Reklama

"Wierność": FRAGMENTY WYWIADÓW

„Uważam, ze kino musi niepokoić ludzi, uczynić ich – nawet w minimalnym stopniu – innymi w stosunku do ich stanu przed projekcją, lepszymi, delikatniejszymi, bardziej otwartymi, skłonnymi do rozumienia i czucia. (...) Bardzo nudzi mnie kino sprzedające mały pseudorealizm, nie wnoszący ani wiedzy, ani niepokojów, ani radości ponad to, co daje spektakl w telewizji lub wydarzenie zaobserwowane na ulicy. Jest to więc pragnienie odnalezienia prawdy o moich postaciach, ale nie w czynnościach codziennych, w psychologii pospolitego zakotwiczenia w życiu. Chodzi o spojrzenie bardziej od wewnątrz”.

Reklama

(Rozmowa z Andrzejem Żuławskim, Cinéma, nr 195)


„Bohaterowie Pańskiego ostatniego filmu żyją w świecie mediów: fotografują, filmują i oglądają. Czy uważa Pan, że żyjemy w świecie, w którym rzeczywis-tość i jej obraz przenikają się nawzajem i trudno odróżnić, co było pierwsze?

Rzeczywiście, to o czym Pani mówi jest czwartym bohaterem. Ile godzin ludzie spędzają przed telewizorami codziennie? Gdzie się nie obrócimy będzie wielki plakat, który jest w końcu niczym innym niż obrazkiem. Obraz to nasz codzienny partner w życiu. Dochodzimy do wniosku, że w ogóle jedynym dążeniem ludzkości na tej ziemi jest rozrywka - żeby coraz mniej pracować, coraz bardziej być rozrywanym. Dochodzi do tego, że główną rozrywką Amerykanów jest polityka i że prezydent, który jeśli nie jest rozrywkowy, nie wygra wybo-rów, bo brzydko wygląda czy się poci, czy, nie daj Boże, ma jakieś pomysły, albo mówi zda-niami dłuższymi niż cztery słowa, które można by pokazać w telewizji jako tzw. ”sound bits”.

Czerpiemy nasze wzory zachowań, nasze sposoby noszenia się, ubrania ,mody z rozrywki i z kina. Jeśli zespół muzyki młodzieżowej narzuca ogromnej ilości młodych ludzi sposób zachowywania się, mówienia i ubierania, to już się wymieszało totalnie. Dlatego myślę, że z największą łatwością to przyszło do filmu. To jest prawie naturalne, dzisiaj, w tym nienaturalnym świecie. A z kolei to jest interesujące, że to jest taki język w języku. W obrazie kinowym jest obraz fotograficzny, w obrazie kinowym jest obraz telewizyjny, który wyrasta z czasem na pełen obraz kinowy i ta korelacja, ta dialektyka między różnym rodzajami obrazowania jest bardzo żywa, jest jednym z wątków tego filmu. Jest to wątek delikatny i taki cichy. Na początku Clélia robi niesłychanie chłodne zdjęcia, jest człowiekiem beznamiętnym. Jak fotografuje modelki, to twarze ją nic nie obchodzą. Fotografuje tylko plisy, sukienki. Dopiero dzięki swoim nowym doświadczeniom, uczuciom, zaczyna „człowieczeć” na naszych oczach i nagle widzimy scenę, kiedy fotografuje twarze jakichś banalnych, zwykłych ludzi, nie nadzwyczajnych. Czegoś się z tych twarzy chce dowiedzieć. Czy też Némo, który był zanurzony w rynsztoku ludzkości, na końcu wydaje album, którego czystość i forma, dorównują temu, co ona robiła wcześniej. Clélia na końcu mówi, że oni się jakby wymienili na dusze, jedno serce bije w tych bardzo różnych osobach i to jest też bardzo silnie zaznaczony wątek.

Ja w obrazach „siedzę” od młodości. Co więcej, sam robię zdjęcia. Na Zachodzie podpisuję je pseudonimem, żeby nikt się nie czepiał, że robię za dużo rzeczy. A robię okładki pism, i inne rzeczy. Bardzo lubię fotografować. (...)

Wynajęliśmy dwoje fotografików - bardzo zdolnych ludzi - którzy nam towarzyszyli. Robili zdjęcia, które pokazują się w filmie, ale które można zrobić tylko w czasie kręcenia sceny. Słowem prowadziłem dialog też z nimi, jakby i oni byli aktorami. W dniu premiery w Paryżu zrobiono im wystawę. (...)”.

(nieautoryzowany wywiad z Andrzejem Żuławskim, Machina nr 8/2000).

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wierność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy