkiego ruchu i rzeki wylewających się z miasta uchodźców, zanim nie zaprowadzi naszych bohaterów do mrocznej, ciasnej piwnicy. „Ta podróż odbywa się po przez ogołocone atakiem kosmitów, jałowe przestrzenie, gdzie jedynym punktem odniesienia są podstawowe elementy krajobrazu – droga, rzeka i najprostsze sposoby dotarcia do jakiegoś miejsca”, mówi scenograf filmu Rick Carter. „A potem nagle widzimy, że bohaterowie znajdują się w punkcie, w którym czas jakby się cofnął, ponieważ w miejscu tym nie ma nic oprócz wiejskiego domu na wzgórzu. Nad tym wzgórzem przetacza się cała wojenna machina, następuje starcie pomiędzy ludźmi a kosmitami, a następnie rozgrywa się w tej samej scenerii klaustrofobiczna scena. W tym momencie bycie uciekinierem nie wydaje się być najgorszą z możliwych opcji.”
Jak mówi Steven Spielberg: „Cała ta historia to odyseja. To podróż, którą odbywa nasz bohater, którym kierują podstawowe ludzkie instynkty. Zaczyna się w New Jersey, a kończy w Bostonie; to zdawałoby się niewielka odległość, w porównaniu z tym jak wielką drogę musieli odbyć przybysze z kosmosu. Jednak z drugiej strony, ta podróż to cała wieczność.”