"Wojna plemników": UWAGI O PRODUKCJI
Na krótko przed premierą filmu BYĆ JAK JOHN MALKOVICH jego reżyser Spike Jonze zaniósł scenariusz HUMAN NATURE, także napisany przez Charliego Kaufmana, producentom Tedowi Hope i Anthony’emu Bregmanowi. Obydwaj, od chwili, gdy go po raz pierwszy przeczytali, byli pod wielkim wrażeniem mocnej i śmiałej, zupełnie niekonwencjonalnej wizji Kaufmana i postanowili podjąć niełatwe wyzwanie.
„Spodobało mi się to od pierwszej chwili” – mówi Ted Hope i dodaje ze śmiechem: a najbardziej podziwiałem Charliego za to, że odważył się przelać tak dziwaczną, wariacką historię na papier i pokazać komukolwiek. To było tak, jak gdyby nam oznajmił: „Być może wydaje się wam, że są pewne reguły, określające, jakie historie można opowiadać przez film, jaką muszą mieć strukturę, jakie cechy musi mieć bohater, by być interesujący dla widza, a czego nie można pokazać, bo się nie sprawdzi. Jeżeli tak, to, jak mówię, wszystko to tylko wam się wydaje. Otóż ja wyrzucam te wasze reguły na śmietnik i udowodnię wam, że przekraczając każdą z nich i tak odpowiem na wszystkie pytania”. Gdy przeczytałem ten scenariusz, po prostu usiadłem na podłodze, Zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem otrząsnąć się od tej wizji, która drążyła mnie jak trucizna. Jakbym dostał pałą w łeb”.
Anthony Bregman wspomina: „Po przeczytaniu HUMAN NATURE byłem pewien, że mam przed sobą scenariusz jedyny w swoim rodzaju, inny niż wszystko. Coś absolutnie odmiennego, stworzonego z przenikliwą inteligencją. W wielu scenariuszach autor pozwala sobie na pewną odmierzoną dozę oryginalności i odchodzi od utartych formuł w nowe miejsca i sytuacje, by celowo pokazać coś nowego, ale zbyt często jest to udziwnienie dla samego udziwnienia. Mało kto robi w sposób jednocześnie bardzo inteligentny i bardzo zabawny. Wyjątkowo rzadko udaje się znaleźć scenariusz, który jest pomysłem na ukazanie magicznego aspektu naszej rzeczywistości w sposób przyswajalny dla zwykłej, licznej publiczności, a nie tylko dla koneserów, tak, by powstała zwarta, zgrabna, pełna życia, atrakcyjna całość”.
„Trzeba tu jeszcze dodać pełną szczerość, uczciwość w traktowaniu świata. Film nie pomija bodaj niczego, co w naszej nowoczesnej rzeczywistości zdeformowało się i zwyrodniało, a zarazem ani przez chwilę nie upokarza ludzi ukazanych w sytuacjach, które to przedstawiają. Nie szydzi z nich, lecz ukazuje w zabawnym świetle fakt, że wszyscy mamy pewne wstydliwe sprawy, które wolimy ukrywać przed innymi”.
Ted Hope i Anthony Bregman byli przygotowani na to, że przyjdzie im długo szukać odpowiedniego twórcy, zdolnego wyreżyserować tak niezwykły projekt. Okazało się to łatwiejsze niż przewidywali: ich partner z firmy produkcyjnej, Spike Jonze, po prostu pewnego dnia wspomniał, że jego ulubionym reżyserem jest Michel Gondry i że jego zdaniem to będzie właściwy człowiek.
Michel Gondry, to jeden z najsławniejszych reżyserów filmów reklamowych i wideoklipów muzycznych. Od dawna współpracuje z Björk, z którą zrealizował m.in. teledysk do „Human Behavior”, wyróżniony niemal wszystkimi nagrodami przyznawanymi w tej kategorii filmu. Kręcił także teledyski dla takich wykonawców, jak the Rolling Stones, Beck, Daft Punk, Chemical Brothers, Foo Fighters, Lenny Kravitz, Sheryl Crow i Cibo Matto.
Kiedy zacząłem rozglądać się za odpowiednim materiałem na swój debiut reżyserski w filmie pełnometrażowym, z początku natrafiałem wyłącznie na scenariusze produkcji wysokobudżetowych, w której główną rolę odgrywały efekty specjalne. Producenci uparli się wiązać mój dorobek w dziedzinie wideoklipów i reklam tylko z tym jednym gatunkiem filmowym. Ja jednak pragnąłem czegoś innego. Uważałem, że moja zdolność do opowiadania obrazami można znacznie lepiej wykorzystać w inny sposób, budując wielką, epicką historię, taką, która napisana w postaci książki byłaby fascynującą lekturą. Czyli chodziło mi o coś zupełnie innego niż film, który staje się interesujący do oglądania dopiero dzięki efektom specjalnym. A co jeszcze ważniejsze, musiałem znaleźć scenariusz nasycony takim duchem i kreślący takie postacie, by to wszystko odzwierciedlało mój charakter jako twórcy i pasowało do tego, co robiłem do tej pory. Wydawało się to na tyle trudne, że już właściwie byłem pewien: czegoś takiego nie ma. I właśnie wtedy, dzięki Spike’owi JONZE, poznałem Charliego KAUFMANA.